Mity dotyczące oszczędzania paliwa

Kierowcy zakładają, że zawsze mały samochód zapewni oszczędności. Choć generalnie można stosować taką zasadę (w końcu mniejsza masa oznacza mniejsze zużycie paliwa), to trzeba zwrócić uwagę na szczegóły. Często większe modele otrzymują bardziej nowoczesne rozwiązania jak napęd hybrydowy, które pozwalają na duże oszczędności. Znaczenie ma też sama wielkość silnika - choć i tu nie zawsze większy jest bardziej paliwożerny. Małe jednostki z turbodoładowaniem są oszczędne podczas spokojnej jazdy, ale przy mocnym wciskaniu pedału przyspieszenia mogą spalić więcej niż większy i mocniejszy silnik, który dla zapewnienia takich samych osiągów nie wymaga tak brutalnego traktowania.

Jeszcze kilka lat temu faktycznie tak było, że "automaty" zużywały zdecydowanie więcej paliwa niż samochody z manualnymi skrzyniami. Im starsza i prostsza konstrukcja, tym bardziej wytrzymała, ale mniej ekonomiczna. Jednak nowoczesne przekładnie automatyczne często zapewniają nawet mniejsze spalanie niż ich ręczne odpowiedniki. Sterowane komputerowo skrzynie mają często dwa tryby pracy - standardowy i sportowy. Ten pierwszy zapewnia jak najmniejsze spalanie, zmieniając biegi w odpowiednich momentach - kierowca może się zagapić i wybrać wyższe przełożenie za późno albo wcale tego nie zrobić, natomiast komputer nie popełni takiego błędu. Dodatkowo wielu producentów oferuje już skrzynie automatyczne o 7, 8, a nawet 9 lub 10 biegach, co pomaga zmniejszyć zużycie paliwa zapewniając najbardziej optymalne obroty silnika.

To kolejny mit wywodzący się z dawnych czasów. Silniki zasilane paliwem za pomocą gaźnika nieprzerwanie otrzymywały mieszankę do spalania i faktycznie wrzucenie luzu podczas dojeżdżania do skrzyżowania było opłacalne. W przypadku jednostek napędowych z elektronicznie sterowanym wtryskiem, czyli niemal wszystkich samochodów z ostatnich 20-30 lat, w momencie, gdy kierowca puszcza gaz, przestaje być podawane paliwo, a więc można powiedzieć, że samochód jedzie za darmo. Natomiast wybranie biegu jałowego oznacza, że silnik musi otrzymywać mieszankę, aby podtrzymać swoją pracę.

Od tej zasady jest jeden wyjątek wykorzystywany przez niektórych producentów w ich automatycznych skrzyniach biegów. Szczególnie przy dużej prędkości, jeśli nie potrzebujemy hamowania silnikiem, jazda na luzie może być opłacalna - stąd w samochodach pojawia się tzw. tryb żeglowania. Jednak np. podczas dojeżdżania do świateł, gdy i tak trzeba zwolnić, wrzucanie luzu po prostu nie ma sensu.

Podczas uruchamiania silnika zużywa on na raz stosunkowo dużą ilość paliwa - co do tego nie ma wątpliwości. Jednak nowoczesne jednostki napędowe i rozruszniki są dużo bardziej ekonomiczne pod tym względem. Dlatego szczególnie w przypadku już rozgrzanego silnika, którego uruchomienie wymaga mało energii, opłaca się wyłączyć go podczas postoju. Niestety wiąże się to z zużyciem rozrusznika i nawet samej stacyjki. Dlatego producenci wykorzystują przyciski startera, a auta wyposażone w system start/stop mają bardziej wytrzymałe rozruszniki.

O tym micie kierowcy przypominają sobie najczęściej przy niższych temperaturach, ale też latem niektórzy stwierdzają, że warto pozwolić silnikowi nagrzać się przed jazdą. Choć faktycznie zimna jednostka napędowa zużywa więcej paliwa, to najlepiej, żeby jej temperatura rosła podczas spokojnej jazdy. Rozgrzewanie silnika na postoju jest mało efektywne, czasochłonne, a mimo zużycia paliwa nigdzie się nie przemieszczamy. Dodatkowo w ten sposób rośnie jedynie temperatura silnika, a reszta układu napędowego nadal pozostaje zimna.

Samochody się zużywają i kierowcy po prostu zakładają, że wiekowe auto musi palić więcej. Nic bardziej mylnego. Nawet 15-letnie pojazdy zużywają co najwyżej minimalnie większe ilości paliwa. Jest jednak jeden warunek - muszą być poprawnie serwisowane. Rosnące spalanie starych aut nie wynika z faktu, że tak musi być, a jedynie z zaniedbania. Regularna wymiana oleju i zużywającego się osprzętu silnika pozwolą na ekonomiczną jazdę. Dlatego oszczędności na serwisie są tylko pozorne - powodują nie tylko zwiększone zużycie paliwa, ale też spadek komfortu jazdy.

Również ten mit wywodzi się z czasów, gdy za pracę silnika odpowiadał gaźnik. Dzisiaj nawet zapchany filtr powietrza nie zwiększy zużycia paliwa, gdyż komputer dba o zapewnienie odpowiedniej mieszanki. Czy to oznacza, że można go nie wymieniać? Też nie, gdyż choć brudny filtr nie przeszkadza w spokojnej, ekonomicznej jeździe, to pogarsza osiągi po mocniejszym wciśnięciu gazu.

Niemal wszystkie stacje paliw zachęcają klientów do kupowania paliw premium. Nie jest to już tylko benzyna o 98 oktanach, ale też olej napędowy ze specjalnymi dodatkami. Głównymi argumentami sprzedawców jest mniejsze spalanie i ograniczone zużycie silnika. Trzeba jednak pamiętać, że producenci samochodów tworzą jednostki napędowe z myślą o najpopularniejszych paliwach, które na innych kontynentach są nawet gorsze niż w Europie. Często droższe paliwo nie przekłada się na mniejsze spalanie, a nawet jeśli, to różnice są tak niewielkie, że na pewno nie pokryją wyższego rachunku na stacji.

Na kierowców szukających oszczędności przy dystrybutorach czyha spora grupa oszustów. Na rynku można dostać sporo "ulepszaczy" do paliwa, która mają zapewnić lepszą pracę silnika. Faktycznie, niektóre z nich mogą przydać się użytkownikom diesli zimą, ale z zupełnie innych powodów. Nie zmniejszą one spalania, a już na pewno nie na tyle, żeby uzasadnić zakup tego środka. Dodatkowo często nieznany jest skład "cudownej" substancji, która zamiast pomóc, może zniszczyć silnik.

Drugą grupą są urządzenia i magnesy, które zdaniem producentów mają zmniejszyć zużycie paliwa. Wetknięcie kosztującego kilkadziesiąt zł bolca w zapalniczkę ma być bardziej efektywne niż setki milionów dolarów wydane na rozwój przez największe koncerny świata. Jednak po rozebraniu takiego urządzenia okazuje się, że kierowca kupił wyjątkowo drogą diodę.