Podróżowanie autostradami i drogami ekspresowymi jest bezpieczne. Przynajmniej taki wniosek można wysnuć z policyjnych statystyk. W praktyce mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby Polacy potrafili się po nich poruszać. Czy jazda autostradą powinna być obowiązkowym elementem szkolenia na kierowcę, a nawet egzaminu – zastanawia się „Rzeczpospolita”.
Kurs na prawo jazdy kategorii B tak naprawdę nie przygotowuje do jazdy w rzeczywistych warunkach, a zdanie egzaminu nie jest potwierdzeniem umiejętności - to twierdzenie od lat funkcjonuje wśród doświadczonych kierowców i w znacznej części trudno się z nim nie zgodzić. Choć świeżo upieczony kierowca posiada doskonałe umiejętności w zakresie parkowania - przynajmniej tym modelem samochodu, którym uczył się jeździć - to najczęściej nie ma żadnego doświadczenia jeśli chodzi o poruszanie się autostradą czy drogą ekspresową. Cytowani przez „Rzeczpospolitą” eksperci są zdania, że powinno się to zmienić.
Wprowadzenie obowiązku włączenia jazdy autostradą do zestawu umiejętności ćwiczonych podczas kursu na prawo jazdy i sprawdzanych w czasie egzaminu z pewnością zmusiłoby młode pokolenie zmotoryzowanych do zaznajomienia się z prawidłami dotyczącymi jazdy po takich drogach. Ćwiczenie praktyczne wykonane pod okiem fachowego instruktora jest nie do przecenienia. Dzięki takiemu wprowadzeniu do podróży z wysokimi prędkościami z pewnością udałoby się uniknąć części wypadków.
Przyczyny tragedii
Jak informuje Komenda Główna Policji, ich najczęstszymi przyczynami jest nadmierna prędkość (134 wypadki w 2015 roku), niezachowanie odpowiedniej odległości pomiędzy pojazdami (66 zdarzeń), a także - ex aequo - zaśnięcie za kierownicą oraz nieprawidłowa zmiana pasa ruchu (po 36 wypadków). Choć mundurowi nie prowadzą takich statystyk, wydaje się, że dwie najczęstsze przyczyny wypadków można wiązać z młodym wiekiem kierowców. To jednak nie wszystkie czynniki ryzyka.
W przekazie medialnym najgłośniejszym echem odbijają się przypadki wjazdu na autostradę lub drogę ekspresową pod prąd. Służby nadzorujące bezpieczeństwo na tych drogach donoszą również o przypadkach cofania samochodami ciężarowymi po przegapieniu właściwego zjazdu. Jeżdżąc polskimi autostradami napotkać można również osoby zatrzymujące się na poboczu w celu zjedzenia posiłku czy wypalenia papierosa. Ostatnio zaś głośno było o zdarzeniu, do jakiego doszło na A2. Wciąż poszukiwany przez policję kierowca samochodu zatrzymał się na pasie zieleni pomiędzy jezdniami, by wypuścić przewożone psy. Jeden z nich uciekł na asfalt, co doprowadziło do groźnego zderzenia i dachowania.
Chcieć a móc
Nikt nie wątpi, że wprowadzenie szkoleń praktycznych z jazdy autostradą lub drogą ekspresową podczas kursu na prawo jazdy byłoby krokiem poprawiającym bezpieczeństwo. Podobnie jest z włączeniem tego elementu do egzaminu na prawo jazdy. W praktyce jest to jednak w zasadzie niemożliwe. Problemem jest oddalenie od dróg o najwyższych parametrach miast, w których funkcjonują ośrodki egzaminacyjne. O ile można wyobrazić sobie taką organizację kursu, że kandydat na kierowcę ma szansę pojechać autostradą pod okiem instruktora, to w przypadku egzaminu jest to już zupełnie niemożliwe.
W przypadku Nowego Sącza wprowadzenie takiego przepisu oznaczałoby konieczność likwidacji ośrodka egzaminowania. Z tego małopolskiego miasta do najbliższej autostrady jest 78 km, a do drogi ekspresowej 66 km. Podobny problem występuje w Koszalinie. Podczas egzaminu kandydat musiałby przejechać 60 km, by dostać się na najbliższą „ekspresówkę” i 150 km by wjechać na A8.
Czy to w ogóle potrzebne?
Na bezpieczeństwie powinno zależeć użytkownikom dróg, policji i kreującym prawo władzom. Pomysł uczynienia z jazdy autostradą obowiązkowego punktu egzaminu na prawo jazdy nie jest jednak najszczęśliwszy. Nie chodzi tu tylko o jego niewykonalność, ale też zasadność. Po pierwsze taka proponowana przez instruktorów zmiana w prawie nie przyczyniłaby się do poprawienia techniki kierowania u osób, które już mają prawo jazdy. Po drugie, choć wypadki na autostradach często są tragiczne, jest to margines zdarzeń drogowych w Polsce.
Jak wynika z danych policji, w 2015 roku na autostradach doszło do 1,2 proc. spośród wszystkich wypadków, a na drogach ekspresowych wskaźnik ten wyniósł 0,8 proc. Zginęło w nich odpowiednio 2,1 oraz 1,4 proc. spośród wszystkich ofiar zdarzeń drogowych. Najliczniejszą grupą zabitych w wypadkach byli zaś piesi, których na autostradach nie ma wcale.
Tomasz Budzik, moto.wp.pl