Używana hybryda. Na co zwrócić uwagę podczas zakupu?
Spalinowo-elektryczne samochody coraz częściej spotykane są nie tylko na ulicach, ale także w komisach i w serwisach z ogłoszeniami motoryzacyjnymi. Decydując się na taki samochód, powinniśmy zwracać uwagę na nieco inne rzeczy niż w przypadku klasycznych benzyniaków czy diesli.
Z analiz portalu otomoto.pl wynika, że w ubiegłym roku na jego łamach zamieszczono prawie 10 tys. ofert sprzedaży aut hybrydowych. To oznacza, że było ich ponad dwa razy więcej niż w roku 2016 i dowodzi, że taki napęd bardzo szybko się popularyzuje. Chętnie kupujemy już nie tylko nowe hybrydy (co roku ich sprzedaż rośnie w tempie 20-40 proc.), ale także używane. Rośnie popyt, rośnie podaż, ale wraz z nimi rośnie też niepewność: jak ustrzec się przed wpadką i nie kupić "złomu"?
Nie ma się czego bać
Kto uważa, że hybrydy to bardzo skomplikowane napędy i w związku z tym należy sobie w ogóle odpuścić zakup egzemplarza z drugiej ręki, ten popełnia duży błąd. Paradoksalnie, klasyczne hybrydy od producentów, którzy mają duże doświadczenie w ich produkcji (głównie Toyota i Lexus) mają prostszą konstrukcję niż wiele nowoczesnych diesli czy benzyniaków.
Oparte są na wolnossących, długowiecznych jednostkach benzynowych, mają słynące z bezawaryjności bezstopniowe skrzynie planetarne, nie mają m.in. alternatora, rozrusznika, dwumasowego koła zamachowego, filtrów cząstek stałych etc. Z kolei silniki elektryczne i cały układ hybrydowy nie wymagają żadnych zabiegów serwisowych, a także praktycznie nie ma w nich podatnych na uszkodzenia części ruchomych.
Jak zatem sprawdzić, w jakiej kondycji jest używana hybryda? Zacząć trzeba od tego samego, co w przypadku każdego innego auta – szukania śladów poważnego wypadku. Bardzo istotne jest również to, by nie był to "topielec", czyli wóz, który uczestniczył np. w powodzi – woda mogła nieodwracalnie uszkodzić jego układ elektryczny czy baterie.
Doprowadzenie takiego auta do ładu jest bardzo często niemożliwe. W obu przypadkach trzeba szczególnie uważać na wozy sprowadzone z Stanów Zjednoczonych, których jest na rynku całkiem sporo – dobrze wydać wtedy parę groszy na historię CarFax wozu.
W przypadku aut z Europy najlepiej udać się z autem do ASO, która ma nie tylko specjalistyczny sprzęt do sprawdzania takich rzeczy, ale w wielu przypadkach również dostęp do historii serwisowej i ewentualnych napraw auta. No i będzie w stanie zweryfikować jeszcze jedną ważną rzecz...
Prawdziwy przebieg
Niestety, również w przypadku hybryd istnieje ryzyko kupienia egzemplarza z licznikiem przekręconym o 200 tys. lub więcej kilometrów. Pamiętajmy, że taksówkarze na Zachodzie Europy czy w krajach skandynawskich, ale również w Polsce od lat chętnie wykorzystują takie samochody w swojej pracy – nie bez powodu - uchodzą one za wyjątkowo tanie w eksploatacji i bezawaryjne. Ale po 400 czy 500 tys. km przebiegu również w tym przypadku trzeba liczyć się z inwestycjami w naprawy. Do jakiego przebiegu zatem warto kupić używany HEV?
Kompletnie nie powinniśmy się obawiać egzemplarzy, które mają na liczniku realne 200-250 tys. km, pod warunkiem oczywiście, że były na bieżąco serwisowane. Nie bez znaczenia jest w tym wypadku mentalność klientów, którzy kupują hybrydy – wozy te rzadko są przez nich „katowane”.
Jeżdżą rozsądnie, utrzymując niskie obroty, mają świadomość ekologiczną etc. A to wszystko wpływa na stan samochodów. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że dużo łatwiej upolować Lexusa GS 450h z drugiej ręki w bardzo dobrym stanie niż np. BMW 530i. Choć oczywiście od każdej reguły są wyjątki.
Co z bateriami?
Doświadczenia serwisów wskazują, że bezproblemowo znoszą one przebiegi 400-500 tys. km. Pod warunkiem, że mówimy* o bateriach NiMH* stosowanych w HEV-ach produkowanych doświadczonych w tym temacie producentów. Żywotność baterii litowo-jonowych (stosowanych m.in. w hybrydach plug-in) jest mocno dyskusyjna i nadal nie do końca zbadana.
Jeżeli chodzi o NiMH to wiele zależy również od tego, jak i gdzie eksploatowane było auto. Inaczej, niż w przypadku diesli czy benzyniaków, fakt że „samochód głównie jeździł w trasie” nie musi być zaletą. Częsta jazda z bardzo dużymi prędkościami (np. po niemieckich autostradach) nie zawsze służy akumulatorom – wówczas pracują one przez długi czas z niskim stanem naładowania.
To samo dotyczy dłuższych postojów – raz na 3-4 tyg. auto trzeba odpalić i poczekać aż motor spalinowy sam się wyłączy. Jeżeli wóz np. przez kilka miesięcy stał unieruchomiony, mogło dojść do nieodwracalnej utraty wydajności akumulatorów. Jak zatem sprawdzić, jaka jest ich kondycja? Z pomocą przyjdzie każde ASO, które zweryfikuje to w 5 minut przy pomocy odpowiedniego komputera i oprogramowania.
Jak sprawdzić, czy ktoś dbał o auto?
Jest jeden szczegół, który może zdradzić, czy poprzedni właściciel dbał o hybrydę – to tarcze hamulcowe. Te zużywają się w takich wozach bardzo powoli (szczególnie, jeżeli hamujemy płynnie i jeździmy głownie po mieście). Zdarza się, że częściej trzeba je wymieniać nie z powodu zużycia lecz… rdzy! Jeżeli zatem hybryda ma np. 150 tys. km a nadal jeździ na oryginalnych, zardzewiałych tarczach to może oznaczać, że dotychczasowy właściciel może i jeździł nią „delikatnie” ale niekoniecznie przywiązywał wagę do bieżącej wymiany wszystkich elementów eksploatacyjnych.
Nie zmienia to faktu, że używana hybryda to łakomy kąsek na rynku samochodów z drugiej ręki. Jej prosta budowa i sprawdzona technologia wróżą bezobsługową i niedrogą eksploatację. Ale żeby mieć pewność, że tak będzie, trzeba zadbać o trzy rzeczy: sprawdzić historię wypadkową auta, zweryfikować jego prawdziwy przebieg i zbadać kondycję akumulatorów. Wszystkie trzy rzeczy najlepiej oczywiście zrobi za nas ASO.