Test: Harley-Davidson Street Bob – proste jest piękne
Harley-Davidson to przede wszystkim dwie rzeczy – legenda marki, którą kupuje się z każdym motocyklem z Milwaukee, oraz amerykański styl. Street Bob daje jedno i drugie. Widząc go od razu myślimy o Route 66, popołudniowym grillu, a w uszach słyszymy "The Star-Spangled Banner".
Wielu osobom amerykańskie cruisery kojarzą się ogromnymi ilościami chromu oraz dodatkami upodabniającymi motocykl do choinki. Jest też druga strona medalu. Można pójść w pełną klasy czerń i minimalizm, dzięki któremu jesteśmy tylko my, maszyna i droga przed nami. Właśnie taka filozofia przyświecała Harleyowi przy tworzeniu Street Boba. No chyba że wybierzecie pomarańczowy lakier. Wtedy uśmiech jest jeszcze większy.
Tak, wiem, że zapewne większość osób będzie kręcić nosem i wybierze któryś z pozostałych lakierów. Mamy wojskową ciemną zieleń, spokojną biel i klasyczną czerń (choć już tu pojawia się pomarańczowa grafika). Choć wszystkie te opcje mają coś w sobie i na pewno pasują do Street Boba, to pomarańczowy lakier wydaje się podkreślać, że jest to motocykl, który kupuje się sercem. Nie dlatego, że jest to najlepsza maszyna na rynku, ale dlatego, że słowo "fajna" nawet nie zaczyna jej opisywać.
Harley-Davidson Street Bob to drugi najtańszy cruiser w ofercie amerykańskiej marki. Jednak do ceny jeszcze wrócę. Ważniejsze jest to, z czego ona wynika. A wiąże się z tym, co ten motocykl ma, a raczej czego nie ma. Nie znajdziemy tu nawet najmniejszej owiewki, chromowego przepychu, a nawet normalnych zegarów.
Niewielki monochromatyczny wyświetlacz znajdujący się na środku kierownicy pokazuje tylko najważniejsze informacje – poziom paliwa, prędkość i bieg. Do tego można przełączać pomiędzy przebiegiem, obrotami a zegarem. Pod tym znajduje się jeszcze panelik z kontrolkami i tyle. Gdy motocykl jest wyłączony można nawet odnieść wrażenie, że zupełnie nie ma on zegarów. Czy jest to szczególnie wygodne i czytelne? Niekoniecznie, ale jest jeden z dwóch elementów, które najmocniej definiują charakter Street Boba.
Drugim jest wysoka kierownica typu ape. Wiadomo, że jest to element, który nie znalazł się tu dla ergonomii czy komfortu. To jest (jeśli popatrzeć na to trzeźwym okiem) absurdalny styl. W przypadku bądź co bądź seryjnego motocykla jeszcze nie tak ekstremalny, ale trzeba mieć świadomość, że na drodze ekspresowej przy 120 km/h kierowca zamienia się w żagiel. Jednak tu liczy się styl, a tego nikt nie zakwestionuje. Tym bardziej, że od dołu do kierownicy doczepione są kierunkowskazy, które pasują tu idealnie.
O minimalistycznym charakterze świadczy też się znajdujące się na wysokości tylko 680 mm siedzenie. Nie jest ono rozbudowane, a tak naprawdę uwagę zwraca dopiero mała poduszka na tylnym błotniku mająca służyć za siedzisko dla pasażera. To taki trochę sygnał od właściciela mówiący "mogę Cię podwieźć, ale nie za daleko". Oczywiście wszystko to wygląda bardzo dobrze.
Źródła: WP
Skoro już mowa o siedzeniu na street bobie, to oczywiście siedzi się nisko, z uniesionymi rękami na ape’ie. Do pełnego stylu low ridera brakuje tylko przesunięcia podnóżków do przodu. Na szczęście można to zrobić i warto. Nie tylko będzie się wyglądać jeszcze lepiej, ale będzie to wygodniejsza pozycja niż z nieco podkurczonymi nogami, która może przeszkadzać wyższym motocyklistom.
Harley-Davidson Street Bob robi to, do czego przyzwyczaiły nas motocykle z Milwaukee, czyli wygląda naprawdę stylowo. Z pomarańczowym lakierem trochę mniej ortodoksyjnie, ale dzięki temu jeszcze ciekawej. Natomiast drugą stroną medalu jest to, że motocykl też również jeździ jak harley, a to nie do końca jest komplement.
Sercem tej maszyny jest oczywiście widlasty dwucylindrowiec, który tutaj ma pojemność 114 cali sześciennych, czyli solidne 1868 cm3. Tradycyjnie Harley-Davidson chwali się nie mocą a momentem obrotowym, który wynosi 161 Nm przy 3000 obr./min. Amerykańska marka przyzwyczaiła nas do swoich silników z charakterem, które skutecznie wykonują swoją pracę. Nie ma im wiele do zarzucenia. Mimo tego, że Street Bob (przy całym swoim minimalizmie) to sporo metalu ważącego z płynami 299 kg, to wół roboczy, jakim jest jednostka Milwaukee-Eight, radzi sobie z nim całkiem sprawnie.
Z nieco mniejszą skutecznością działają hamulce. Harley-Davidson cały czas upiera się, żeby w linii Softail stosować pojedynczą tarczę z przodu. I zapewne są to najlepiej hamujące motocykle z jedną tarczą przy przednim kole. Więc nie zrozumcie mnie źle – w większości przypadków więcej nie trzeba – ale w motocyklu, który z kierowcą często waży blisko 400 kg dwie tarcze nie byłyby zbędnym rozwiązaniem.
Źródła: WP
Jednak tak jak na układ hamulcowy można przymknąć oko, tak niestety zawieszenie pozostawia więcej do życzenia. Na nierównościach trzęsie, co ma wpływ nie tylko na komfort, ale też na pewność jazdy. W połączeniu z całym układem jezdnym street bob wchodzi w zakręty z lekkim opóźnieniem – wydaje ci się, że zaczynasz skręcać, ale motocykl potrzebuje chwili, żeby upewnić się, czy to dobry pomysł. W efekcie nie ma też mowy o szybkich zmianach kierunku jazdy.
Harley-Davidson Street Bob zatem nie jest niespodzianką. Lepiej wygląda niż jeździ – chyba że mowa o spokojnym toczeniu się przed siebie (bycie cruiserem zobowiązuje) lub okazjonalnym przyspieszaniu na prostej. Wtedy styl, z jakim to robi i przyjemność, jaką daje, są czymś wyjątkowym.
Street Bob wygląda świetnie, sprawia wrażenie pełnokrwistej amerykańskiej maszyny i daje poczucia bycia cool. I właśnie do tego ma służyć. Trzeba pamiętać, że nie jest to maszyna sportowa. Mieszczący 13,2 l benzyny zbiornik nie czyni go też idealnym do dalekich podróży (a przynajmniej będzie trzeba wtedy dość często zatrzymywać się na stacjach). Jednak nie o to tu chodzi i jest to maszyna dla tych, którzy to wiedzą i nie oczekują nic więcej.
Jeszcze jedną cechą, z jaką kojarzone są motocykle Harleya-Davidsona są ceny. Legenda tej amerykańskiej marki trochę kosztuje. Ile? Choć Street Bob jest drugim najtańszym modelem linii Softail, to i tak mówimy o kwocie 16 230 euro za wersję z czarnym lakierem. Pozostałe wymagają dopłaty 340 euro. Mowa więc o kwotach ok. 75 tys. zł lub ponad 76,5 tys. zł.