Opel Crossland X: styl miasta
Zapowiedź tego modelu mogła się wydawać ekstrawagancją ze strony Opla. Co prawda segment SUV-ów i crossoverów kontynuuje zwycięski marsz przez Europę, ale czy rzeczywiście w gamie niemieckiej marki jest miejsce dla dwóch samochodów o podwyższonym zawieszeniu i zbliżonej długości? Producent przekonuje, że tak. Na rynku nie będzie mu jednak łatwo.
Styl w mieście
Mokka jest niekwestionowanym hitem sprzedaży Opla. Niewielki samochód o genach predystynujących do zjeżdżania z asfaltu i muskularnej sylwetce nie mógł się nie sprzedać. Choć Crossland X to samochód, który jest tylko o 7 cm krótszy od zmodernizowanej Mokki X, ma zupełnie inny charakter. Nie występuje on w wersji czteronapędowej, a najmocniejsza jednostka w gamie silników dysponuje mocą 130 KM. Dla przyszłych nabywców tego modelu nie są to jednak najważniejsze parametry.
Nowość Opla to propozycja dla tych, którzy szukają miejskiego crossovera. Takiemu nabywcy nowe auto może zaoferować więcej, niż na pierwszy rzut oka można byłoby się spodziewać. Crossland X okazuje się rozsądnym wyborem dla tych, którzy wymagają od samochodu zdolności do pokonywania wysokich krawężników oraz funkcjonalności. Na tę ostatnią składają się m.in. bagażnik o pojemności aż 520 l, system przesuwania kanapy o 15 cm czy wygodne fotele, które zaprojektowano z uwzględnieniem anatomicznych potrzeb placów kierowcy i pasażera.
Gdybyśmy do Crosslanda X przyłożyli „płaską” miarę tradycyjnych segmentów samochodów, niemieckie auto o długości 4,21 m plasuje się pomiędzy przedstawicielami pojazdów miejskich i kompaktowych. Styliści Opla przekonują, że położyli duży nacisk na wizualną stronę projektu. Rzeczywiście, auto wyróżnia się z gąszczu podobnych nadwozi sunących co dzień naszymi ulicami za sprawą przebiegu tylnych okien i sąsiadujących z nimi słupków kończących samochód. Uwagę zwraca również śmiałe przetłoczenie, które nadaje charakteru samochodowi widzianemu z boku.
Zaskoczenie we wnętrzu
O ile z zewnątrz Crossland X wpisuje się w formułę popularnych obecnie crossoverów, to we wnętrzu zdaje się iść w awangardzie. Jej najbardziej jaskrawym przejawem jest możliwość wyposażenia auta w wyświetlacz przezierny, na którym prezentowana jest wartość rozwijanej prędkości, graficzna reprezentacja znaku obowiązującego ograniczenia prędkości oraz wskazówki nawigacji. W końcu HUD nie jest dostępny w każdym modelu tego segmentu. Pozytywne zaskoczenie budzić może również liczba gniazd USB i możliwość bezprzewodowego ładowania telefonu na półce przed lewarkiem zmiany biegów. Tu jednak pewien minus – nie każdy nowoczesny telefon się tam mieści.
W środku postawiono przede wszystkim na wygodę. Jej poczucie budują głównie wspomniane wcześniej fotele, którym pod względem ergonomii w istocie nie da się wiele zarzucić. Osobiście wolę, gdy zapewniają one nieco większy stopień podtrzymywania podczas pokonywania łuków, ale w końcu nie jest to auto do bicia rekordów prędkości. Ergonomia miejsca pracy kierowcy wymaga przyzwyczajenia, ale już po chwili poczujemy się jak u siebie w domu. Na plus należy zaliczyć fakt, że Opel nie zrezygnował z fizycznych przycisków do regulacji klimatyzacji i nawiewu. Dziś, w dobie wszędobylskich ekranów dotykowych, jest to coraz częstsze zjawisko. Taka zmiana wpływa pozytywnie na wygląd samochodu, ale zmniejsza jego walory praktyczne.
Chwilę warto poświęcić szerszemu omówieniu systemu zmiany pozycji kanapy. To użyteczne rozwiązanie pozwala przesunąć o 15 cm kanapę w całości albo tylko jedną z jej części, wyznaczonych z zachowaniem proporcji 40/60. Gdy kanapa jest przesunięta do tyłu, pasażerowie nie mają powodu do narzekania na ilość miejsca na nogi. Do dyspozycji podróżnych jest jednak mniej miejsca na bagaże. Po przesunięciu kanapy maksymalnie do przodu pojemność bagażnika rośnie z 410 do imponujących 520 l. Trudno wówczas jednak umieścić stopy we właściwym miejscu czy opuścić pojazd.
Zmieszana krew, czyli wrażenia z jazdy
Wszyscy, którzy śledzą zmiany w motoryzacyjnym światku, wiedzą już, że Opel jest marką znajdującą się w wachlarzu francuskiego PSA. Crossland X jest właśnie efektem tego mariażu. Kiedy otworzymy maskę auta, nie znajdziemy tam dużego logo Opla na osłonie silnika. Zamiast niego tu i ówdzie dojrzeć można niewielkiego lwa lub szewron, będące znakami firmowymi Peugeota i Citroena. Nie jest to przypadek. Z koncernu PSA pochodzą jednostki, które napędzają nowego Opla. Zwolennicy diesli mogą wybrać pomiędzy dwoma wariantami motoru o pojemności 1,6 l - 99 KM lub 120 KM. Stawiając na benzynę, musimy zdecydować się na trzycylindrowy silnik o pojemności 1,2 l i mocy 81 KM, 110 KM lub 130 KM. Podczas testu mieliśmy okazję jeździć dwoma ostatnimi wariantami.
Słabszy silnik sparowany był z automatyczną, sześciobiegową przekładnią zapożyczoną od japońskiej firmy Aisin. Klasyczny automat właściwie dobiera biegi, ale zauważyć można nieco wolniejsze tempo zmiany przełożeń w reakcji na nagłe wciśnięcie pedału przyspieszenia, niż jest to w przypadku skrzyń dwusprzęgłowych.* Przyspieszenie do 100 km/h w 11,1 s i maksymalna prędkość wynosząca 187 km/h* to parametry, które powinny zadowolić podczas codziennej eksploatacji. Podczas jazdy trasą, w przebiegu której sporo było górskiego terenu, zanotowaliśmy spalanie na poziomie 7,3 l/100 km.
Samochód z 130-konnym silnikiem i manualną przekładnią okazał się o wiele bardziej dynamiczny (9,1 s do „setki") i bardziej oszczędny. Spalanie na równym terenie wyniosło 5,4 l/100 km. Do pracy tej skrzyni biegów trzeba się jednak przyzwyczaić. Ze względu na wysoki lewarek długi jest jego skok, a właściwe trafienie podczas redukcji z piątego biegu na czwarty wcale nie jest regułą. Praca skrzyni biegów żywo przypomina to, z czym możemy się zetknąć w nowym Citroenie C3.
Podwozie Crosslanda X to kompromis pomiędzy sztywnością a miękkością ze wskazaniem na to drugie. Ukierunkowane na skuteczne tłumienie nierówności zawieszenie podczas szybkiego pokonywania zakrętów może okazać się nie do końca pewne, ale za to zapewnia niezły komfort przy podróżowaniu drogami o złej nawierzchni. Układ kierowniczy jest poprawny, a wyciszenie kabiny pasażerskiej dobre z wyjątkiem szumów powietrza pojawiających się przy prędkościach autostradowych.
Podsumowanie
Opel Crossland X to propozycja skierowana do, jak się okazuje, całkiem sporej grupy zmotoryzowanych, którzy chcą mieć samochód na nieco większych kołach i o podniesionym zawieszeniu, ale używają auta głównie w mieście. Cennik samochodu zaczyna się kwotą 59 950 zł, jednak za te pieniądze otrzymujemy auto z silnikiem 1,2 l o mocy 81 KM. Dla wielu kierowców to po prostu za mało. Opel ze 110-konnym benzyniakiem kosztuje przynajmniej 70,8 tys. zł, a z silnikiem o mocy 130 KM - 72,8 tys. zł. W przypadku diesla o mocy 99 KM zapłacimy przynajmniej 74,3 tys. zł, a za 1,6 CDTI o mocy 120 KM już 80 tys. zł.
Oplowi na horyzoncie nie brakuje groźnych rywali. Honda HR-V, która również nie występuje z napędem na cztery koła, dysponuje dużym bagażnikiem, a dodatkowo znacznie pewniej pokonuje zakręty. Francuzi mogą przeciwstawić Oplowi Peugeota 2008 czy nieco mniejszego Renault Captura, a swoje trzy grosze do tego segmentu niebawem wprowadzić ma również Skoda. Crosslandowi X nie będzie więc lekko.