Hyundai przygotowując nową ofensywę modelową, odchodzi od oznaczeń w postaci symboli, wracając do sprawdzonych rozwiązań i lepszej rozpoznawalności swoich samochodów. Ze sceny po pięciu latach schodzi ix35, a w jego miejsce pojawia się znacznie nowocześniejszy i lepiej przygotowany do walki w segmencie kompaktowych crossoverów Tucson. Nowy projekt o bardziej europejskiej charakterystyce już wkrótce pojawi się w polskich salonach sprzedaży.
Tucson nazwą nawiązuje do amerykańskiego miasta, podobnie jak większy Santa Fe. Karoserię natomiast zaprojektowano w Europie, a produkcją zajmą się czeskie zakłady. Najnowsze dziecko Hyundaia bazuje na rozwijanej systematycznie technologii i rozwiązaniach opracowanych przez Koreańczyków. Globalny koncern jest samowystarczalny i zdecydowaną większość części wytwarza we własnych fabrykach. Model wymiarami zbliżony jest do Mazdy CX-5. Gabaryty przewyższają schodzącego z rynku Volkswagena Tiguana i Kię Sportage. W stosunku do poprzednika, nieznacznie urósł. Nadwozie ma 447,5 centymetra długości, 185 cm szerokości i 164,5 cm wysokości.
* ILE WART JEST TWÓJ SAMOCHÓD? MOŻESZ SIĘ ŁATWO PRZEKONAĆ * Pasem przednim wyraźnie nawiązuje do wspomnianego wcześniej Santa Fe, zaś tył, zwłaszcza od linii zderzaka, dość mocno przypomina Jeepa Cherokee. Wcześniejsza generacja była najchętniej wybieranym modelem koncernu na Startym Kontynencie, a widoczny na zdjęciach samochód ma wszelkie atuty, aby wskoczyć na podium najszybciej rozwijającego się segmentu ostatniej dekady. Trzeba przyznać, że karoseria prezentuje się bardzo atrakcyjnie, zaś samochód wygląda na znacznie droższy, niż jest w rzeczywistości. To zasługa wielu przetłoczeń, chromowanych ozdób, wysoko poprowadzonej linii okien i wydatnego grilla z czterema poprzecznymi, srebrnymi listwami.
Nieco mniej spektakularnie przestawia się sytuacja wewnątrz. W tej kwestii Koreańczycy muszą jeszcze popracować, aby dogonić europejskich konkurentów. Nie jest źle, jednak przydałoby się więcej polotu. Względem poprzednika, wyraźnie lepsze są materiały wykończeniowe. Spora część plastików jest miękka w dotyku, a całość solidnie spasowana. Niższe partie deski rozdzielczej wykonano z twardych tworzyw, jednak to akurat typowe dla przedstawicieli tego segmentu.
Bardzo dobrze natomiast na tle rywali wypada przestronność wnętrza. Zarówno z przodu jak i z tyłu miejsca jest pod dostatkiem. Na bagaże wygospodarowano również potężny bagażnik o pojemności 513 litrów. Dzięki rozstawowi osi wynoszącemu 267 centymetrów i niezbyt obszernym fotelom, w drugim rzędzie pasażerowie o wzroście do 190 cm bez problemów przyjmą dogodną pozycję. Kierowca może za to narzekać na przeciętne wyprofilowanie oparć i średniej jakości lewy podłokietnik.
Chcąc nawiązać rywalizację z najlepszymi, Hyundai postawił na długą listę elektronicznych gadżetów. Najważniejszą zmianę stanowi możliwość dokupienia dotykowego ekranu o przekątnej 7 cali. Jego grafika wygląda lepiej niż w Tiguanie, a prostota obsługi sprawi, że ustawimy pożądane parametry bez odrywania uwagi od drogi. Ponadto Tucsona zaopatrzymy w dwustrefową klimatyzację automatyczną, podgrzewane i wentylowane fotele, podgrzewaną kierownicę i panoramiczne, otwierane okno dachowe. Przestarzale wypada pod tym względem brak możliwości otwarcia czterech szyb poprzez jedno wciśnięcie przycisku. Patent od lat stosowany u konkurencji, a pośród japońskich i koreańskich konstrukcji wciąż postrzegany jako nieosiągalny luksus.
Wśród jednostek napędowych prym wiedzie dwulitrowy diesel o mocy 184 koni mechanicznych. Współpracuje z 6-stopniową przekładnią automatyczną lub manualną. Do tego występuje z napędem na jedną albo dwie osie. Nieco niżej w cenniku znajdziemy jego 136-konną odmianę, 1,7 CRDi generujący 116 KM i dwa motory benzynowe, w tym jeden turbodoładowany (1,6 T-GDI 175 KM). Najbogatsza specyfikacja widoczna na zdjęciach to flagowy wariant z najmocniejszym turbodieslem. Został dodatkowo wyposażony w system AWD i automatyczną skrzynię biegów. Sporą moc rozwija harmonijnie, ale bez większych fajerwerków. Dynamikę osłabia dość leniwa charakterystyka automatu. Układ kierowniczy funkcjonuje poprawnie, jednak nie zapewnia takiej precyzji, jak chociażby mechanizm stosowany w Maździe CX-5. Dobre wyciszenie kabiny gwarantuje komfortowe utrzymywanie wskazówki obrotomierza do wartości 3 tysięcy obr./min. Bliżej czerwonej skali do uszu podróżujących zacznie docierać stosunkowo nachalny dźwięk ropniaka. Zużycie paliwa w cyklu średnim
utrzymuje się na poziomie 7,5 litra.
Mimo niezbyt sportowych nastawów układu jezdnego, Tucson pewnie czuje się w ciasnych zakrętach i na dziurawych nawierzchniach. Sprężyste zawieszenie radzi sobie z niewielkimi ubytkami w asfalcie, problemy wykazując jedynie na poprzecznych przeszkodach. Precyzję prowadzenia można według producenta zwiększyć poprzez uruchomienie trybu sportowego, ale zmiany w praktyce są ledwie odczuwalne. Niemniej, całość buduje bardzo dobre wrażenie i wpisuje się jakość zarezerwowaną dotąd dla europejskich przedstawicieli gatunku.
Ceny Tucsona nie zostały jeszcze ustalone. Wiadomo jednak, że flagowa specyfikacja z dieslem, systemem AWD i automatem powinna kosztować około 115 tysięcy złotych. Możemy zatem przypuszczać, że bazowy wariant z wolnossącym, benzynowym 1,6 GDI zostanie wyceniony na około 65 tysięcy. Oficjalny debiut już za kilka tygodni. Konkurenci ze Starego Kontynentu mają wreszcie solidnego, koreańskiego rywala.
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl