Dacia Sandero I - budżetowy hatchback
Dacia przebojem powróciła na europejski rynek. Pod kuratelą Renault, rumuński koncern przekonuje samochodami w rozsądnej cenie i z prostymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Jednym z tańszych aut jest Sandero pierwszej generacji produkowane w swojej ojczyźnie od 2008 do 2012. Za niecałe 10 tysięcy zł możecie kupić 7-letni egzemplarz z LPG. Czy to faktycznie okazja?
Dacia Sandero
Po niespodziewanym sukcesie rynkowym Logana w Europie, Renault, właściciel marki Dacia, postanowiło pójść za ciosem i wprowadzić do sprzedaży kolejny model. Tym razem do oferty trafił pięciodrzwiowy hatchback, który przynajmniej w teorii klasyfikowany jest w segmencie B. Na pierwszy rzut oka Sandero w żadnym miejscu nie przypomina nieco starszego Logana. Tutaj postawiono na stonowane linie i delikatne przetłoczenia. Warto dodać, że całe nadwozie zostało skutecznie zabezpieczone przed korozją, czego nigdy nie można było powiedzieć o Daciach sprzed lat. Jedyną bolączką dotyczącą nadwozia są dosyć szybko płowiejące nielakierowane zderzaki, lusterka i listwy ochronne. Jeśli parkujemy Sandero pod chmurką, po kilku latach staną się szare. W kwestii dodatków, nie możemy liczyć na światła do jazdy dziennej wykonane w technologii LED. Dacia jako auto budżetowe wykorzystuje tanie i niezawodne rozwiązania, dzięki czemu każdy kierowca we własnym zakresie wymieni wszystkie żarówki.
Ubogie wyposażenie i tandetne tworzywa
Wnętrze Dacii brutalnie utwierdza nas w przekonaniu o budżetowym charakterze konstrukcji. Już na pierwszy rzut oka widać, że produkcja auta musiała być możliwie tania. Wszelkie zastosowane plastiki są tandetne, twarde i podatne na zarysowania. W zależności od egzemplarza z jakim mamy do czynienia, jadąc po nierównościach mogą dobiegać niepokojące dźwięki nacierających na siebie plastików. Nieco więcej dobrego powiemy o fotelach gwarantujących niezłą wygodę, mimo skromnego wyprofilowania i ograniczonej regulacji. Po zajęciu miejsca za kierownicą, poczujemy się jak we francuskim samochodzie z lat 90. Z obsługą urządzeń pokładowych poradzi sobie nawet dziecko. Na kanapie całkiem wygodnie usiądą dwie dorosłe osoby. Najuboższe odmiany wyposażeniowe Sandero na pokładzie nie mają niemal nic. W niektórych egzemplarzach nie znajdziemy nawet wspomagania kierownicy. Na liście rozsądnie wycenianych opcji znajdowała się manualna klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby przednie i lusterka, a także fabryczne radio z CD
i aluminiowe felgi. Tak niewielka ilość systemów i dodatków, powinna gwarantować niską awaryjność i niewielkie kłopoty z elektronicznymi zagadkami.
Podzespoły z Renault Clio II
Dacia Sandero, podobnie jak Logan, powstała na płycie podłogowej Renault Clio II. Całą mechanikę i układ jezdny przeszczepiono z kolejnych, starszych modeli Renault, zyskując w ten sposób wytrzymałą i odporną na trudne warunki eksploatacji konstrukcję. Zdaniem mechaników i samych użytkowników, zawieszenie wytrzymuje z łatwością ponad 150 tysięcy kilometrów bez interwencji specjalisty. Po latach wymienić będziemy musieli jedynie elementy metalowo-gumowe i sworznie lub amortyzatory. Kompletny remont zawieszenia nie pochłonie więcej niż 1000 złotych. Kierowcy doceniają też spory prześwit ułatwiający pokonywanie wysokich krawężników. Warto też co 2-3 lata poprawiać zabezpieczenie antykorozyjne podwozia. W ten sposób wyeliminujecie jakiekolwiek ogniska rdzy i poprawicie odporność na mechaniczne uszkodzenia powłoki.
Trwałe i sprawdzone silniki benzynowe
Do napędu Sandero przewidziano wyłącznie czterocylindrowe jednostki benzynowe i jednego diesla. Wysokoprężny 1.5 dCi o mocy 68, 75, 86 lub 90 KM wykorzystuje turbosprężarkę o stałej geometrii łopat (regeneracja kosztuje około 900 złotych). Kłopot jednak w tym, że diesel jest delikatną konstrukcją. Na domiar złego, egzemplarze z początkowego okresu produkcji cierpią na przekręcające się panewki i usterkowy osprzęt. Znacznie bezpieczniejsze są silniki benzynowe. Renault oddało do użytku jednostki znane z Clio II: 1.2 75 KM, 1.4 75 KM i 1.6 o mocy 86-105 KM. Wszystkie łączono tylko z pięciobiegowymi przekładniami manualnymi. Decydując się na trwałego benzyniaka, nie mamy co oczekiwać niskiego zużycia paliwa. W rzeczywistości nawet najmniejszy motor w ruchu miejskim zużywa około 8-9 litrów na setkę. Doskonałym rozwiązaniem wydaje się zatem montaż instalacji LPG mocno redukującej koszty. Silniki benzynowe nie mają większych wad. Według specjalistów, wystarczą regularne wymiany oleju, filtrów i rozrządu, by
zachowały pełną sprawność przez długi czas - kompletny rozrząd to koszt około 500 złotych w niezależnym warsztacie. Niewiele trzeba też zapłacić za inne części. Rynek oferuje mnóstwo dobrych jakościowo zamienników.
Naszym zdaniem
Wielu taksówkarzy i przedstawicieli handlowych zdecydowało się na Sandero z uwagi na funkcjonalność, wytrzymałość i prostotę konstrukcji. To auto nieskomplikowane, ubogo wyposażone, ale tanie w naprawach i stosunkowo wygodne. Za egzemplarz z początku produkcji z instalacją LPG trzeba zapłacić 8-10 tysięcy złotych. To naprawdę ciekawa oferta dla mniej wymagających kierowców.
Piotr Mokwiński, Moto.WP.pl