Test: Suzuki GSX-8R - sztuka uniwersalności
Wygląda jak rasowy ścigacz, ale podróżuje się na nim wygodnie i z powodzeniem może pełnić rolę jedynego, uniwersalnego motocykla. GSX-8R to jeden z najlepszych modeli w klasie – wad po prostu trudno się doszukać.
Suzuki popisało się podczas premiery GSX-8S. Zupełnie nowy naked z zaprojektowanym od zera silnikiem zachwycał dosłownie po przejechaniu już kilku metrów. Lekki, zwrotny, dynamiczny – na próżno szukać w nim wad. Teraz w ofercie pojawiła się wersja 8R.
I jeśli myślicie, że R oznacza sportowe doznania, to muszę was zmartwić – R oznacza po prostu zamontowanie kierownicy typu clip-on oraz dodanie owiewki, co sprawia, że ten model jest jednym z najładniejszych na rynku. Jest odpowiednio atletyczny, ale nie agresywny.
Ta sportowa owiewka może wprowadzać w błąd. Pozycja jest wyprostowana, podnóżki nie sprawiają, że musimy siedzieć złożeni jak scyzoryk. Jedynym mankamentem mogą być nieco za małe lusterka. Nie widzę problemów by tym motocyklem jechać w trasę, choć trzeba sobie uświadomić, że malutka szyba nie zapewnia szczególnej ochrony od wiatru. W międzyczasie można zahaczyć o tor, wyszaleć się i wygodnie wrócić do domu. O szerokim zastosowaniu 8R niech świadczą też opcjonalne kufry o pojemności nawet 20 l każdy.
Pomimo tego, że w danych technicznych nie widać różnic w stosunku do nakeda, tutaj zaszła spora zmiana. Widelec KYB zastąpiono konstrukcją Showa z większym niż standardowo tłokiem. 8R wydaje się nieco twardsze i stabilniejsze od 8S, jakby Japończycy jednak próbowali rozróżnić te dwa modele. Różnica jest zauważalna, zauważalna jest też praca systemu kontroli trakcji (oczywiście w zależności od ustawień). 8R rewelacyjnie słucha się poleceń i daje radość z pokonywania zakrętów, nawet jeśli akcent postawiony jest na uniwersalność. Katalogowe 205 kg wydaje się przesadą - motocykl zachowuje się jakby był znacznie lżejszy.
Największą zaletą bliźniaków jest silnik. Dwucylindrowa jednostka ma 85 KM i 78 Nm, z czego 85 proc. z nich jest już dostępnych przy 4 tys. obrotów. W praktyce oznacza to, że w mieście można wbić trójkę i zapomnieć o zmianie biegów. Motor zdecydowanie "lubi jechać środkiem", a pod sam koniec użytecznych obrotów można wyczuć lekki spadek formy. Nie zmienia to faktu, że jest to rewelacyjna jednostka, która po całym dniu upalania na torze zużyje nawet tylko 5 l benzyny na sto kilometrów.
GSX-8R wyceniane jest na 44 900 zł. Jest to cena niemal identyczna jak za Hondę CBR650R z systemem e-clutch (w olbrzymim skrócie działającym jak rozbudowany quickshifter) czy Yamahę R7, nieznacznie tańszy jest Triumph Daytona. Argumentem za Suzuki jest uniwersalny charakter – bo przecież nie każdy może pozwolić sobie na kilka różnych maszyn. Tutaj dostajemy je w jednej, bardzo dobrej i przyjaznej dla kierowcy paczce.