Kierowcy masowo nie zatrzymują się na zielonej strzałce. Mandaty mogą sypać się tysiącami
Najczęściej popełnianym przez kierowców wykroczeniem jest przekroczenie prędkości – tak przynajmniej można wnioskować, patrząc na policyjne statystyki. Problem polega na tym, że najczęściej funkcjonariusze kontrolują tylko prędkość, nie pilnując innych przepisów. Postanowiłem sprawdzić, co by się stało, gdyby policja wystawiała mandaty za niezatrzymanie się przed zieloną strzałką.
Wystarczył krótki spacer do najbliższego skrzyżowania i chwila obserwacji, aby wyciągnąć wnioski. Kierowców, którzy faktycznie zatrzymali się przed zieloną strzałką w ciągu kilkudziesięciu minut obserwacji, można policzyć na palcach jednej ręki. Niektórzy zwalniali, powoli wjeżdżając na przejście, inni zatrzymywali się już na nim, widząc zbliżającego się pieszego, ale kierowców, którzy wykonali wszystko poprawnie, zgodnie z literą prawa, było zaskakująco niewielu.
Nie brakowało też osób, które zupełnie za nic miały kwestię bezpieczeństwa. Nawet nie zwalniały, mijając zieloną strzałkę, a wielu tak się spieszyło, że przejeżdżali nawet po jej zgaśnięciu. Ciekawe, czy gdyby ich zapytać, czy jeżdżą na czerwonym świetle, to by w ogóle byli świadomi, że robią to bez mrugnięcia okiem.
Jak widać na filmie, wystarczyło kilka zmian świateł i udało mi się nagrać 20 osób, które nie zatrzymały się poprawnie na zielonej strzałce. Jest to tak częste przewinienie, że również taksówkarze czy kierowcy autobusów za nic mają ten przepis.
Zielona strzałka włączająca się przy czerwonym świetle ma za zadanie upłynnić ruch i bez wątpienia to robi. Pozbycie się tego rozwiązania powoduje powstawanie korków i szybko udowadnia jego sens. Kierowcy jednak często zapominają, że jest to warunkowe przyzwolenie na przejazd przez skrzyżowanie. Wymaga ono od kierującego zatrzymania się przed strzałką i upewniania się, że nie wymuszą na nikim pierwszeństwa – na pieszym, rowerzyście czy innym pojeździe poruszającym się po ulicy. Takie zatrzymanie się daje też innym uczestnikom ruchu sygnał, że kierowca zna przepisy, uważa na otaczający go ruch i nie ma zamiaru wymusić pierwszeństwa.
Warunkowe dopuszczenie skrętu na czerwonym świetle jest formą większego zaufania do kierowców, ale też wiąże się z obowiązkiem zatrzymania przed strzałką. Niestety, jak udowodniła moja obserwacja, mało kto się stosuje do tego przepisu. Zwolnienie nie zawsze wystarcza. Kilka razy widziałem, jak kierowca jadący powoli musiał się później zatrzymać na środku przejścia, bo dopiero wtedy zauważył przechodnia. W efekcie blokował pasy, a w momencie, gdy je opuszczał, zielona strzałka już się nie świeciła.
Policjanci bardzo rzadko kontrolują kierowców w tej kwestii, ale widać, że wystarczyłoby, aby stanęli przy skrzyżowaniu i nie nadążaliby z wypisywaniem mandatów. Za niezatrzymanie się przed zieloną strzałką grozi kara w wysokości 100 zł i 1 punkt karny. W przypadku kierowców, którzy przejeżdżają na czerwonym świetle jest to już od 300 do 500 zł i 6 punktów karnych.