Przeszukania siedziby VW i domów pracowników w związku z aferą spalinową
W związku z aferą wokół manipulowania przez Volkswagena testami emisji spalin w silnikach Diesla przeprowadzono w czwartek rozległe rewizje w siedzibie koncernu w Wolfsburgu i w innych miejscach - poinformowała lokalna prokuratura w Brunszwiku.
Według jej komunikatu "celem przeszukania było zabezpieczenie dokumentów i nośników danych, które w związku z wchodzącymi w grę czynami karalnymi mogą pomóc w ustaleniu dokładnego sposobu działania pracowników firmy zaangażowanych w manipulowanie pomiarami spalin samochodów dieslowskich oraz ich tożsamości".
* ILE WART JEST TWÓJ SAMOCHÓD? MOŻESZ SIĘ ŁATWO PRZEKONAĆ *
Jak powiedziała rzeczniczka prokuratury, poza biurami koncernu przeszukano także budynki prywatne i mieszkania pracowników Volkswagena w różnych miejscach kraju związkowego Dolna Saksonia. W akcji uczestniczyło trzech prokuratorów i około 50 funkcjonariuszy zajmującego się przestępczością zorganizowaną dolnosaksońskiego Krajowego Urzędu Kryminalnego (LKA). Bliższych szczegółów ze względu na dobro śledztwa nie podano.
- Będziemy ze wszystkich sił wspierać prokuraturę w ustalaniu faktycznego stanu rzeczy i osób odpowiedzialnych - powiedział agencji dpa rzecznik Volkswagena. Dodał, że celem dochodzenia jest uzyskanie "rychłego i pełnego wyjaśnienia (afery), czym Volkswagen jest wysoce zainteresowany". Według rzecznika, w centrali koncernu w Wolfsburgu przekazano śledczym obszerny zbiór dokumentów.
O instalowaniu w produkowanych przez koncern Volkswagena samochodach oprogramowania ograniczającego neutralizację tlenków azotu w spalinach silników Diesla poinformowała w ubiegłym miesiącu amerykańska federalna Agencja Ochrony Środowiska (EPA). Ujawnienie tego faktu wywołało najpoważniejszy na przestrzeni ostatnich lat skandal w globalnej branży motoryzacyjnej, a Volkswagenowi grożą teraz w USA wielomiliardowe kary. Oprogramowanie wyłączało system neutralizacji tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go w razie rozpoznania, że silnik poddawany jest testom. Volkswagen przyznał się, że wykorzystał takie rozwiązanie w łącznie około 11 mln samochodów, z których około 8 mln sprzedano w państwach Unii Europejskiej, w tym 2,8 mln w Niemczech.
Jak zaznaczył rzecznik koncernu, to, czy funkcjonowanie oprogramowania było faktycznie nielegalne, a jeśli tak, to w jakim stopniu, mają jeszcze wyjaśnić prowadzone obecnie w Volkswagenie i poza nim analizy. - Z prawnego punktu widzenia nie jest także jasne, czy w ogóle chodzi tu o zabronione urządzenie wyłączające w sensie norm europejskich - dodał. Do tej pory Volkswagen głosił, że w większości spośród 11 mln samochodów na całym świecie z zainstalowanym oprogramowaniem nie było ono włączone.
Źródło: PAP
ll/moto.wp.pl