W Warszawie sekundników przy światłach nie będzie. „To byłby krok wstecz”
Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie tłumaczy, dlaczego nie zdecyduje się na zastosowanie sekundników na skrzyżowaniach.
Nowelizacja przepisów dopuści od 1 lipca montowanie na skrzyżowaniach sekundników wskazujących, jak wiele czasu pozostało do zmiany świateł.
ZDM wyjaśnia, że montowanie ich w Warszawie nie ma uzasadnienia. Żeby poprawnie wskazywać czas, jaki pozostał do zmiany świateł, sekundniki musiałyby działać w trybie stałoczasowym, niezależnie od natężenia ruchu na skrzyżowaniu. To rozwiązanie w Warszawie jest zastępowane sygnalizacją adaptacyjną, która bazuje na systemie czujników wykrywających ruch. Oznacza to, że sygnalizacja płynnie dostosowuje się do sytuacji na drodze.
Na 750 sygnalizatorów w Warszawie 500 z nich działa w tym trybie, a każdego roku liczba ta zwiększa się o kolejnych kilkadziesiąt. ZDM dodaje, że rozwiązanie takie umożliwia wprowadzenie koordynacji między światłami i uzyskanie tzw. „zielonej fali”, co przekłada się na płynność ruchu bardziej niż montowanie sekundników.
Instalowanie czasomierzy na światłach ma wielu zwolenników. Twierdzą oni, że rozwiązanie to upłynnia ruch. Pozwalają wcześniej włączyć pierwszy bieg i przygotować się do ruszenia, dzięki czemu więcej samochodów będzie mogło przejechać na jednej zmianie świateł. Także, gdy pojazdy zbliżają się do sygnalizacji i kierowca zobaczy, że wkrótce zapali się czerwone, będzie mógł wcześniej rozpocząć hamowanie silnikiem, co pozwoli oszczędzić paliwo.
Niektórzy przytaczają jednak przykład z Grudziądza, gdy po wprowadzeniu tego rozwiązania okazało się, że… o 50 proc. wzrosła liczba osób przejeżdżających przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, a o 100 proc. liczba kierowców przejeżdżających przez skrzyżowanie z prędkością większą niż 100 km/h.