Test: Honda CMX1100 Rebel – sushi cruiser
Japończycy odnieśli sukces na wielu polach, w tym w motoryzacji, dzięki temu, że brali najlepsze wzorce, a następnie przerabiali je na własną modłę. I tak w świecie motocykli od dekad popularnością w swojej własnej niszy cieszą się cruisery z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jest tak dlatego, gdyż choć czerpią z amerykańskich wzorców, to podają je na swój wyjątkowy sposób, przebierając tłustego hamburgera z frytkami za lekkie sushi.
Próba skopiowania wielkich amerykańskich cruiserów to coś, co wydaje się z góry skazane na porażkę. Nielicznym się udaje (BMW R 18, to o tobie), ale szczególnie w przypadku tak globalnej marki jak Honda, tu potrzebne jest nieco inne podejście. Japończycy są mniej ortodoksyjni. Uznali, że widlasty silnik nie jest czymś obowiązkowym, a trochę plastiku jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Wzięli sprawdzone elementy i ubrali w równie sprawdzoną, ale – wydawałoby się – niepasującą formę. Efekt tej operacji wyraźnie pokazuje, że Honda nie chce konkurować z Harleyem-Davidsonem czy Indianem, tylko działać we własnej niszy, w której od dawna się dobrze czuje.
Honda CMX1100 Rebel to nowy motocykl, ale tak naprawdę nienowy pomysł. Tak, wykonanie jest specyficzne, ale marka z Tokio, jak i inni japońscy producenci, od dawna robi takie motocykle i ostatnio brakowało ich na rynku. Mniejszy Rebel 500 to była opcja budżetowa i nieduża, ale 1100 to już bardziej dojrzała maszyna. Z drugiej strony nadal zwinniejsza i bardziej kompaktowa od amerykańskich krążowników szos.
Afrykańskie serce
Za napęd Hondy CMX1100 Rebel odpowiada dobrze znana dwucylindrowa, rzędowa jednostka z Afryki Twin. Tutaj inaczej zestrojona i osłabiona do mocy 87 KM przy 7000 obr/min i maksymalnego momentu obrotowego 98 Nm przy 4750 obr/min w porównaniu do 102 KM i 105 Nm w modelu adventure. Takie działanie miało na celu zmianę charakterystyki silnika, którego moment obrotowy dostępny jest dużo niżej. Do tego doszło odpowiednie zestrojenie wydechu, który brzmi bardziej cruiserowo. Oczywiście jest to jedynie połowa drogi do dużych, niskoobrotowych motocykli, ale to właśnie jest ta japońska nisza – niby wzorowana na amerykańskich klasykach, a jednak zupełnie inna.
Jednak najbardziej nietypową opcją jest dostępność dwusprzęgłowej automatycznej skrzyni biegów. Montowana jest ona w "Afryce" oraz NT1100, a więc niejako jest oczywistym, że dwucylindrowa rzędówka może być sparowana z DCT. Tak jak pisałem już przy okazji testu nowego szosowego turystyka – nie jest to opcja dla każdego. Jazda motocyklem z automatem jest nietypowym doświadczeniem i wymaga przyzwyczajenia, ale jeśli gdzieś to rozwiązanie pasuje, to właśnie w Rebelu.
Przy bardziej dynamicznej jeździe i tak trzeba się wspomagać przyciskami pozwalającymi np. samemu zrzucać biegi i utrzymywać wysokie obroty. Jednak w przypadku cruisera, jak sama nazwa wskazuje, nastawiam się na spokojną jazdę. Zatem w Rebelu od DCT wymagałem dużo mniej, a relaksujące tempo naprawdę pasuje tej konstrukcji. I wszystko byłoby super, gdyby nie jeden problem. Wadą dwusprzęgłowego automatu jest jego wielkość. Jest on tak szeroki, że po prostu nie mogłem wygodnie trzymać lewej stopy na podnóżku. Opierała się ona na samym jego końcu, a i tak co chwilę uderzałem kostką w obudowę skrzyni biegów.
Styl się liczy
Nie oszukujmy się – cruisery kupuje się po części dla zrelaksowanej pozycji na tych maszynach, ale przede wszystkim z powodu ich wyglądu, stylu i tego, co symbolizują. Honda o tym wie, więc postawiła na klasykę. Duży Rebel może się podobać. Znajdujący się zdecydowanie nad niskim (700 mm) siedziskiem podłużny zbiornik paliwa, klasyczny tylny błotnik czy wiele detali typowych dla tego segmentu tworzą atrakcyjną całość. Cyfrowy monochromatyczny wyświetlacz jest oczywiście okrągły.
Jednak z drugiej strony trzeba się pogodzić z wydechem który zaczerpnięty jest z modeli turystycznych i zapewne wiele osób zdecyduje się na jego wymianę – nawet nie ze względu na dźwięk a wygląd. Do tego na Rebelu mamy dużo plastiku – panele boczne, obudowy świateł, ale przede wszystkim (opcjonalną) owiewkę, która nie jest polakierowana, przez co wyraźnie pokazuje, z czego została wykonana.
Jeśli ktoś oczekuje, że będzie to tańsza i mniejsza wersja motocykli Harleya, to musi wiedzieć, że Honda tak naprawdę oferuje coś innego. Swoją japońską wizję, która nie jest skierowana dla tych, którzy pokochali amerykańskie maszyny. Jest to własny styl, może nieco karykaturalny, ale przez to jeszcze bardziej japoński. Chyba najbardziej podkreślają go opcjonalne sakwy, które wyglądają jak małe sportowe torby. Jadąc rebelem, czułem się tak, jakbym miał podróżować po Tokio lub górach w okolicy Nagano, a nie autostradą z Kalifornii do Teksasu.
Źródła: WP
Chce się jeździć
Dlatego do Hondy CMX1100 Rebel trzeba podchodzić świadomie. Wiedząc, co się dostaje. Jeśli liczycie na "baby harleya", to możecie się zawieźć. Jeśli jednak podejdziecie do niego jak do japońskiego cruisera, to dostarczy on sporo frajdy. Za każdym razem, gdy na niego wsiadałem, robiłem to z ogromną przyjemnością, wiedząc, że czeka mnie przyjemna i relaksująca jazda. Do tego jest też świadomość, że mamy do czynienia z japońską jakością i sprawdzoną technologią.
Oczywiście wśród zainteresowanych Rebelem 1100 nie zabraknie też osób chcących kupić go z powodów finansowych. W końcu motocykl Hondy przy cenie 48 100 zł (52 700 zł) jest ponad dwa razy tańszy od dużych cruiserów, tym bardziej, że japońska marka ma sporo promocji i w praktyce motocykl ten można kupić jeszcze kilka tysięcy taniej. Natomiast za 6,5 tys. zł więcej można wybrać odmianę oznaczoną literą T, czyli baggera ze sztywnymi kuframi i owiewką w standardzie. I nawet jeśli Rebel jest tak naprawdę zupełnie inną maszyną od amerykańskich pierwowzorów, to zapewnia cruiserowy styl i przyjemność z jazdy.