Zimowa eksploatacja – jaki wpływ na nią ma rodzaj paliwa, a jaki rodzaj zespołu napędowego?
Chłodniejsze pory roku to bardziej ekstremalne warunki eksploatacji naszych samochodów. Diesle wyraźnie dłużej się rozgrzewają. Auta benzynowe spalają nieco więcej paliwa. Samochody elektryczne część prądu zużywają na podgrzewanie baterii. A jak właściwie w zimowych warunkach sprawują się hybrydy?
Nie da się ostatecznie stwierdzić, które poszczególne elementy zimowej rzeczywistości, takie jak np. stawiające większe opory toczenia opony, włączone "na maksa" ogrzewanie czy też częstsze, spowodowane trudną pogodą korki w miastach, są najbardziej odpowiedzialne za zwiększone zużycie paliwa czy ogólnie rozumiane, ciężkie życie samochodu zimą. Możemy jednak spokojnie stwierdzić, że w naszej strefie klimatycznej żaden samochód nie ma łatwo. Diesel, benzynowy, elektryczny czy hybryda. Ta ostatnia natomiast wydaje się mieć więcej sensu, niż się powszechnie wydaje. Również zimą.
Zacznijmy od tego, że zdecydowana większość hybryd (szczególnie te produkowane przez koncerny mające duże doświadczenie w tej technologii) opiera się na klasycznym, wolnossącym silniku benzynowym. Wspomagany on jest jednym lub kilkoma motorami elektrycznymi, do których energię dostarczają akumulatory MiMH (nikolowo-wodorkowe). W praktyce taki układ napędowy jest bardziej "zimnolubny" niż jakikolwiek inny. Dlaczego? Przeanalizujmy trzy typowe, zimowe sytuacje.
Odpalanie
Nie jest tajemnicą, że diesle potrzebują kilku sekund na rozgrzanie świec żarowych (jeżeli są niesprawne - nie uruchomimy samochodu). Ponadto są bardzo wrażliwe na jakość paliwa. Co prawda w dzisiejszych czasach rafinerie specjalnie uszlachetniają olej napędowy w sezonie zimowym, aby nie gęstniał i nie wytrącał parafin w niskich temperaturach, niemniej może się zdarzyć że zatankujemy produkt gorszej jakości (albo w baku mamy jeszcze „letnie”, nieuszlachetnione paliwo). Wówczas problem jest murowany. I to już przy temperaturze rzędu -10 stopni Celsjusza.
Problem ten nie dotyczy aut z jednostkami benzynowymi. Te z reguły odpalają bez problemu już przy pierwszym przekręceniu kluczyka (albo po wciśnięciu przycisku Start/Stop) nawet przy dużych mrozach. Podobnie jest z hybrydami, z tą różnicą, że… często jako pierwszy uruchamia się motor elektryczny, który jest jeszcze mniej wrażliwy na niskie temperatury niż spalinowy. Dlaczego? Takie silniki mają banalnie prostą budowę. Nie mają wtryskiwaczy, płynów eksploatacyjnych, rozruszników i innych części, które mogłyby zamarznąć i uniemożliwić start.
Co z bateriami? Te teoretycznie mają granicę termiczną działania, ale ustawioną dość wysoko. A raczej… nisko. Toyota i Lexus gwarantują, że baterie w ich hybrydach wytrzymują bez najmniejszego problemu temperatury rzędu -30 stopni Celsjusza. Znane są też przypadki, że wytrzymywały mrozy przekraczające -40 stopni! Udokumentowany jest przypadek Priusa z Alaski który pewnego zimowego ranka odpalił przy -49 stopniach. Nie dał rady dopiero następnego dnia, gdy było -56.
Rozgrzewanie
Diesle mają jedną zasadniczą wadę podczas użytkowania zimą – bardzo powoli się rozgrzewają. A gdy są zimne, potrafią nawet palić więcej niż samochody benzynowe. To oznacza, że na krótkich dystansach, przy niskich prędkościach, a szczególnie w korkach są nieekonomiczne i nieefektywne. Do tego ich permanentnie "niedogrzane" silniki, pokonujące codziennie trasę dom-praca-dom i inne niewielkie dystanse, szybciej się zużywają.
W przypadku samochodów benzynowych problem ten jest znacznie mniejszy. Po pierwsze, taki silnik szybciej się rozgrzewa, a po drugie – nawet gdy jest zimny, nie pali wyraźnie więcej, jak ma to miejsce w przypadku diesli. Ponadto, im większa jednostka spalinowa, tym szybciej się rozgrzewa do optymalnej temperatury, przy której zużycie paliwa i emisja spalin spadają.
Jeśli chodzi o hybrydy, to z jednej strony mają one motory spalinowe o stosunkowo dużej pojemności, ale z drugiej – nawet podczas mrozów nie pracują one w trybie ciągłym. Oznacza to, że osiągają temperaturę optymalną do pracy nieco później niż klasyczne auta benzynowe. Jednocześnie podczas postoju, w korkach czy jazdy z niskimi prędkościami hybrydy często korzystają wyłącznie z motorów elektrycznych – wtedy nie tylko nie spalają paliwa, ale i nie emitują żadnych szkodliwych związków w tym dwutlenku węgla.
Wnioski? Zimą również hybrydy będą zużywały więcej paliwa. Na typowo miejskich dystansach wzrost ten będzie jednak nieporównywalnie mniejszy z tym, jaki zazwyczaj dotyka diesli. Z kolei w stosunku do typowych aut benzynowych może być nieco wyższy (przez dłuższy czas rozgrzewania jednostki spalinowej w hybrydzie). Nie zmienia to faktu, że w takich warunkach hybrydy ciągle są oszczędniejsze i bardziej ekologiczne niż klasyczne samochody spalinowe. Jak to możliwe?
Przyjmijmy, że auto benzynowe spala 8 litrów paliwa w mieście, a zimą dołożyć do tego trzeba 10 proc. Z kolei porównywalna hybryda 5 litrów, zaś podczas mrozów dołożyć trzeba do tego 15 proc. O ile więc latem różnica wynosi 3 litry paliwa, to w chłodniejszych miesiącach roku… wzrośnie do 3,05 litra. To nie bez znaczenia w kontekście smogu, jaki co roku o tej porze roku daje się we znaki mieszkańcom wielu polskich miast.
Ogrzewanie wnętrza i odśnieżanie
Lubicie w mroźny, zimowy poranek wsiąść do rozgrzanego wnętrza auta? Niestety, to przywilej tych, którzy mają ogrzewany garaż. Pozostali mogą najwyżej oczekiwać, że ciepłe powietrze popłynie z nawiewów wentylacji chwile po ruszeniu w drogę. Niestety, w przypadku diesli nie będzie to takie proste. Miejskie korki skutecznie utrudniają i opóźniają nagrzanie ich wnętrz. W przypadku aut benzynowych jest już łatwiej – jako, że ciepło w środku pochodzi właśnie od silnika, to tutaj szybciej niż w dieslach robi się przyjemniej.
A hybrydy? Ich motory rozgrzewają się szybciej niż wysokoprężne, ale jednocześnie wolniej niż klasyczne spalinowe. Za to… mają specjalne nagrzewnice, zasilane energią pochodzącą z akumulatorów. To oznacza, że ciepłe powietrze z wentylacji zaczyna lecieć praktycznie zaraz po naciśnięciu przycisku Start/Stop.
Ma to również swoje zalety, gdy samochodem jeszcze nie jedziemy. Auta wysokoprężnego albo benzynowego nie możemy odpalić, aby się rozgrzewało na postoju, a w tym czasie go odśnieżać czy "skrobać szyb" – jest to niezgodne z przepisami i zagrożone mandatem od 100 do 300 zł. W przypadku hybryd sprawa ma się nieco inaczej. Jeżeli auto pracuje tylko na "elektryce", to nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy je w tym czasie odśnieżali, podczas gdy ono będzie się nagrzewało w środku.
O plusach w postaci odszraniania lusterek, tylnej szyby czy odparowywaniu przedniej nie wspominając. Oczywiście, gdy tylko uruchomi się motor spalinowy powinniśmy wsiąść i odjechać. Niemniej i tak "prądu" powinno wystarczyć na ok. 5 minut postoju. Wystarczająco dużo, byśmy mogli wsiąść do wnętrza, w którym panowała będzie przyjemna temperatura. Każdy kto nie ma garażu w domu czy w pracy wie, jakie to ważne.