Smog przyspiesza prace Wiatr i śnieżyce powoli przepędzają zalegający nad Polską dym i spaliny. Alarm smogowy ogłoszony w ostatnich dniach zmotywował jednak polityków do przyspieszenia prac nad przepisami, które ograniczą szkodliwe emisje. Będą wprowadzone normy jakości pieców i kotłów oraz zużywanych w nich paliw. Na tym nie koniec. Do pierwszego czytania w Sejmie trafił właśnie poselski projekt nowelizacji ustawy o ochronie środowiska i o transporcie drogowym.
Proponowane rozwiązania pozwalają władzom miast, w których mieszka więcej niż 200 tys. osób, wytyczać strefy ograniczenia albo zakazu poruszania się samochodów, które nie spełniają wskaźników emisji spalin. Kierowcy, którzy będą chcieli wjechać do strefy zamkniętej lub z ograniczonym ruchem, będą musieli naklejać na samochody plakietki informujące o klasie emisji. Jeśli będzie wyższa niż wymagana przez władze miasta, nie wjadą. Wymogów nie będą musieli spełniać jedynie mieszkańcy specjalnych stref, pojazdy specjalne itp.
"78 proc. pojazdów to pojazdy o strukturze wiekowej powyżej 10 lat. Średni wiek samochodów w Polsce wynosi, według różnych szacunków, od 14 do 17 lat, co oznacza, że dla wielu z nich emisja spalin jest znacznie wyższa niż standardy Euro 3 (od 2000 r.) lub Euro 4 (od 2005 r.) (...) Według raportu Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami w roku 2013 transport drogowy był największym źródłem emisji tlenków azotu (31,8 proc.)" - podkreślają posłowie w uzasadnieniu projektu. Szlaban na wjazd dla samochodów emitujących dużo spalin ma poprawić te statystyki.
Kolejna próba Pomysł ograniczenia wjazdu do centrów miast starszymi samochodami nie jest nowy. Pojawił się w Polsce już w pierwszej połowie 2015 roku. Projekt przepisów był bliski trafienia do laski marszałkowskiej, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło - prawdopodobnie ze względu na zbliżające się wybory parlamentarne.
Ograniczenia wprowadzono jednak za granicą. W wielu niemieckich miastach funkcjonują strefy, do których wjazdu nie mają auta niespełniające norm Euro 3, Euro 4 lub Euro 5. Do Paryża od poniedziałku do piątku nie mogą wjechać auta wyprodukowane przed 1997 rokiem. Jakie są efekty takich zakazów?
Paryż liczy, że do 2020 roku poziom smogu ma zmniejszyć się o połowę. Na razie na wartości straciły samochody, które objęte są zakazem. Zdaniem organizacji „40 milionów kierowców”, która stara się o odszkodowania od władz stolicy Francji, na rynku wtórnym takie pojazdy są o 46 proc. tańsze niż przed wprowadzeniem zakazu.
Poprawa na papierze
Czy w Polsce będzie można spodziewać się efektów podobnych do oczekiwanych w Paryżu? Raczej nie. Problem w tym, że nalepki, które miałyby uprawniać do wjazdu do miasta, prawdopodobnie będą wydawane bez kontroli rzeczywistego poziomu emisji – podobnie jak jest to w przypadku naklejek potrzebnych u naszych zachodnich sąsiadów.
- Nalepki ekologiczne, które obowiązują na terenie Niemiec, wydajemy na podstawie daty pierwszej rejestracji samochodu - mówi nam pracownik jednej ze stacji kontroli pojazdów. - W naszej stacji diagnostycznej nie ma urządzeń, które mogłyby określić rzeczywisty poziom emisji zanieczyszczeń samochodu – dodaje.
Certyfikacja polega więc na założeniu, że jeśli data pierwszej rejestracji samochodu jest późniejsza od daty wprowadzenia kolejnej normy emisji spalin, musi on spełniać daną normę. Na przykład auta zarejestrowane pierwszy raz po 2009 roku spełniają normę Euro 5. Tak jest jednak tylko w teorii. W Polsce niczym nadzwyczajnym nie jest wycinanie filtrów cząstek stałych w autach z silnikami Diesla - w końcu generują one spore koszty eksploatacyjne. Są nawet zakłady, które specjalizują się w takich usługach. Efekt ekologiczny będzie więc słabszy od oczekiwanego.
Źródło: PAP, Automotive News Europe
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska