Turbodoładowane silniki stają się coraz popularniejsze. Najczęściej towarzyszą silnikom Diesla, ale zaczynają trafiać do małych, oszczędnych jednostek.
Eksperci szacują, że za 10 lat turbiny będą kryć się pod maską ponad 70 proc. nowych aut. Powodem jest większa oszczędność paliwa przy zachowaniu poprawnych osiągów - w dieslach mogą one sięgnąć nawet 40 proc., a w autach benzynowych - 20 proc. Oprócz mniejszej uciążliwości dla portfela oznacza to duży wkład w zmniejszenie emisji szkodliwych substancji do atmosfery.
Wspomniane zalety aut wspomaganych przez turbiny nie powinny jednak przysłaniać wad takiego rozwiązania. A dane udostępnione przez firmę Warranty Direct pokazują, że awarie "uturbionych" jednostek zdarzają się o blisko połowę częściej od silników wolnossących. W Wielkiej Brytanii średni koszt naprawy pojazdu z literą "T" na klapie wynosi blisko 4 tys. zł., czyli o połowę więcej niż tradycyjnego. Najgorsze zaś przypadki wymagały wydania blisko 11 tys. zł!
W najgorszej sytuacji są klienci, którzy decydują się na jednostkę benzynową wspomaganą przez turbinę - psują się one częściej, a ich naprawa jest droższa. Póki co, większość turbodoładowanych pojazdów to diesle - ponad 85 proc. pojazdów obsługiwanych przez Warranty Direct zatrzymują się przy dystrybutorach z olejem napędowym.
Duże znaczenie ma obsługa silnika - zdarzają się kierowcy, którzy nie zdają sobie sprawy, że pod maską pracuje turbina. A przestrzeganie podstawowych zasad jej eksploatacji, jak pozostawienie silnika pracującego na wolnych obrotach po dynamicznej jeździe, zmniejsza ryzyko drogiej naprawy.
Źródło:
[
]( http://www.carfocus.pl )