Mówiło się o tym już od jakiegoś czasu. Teraz informacja o używaniu ludzkich zwłok przez koncerny samochodowe wyszła na jaw. Ciał martwych ludzi firmy motoryzacyjne używają do sprawdzania swoich najnowszych wynalazków. Giganci jednak cały czas trzymają sprawę w wielkiej tajemnicy - źle działa to na nasz wizerunek - mówią zgodnie.
Kiedy producenci samochodów czy niezależne firmy zajmujące się rozbijaniem samochodów i badaniem ich bezpieczeństwa pokazują filmy lub zdjęcia z testów zderzeniowych, w ich kabinach najczęściej siedzą charakterystyczne żółte manekiny. W latach 80. ubiegłego stulecia, w USA, charakteryzowano je na postaci ze znanych kreskówek. Jednak większość z rozwiązań dotyczących bezpieczeństwa było sprawdzonych i dokładnie przetestowanych na ludzkich zwłokach. Dzięki takim badaniom mamy między innymi elastyczne przednie szyby, składającą się kolumnę kierownicy, czy nawet trzypunktowe pasy bezpieczeństwa.
* TUTAJ ZOBACZYSZ NA FILMIE, JAK DZIAŁAJĄ REWOLUCYJNE PASY * Jednak skąd brać zwłoki? Przecież producenci aut nie mogą tak po prostu przyjść do kostnicy i zażądać kilku ciał. Nie mają takich prawnych możliwości. Stąd wzięła się właśnie współpraca z wyższymi uczelniami. Wszystko zaczęło się jeszcze przed II Wojną Światową. W 1930 r. kilku naukowców ze stanowego uniwersytetu Wayne w Detroit, zrzuciło zwłoki do szybu windy, aby sprawdzić, jakie obrażenia odniesie ludzkie ciało po takim wypadku. Od tego wydarzenia wszystko się zaczęło. Każda część wyposażenia auta, począwszy od kolumny kierowniczej, przez krawędzie desek rozdzielczych, po boczne poduszki bezpieczeństwa była sprawdzana na zwłokach.
Uniwersytety w swoich badaniach są wspierane przez National Highway Traffic Safety Administration - amerykańską agencję rządową, odpowiedzialną za bezpieczeństwo na drogach. Zrobiło się o nich głośno, kiedy sprawdzali przypadki samodzielnie przyspieszających aut Toyoty. Agencja, co roku dysponuje potężnym budżetem, którego część przeznacza na testy z udziałem ludzkich korpusów. Pieniądze, jako dotacje są przekazywane różnym uczelniom w USA. Podobne fundusze mają również koncerny, które sponsorują poszczególne wydziały uniwersytetów. Mimo tego, producenci za wszelką cenę starają się trzymać z dala od skojarzeń z badaniami, w których używano ciał martwych ludzi. Kiedy w 2008 r. jeden ze szwedzkich naukowców zdradził w wywiadzie, że General Motors i SAAB prowadzi takie testy, oba koncerny bardzo szybko zaprzeczyły tej
informacji. Wszystko bierze się z tego, że pod koniec lat 70. w USA, Parlamentarna Komisja Nadzoru Badań zażądała dowodów, że takie przedsięwzięcia są konieczne i miarodajne. Niestety naukowcy nie potrafili udowodnić swojej racji. Musieliby przecież wykonać takie same testy na zwłokach i żywych ludziach, a to stanowczo by nie przeszło.
Dzięki takim kontrowersyjnym próbom, amerykański Ford wprowadził swoją najnowszą innowację. W nowym Explorerze, na tylnej kanapie zainstalował specjalne pasy bezpieczeństwa, które mają ukryte w sobie poduszki bezpieczeństwa. Aby użyć takiego rozwiązania, Ford musiał dać jednak odpowiedź na zasadnicze pytanie. Czy mimo tego, że nowy pas ma poduszkę, będzie lepiej chronił pasażerów tylnego rzędu niż zwykły? Albo co gorsza, czy eksplozja poduszki nie zabije śpiącego w foteliku dziecka.
Oczywiście na wszystkich zdjęciach i filmach, Ford pokazuje całą rodzinę (sic!) naszpikowanych elektroniką, specjalnych manekinów zapiętych w nowe pasy. Nawet to nie dało ostatecznej odpowiedzi czy i jakie obrażenia wewnętrzne mogły zadać pasy. I tutaj ponownie z pomocą przyszły trupy. Badaniami zajął się Instytut Badań nad Transportem uniwersytetu stanowego Michigan. Podczas takich testów, zwłoki są specjalnie przygotowywane. Całe ciało jest wkładane w specjalny kombinezon z czujnikami. Zakrywana jest również twarz - częściowo z przyczyn naukowych, częściowo w związku z szacunkiem dla zmarłych. Również ręce i nogi, jeśli są cały czas przyczepione do ciała, są dodatkowo przytwierdzane, by nie przeszkadzały w badaniach.
Oczywiście uczelnie, które prowadzą takie próby mają specjalne procedury, które pozwalają w odpowiedni sposób pozyskać i pozbyć się zużytych zwłok. O tym jak wypadł nowy wynalazek, naukowcy przekonali się na zdjęciach rentgenowskich oraz w wyniku sekcji zwłok. Wyniki badań przekazano do NHTSA - ci od Toyoty - która pozwoliła na ich wprowadzenie do produkcji. Niestety, do wyników nikt, poza Fordem i NHTSA, nie ma dostępu i nie wiadomo, jak spisało się nowe rozwiązanie. Jednego możemy być pewni - pasy nikogo nie powinny skrzywdzić, przecież dopuszczono je na rynek.
Albert King, profesor z uniwersytetu stanowego Wayne, guru tego typu badań, który od 1966 r. pracuje przy testach ze zwłokami twierdzi, że wcześniej trupy wykorzystywano nawet raz w miesiącu. Jednak dzisiaj częstotliwość testów znacznie spadła. Obecnie przeprowadza się zaledwie kilka rocznie. King ocenia, że te kontrowersyjne działania ocaliły około 8,5 tys. osób rocznie.
Jak się okazuje zwłoki wykorzystywane są również przez specjalistów z innych dziedzin. Testy na uniwersytecie Wayne pozwoliły opracować bezpieczne kaski dla graczy w amerykański futbol. Również NASA używała trupów w swoich badaniach. Martwymi ciałami, a dokładniej głowami, nie gardził też Departament Bezpieczeństwa USA.
* TUTAJ ZOBACZYSZ NA FILMIE, JAK DZIAŁAJĄ REWOLUCYJNE PASY * Jak mówią sami naukowcy, pomimo zaawansowanych komputerów i modeli matematycznych, niektóre obrażenia najlepiej widać na ludzkim ciele. Dopóki będą powstawać nowe wynalazki, które mają bezpośredni wpływ na ludzkie zdrowie, dopóty nasze zwłoki będą w cenie.
WP: Jakub Wielicki * Wybierz urodzinowe logo WP!*