Test: Voge 300DS, czyli turysta z Chin
Motocykle turystyczne klasy adventure to duże maszyny wymagające doświadczenia i odpowiedniego wzrostu od kierowcy? Niekoniecznie. Voge 300DS udowadnia, że można inaczej. Kosztuje niewiele, a swoim wyglądem i możliwościami spełni marzenia początkujących podróżników.
Voge to nowa na polskim rynku chińska marka. Zadebiutowała u nas trzema modelami 300 – retro 300AC, nakedem 300R i turystycznym 300DS. Nazywana jest chińską marką premium. Takie połączenie określeń oznacza ni mniej ni więcej niż to, że po prostu nie odbiega od europejskich producentów. Nie jest to zatem typowa "tania chińszczyzna", motocykle Voge’a wyglądają naprawdę dobrze, a jeżdżąc nimi nie ma się odczucia, żeby czegokolwiek im brakowało. Tym bardziej, że tej klasie konkurencja też tak naprawdę nie jest europejska.
Voge 300DS gra w tej samej lidze co pochodzące z Indii BMW G 310 GS i KTM 390 Adventure. To prawda, że motocykl chińskiej marki jest od nich słabszy, ale też zauważalnie tańszy. I to tak naprawdę tyle z różnic. Stylistycznie chiński motocykl nie ma się czego wstydzić. Może nie wygląda tak bojowo, jak mały GS, ale całość prezentuje się spójnie i nowocześnie, co podkreśla przednie światło postojowe o ciekawym kształcie.
Podobnie jak w przypadku motocykli tych dwóch uznanych marek, Voge 300DS to tak naprawdę ta sama konstrukcja, co w innych modelach z rodziny. Zatem i silnik i rama zostały po prostu przeniesione z pozostałych "300" Voge’a. Nie jest to turystyk typu adventure stworzony od zera, ale znowu – w tej klasie to standard i sposób na niską cenę.
Voge 300DS napędzany jest jednocylindrowym silnikiem o pojemności 292 cm3. Taka pojemność pozwala na uzyskanie maksymalnej mocy 26 KM przy 8500 obr./min i maksymalnego momentu obrotowego 23,5 Nm przy 6500 obr./min. Są to niższe wartości niż np. w BMW, ale tak naprawę wystarczające. Jakby bardzo się upierać, to przydałoby się dosłownie parę koni więcej, gdyż aktualnie prędkość maksymalna wynosi ok. 130 km/h, więc na autostradzie brakuje tej kropki nad i.
Jednak dużo ważniejsze jest to, że chińska firma Loncin, do której należy Voge, zjadła zęby na takich silnikach i nawet nieźle on brzmi. Kluczowe jest też spalanie. W mieście 300DS zużywa około 3 l/100 km, a nawet jadąc autostradą z prędkością maksymalną i gazem odkręconym do oporu wartość ta niewiele wzrasta. Gdy to wszystko połączyłem z trasą na wyświetlaczu pojawiła się średnia wartość 2,7 l/100. W połączeniu ze zbiornikiem paliwa mieszczącym 16 l daje to imponujący zasięg nawet ponad 500 km.
Już samo to pokazuje, że Voge 300DS nadaje się do dalekich podróży, gdyż jest to wynik praktycznie nieosiągalny dla większych i bardziej paliwożernych motocykli. Skoro już o podróżowaniu mowa, to Voge’a 300DS można wyposażyć w bardzo pojemne kufry, które pozwolą spakować się na długą podróż, a do tego dodają mu profesjonalnego wyglądu prawdziwego turystyka.
Tak jak o silniku Voge’a 300DS można mówić tylko w samych superlatywach, tak precyzja skrzyni biegów mogła by być nieco lepsza. Przyzwyczajenia wymaga też bardzo krótki pierwszy bieg. Zapewnia on lepszą dynamikę po ruszeniu niż wynikałaby z mocy tego motocykla, co jest zdecydowanie na plus. Nie będę przekonywał, że 26 KM to jakaś zawrotna wartość, ale naprawdę nie czuć w mieście, żeby brakowało mocy. Jednak z drugiej strony za każdym razem parkując w garażu nawet nieśpiesznie podjeżdżając do miejsca parkingowego wrzucałem "dwójkę", aby uciszyć wkręcający się na obroty silnik.
Jako motocykl klasy adventure Voge 300DS powinien dawać sobie radę nie tylko na asfalcie, ale też poza nim. I tu jest nieźle. Zawieszenie może nie zapewnia wyjątkowej pewności na nierównościach, ale jest miękkie i bardzo sprawnie amortyzuje nie tylko na rozmytych wiejskich szutrach, ale też na dziurawych asfaltowych drogach. Wszystko uzupełnia czytelny wyświetlacz z zegarami i umieszczone obok niego gniazdo USB.
Źródła: WP
We wstępie napisałem, że motocykle adventure są dla wysokich osób. I szczególnie w przypadku topowych maszyn tak właśnie jest. Mierząc 183 cm wzrostu wiem, że gdybym był niższy, to nie czułbym się na nich pewnie. I właśnie tutaj pojawia się ważna cecha Voge’a 300DS – to motocykl turystyczny dla niższych kierowców. Stojąc bardzo pewnie trzymałem stopy na nawierzchni i czułem się jakby to był miejski naked.
Trochę gorzej sytuacja wyglądała podczas jazdy, gdyż przy moim wzroście moje kolana znajdowały się już za bardzo do przodu. Potęgował to kształt siedzenia, które jest tak wyprofilowane, że po prostu zjeżdżałem w kierunku zbiornika paliwa. Tak samo stając na podnóżkach podczas jazdy po nierównych szutrowych drogach byłem przygarbiony.
Zatem jeśli jesteś niższą osobą, to Voge 300DS będzie świetną propozycją, bo na większych maszynach możesz mieć problemy (szczególnie na początku). Natomiast przy większym wzroście najlepiej chwilę pojeździć i przekonać się, czy pasuje się do tego motocykla. Wbrew pozorom nie należy się tak bardzo bać rozmiaru chińskiego jednośladu – mimo tej nieco dziwnej pozycji siedzącej nawet po paru godzinach jazdy nie czułem się zmęczony. Tym bardziej, że motocykl wyposażony jest w sporą szybę z regulacją wysokości.
Oczywiście najmocniejszym argumentem Voge’a 300DS jest jego cena. Choć ma to być "chińskie premium", to i tak motocykl ten kosztuje tylko 18 499 zł. Kufry to dodatkowy wydatek 3200 zł. Przy tej cenie może wydawać się to sporo, ale dzięki ich pojemności są wręcz niezbędne, jeśli planuje się dalsze wyjazdy. Co więcej nawet wtedy kwota 21 699 zł wygląda całkiem atrakcyjnie.
Źródła: WP
Voge pojawił się na polskim rynku, aby przekonać, że Chińczycy robią nie tylko jednoślady, których filozofia to "tak tani, jak się tylko da", ale potrafią też (nadal zachowując niezłą cenę) zaproponować produkt dobrej klasy. Udowodnił to wcześniej 300AC, a teraz 300DS, który może wymiarami dostosowany jest do przeciętnego motocyklisty z Państwa Środka, ale już jakością nie odbiega od produktów europejskich marek. I właśnie o markę tu się wszystko rozbija. W końcu w tej klasie BMW, KTM czy Benelli to również produkty azjatyckie, jedynie sprzedawane z europejskim logo. Voge natomiast jest tak pewny siebie, że promuje własną markę.