Idealny samochód sportowy powinien mieć mocny silnik, doskonałe wyważenie, precyzyjny układ kierowniczy oraz oczywiście napęd na tylne koła... Toyota poszła nieco inną drogą prezentując mocarnego Auriona, w którym cała moc trafia na przednią oś. Czy pojazd ma szanse na rynkowy sukces?
Sam wygląd auta sygnowanego przez TRD zdradza, że pod karoserią drzemią sportowe geny. Dział sportu Toyoty zdecydował się na zmniejszenie prześwitu oraz montaż muskularnych zderzaków z dyfuzorami.
W tylny zręcznie wkomponowano potężne rury wydechowe, zaś z przedniego groźnie spoglądają reflektory przeciwmgielne. Dodatkowo pokrywę bagażnika zwieńczono dyskretnym spojlerem, a wszystkie wloty powietrza wykończono efektowną siatką.
Toyocie nie sposób odmówić zadziorności także, gdy ogląda się ją z profilu. Duża w tym zasługa efektownych kołach z oponami 245/35ZR19 Dunlop Sport Maxx. Doskonała trakcja na zakrętach idzie w parze z wielkimi opóźnieniami w trakcie wytracania prędkości. Z przodu TRD zamontowało aż 325-milimetrowe tarcze oraz 2-tłoczkowe zaciski.
Za tylnymi felgami ukryto wentylowane tarcze w rozmiarze 310 mm oraz tradycyjny zacisk.
Nie mniej atrakcji czeka pod maską. Sześciocylindrowy, widlasty silnik o pojemności 3,5 litra został zestawiony z kompresorem Eaton TVS. W rezultacie na hamowni wyświetlił się wynik 323 KM. Jeszcze atrakcyjniej prezentuje się krzywa momentu obrotowego. Mechaniczne doładowanie sprawiło, że pułap 300 Nm jest osiągany przy zaledwie 1250 obr./min i utrzymuje się aż do czerwonego pola na obrotomierzu! Trudno sobie więc wyobrazić sytuację, gdy do sprawnego wyprzedzania będzie konieczna redukcja biegu. Większośc kierowców nie omieszka jednak skorzystać z przyjemności żonglowania sześcioma biegami automatycznej przekładni.
Moc i moment obrotowy w całości trafiają na przednią oś. Oznacza to, że w skrajnej sytuacji Aurion może najzwyczajniej w świecie pojechać prosto...
Nic dziwnego, że producent zestroił systemy kontroli trakcji w sposób ułatwiający zduszenie poślizgu i ewentualnej podsterowności już w zarodku.
Po ostrym dodaniu gazu przednie opony rozpoczynają rozpaczliwą walkę o przyczepność, która pozwala uzyskać 100 km/h po zaledwie 6,1 sekundy od ruszenia z miejsca. Ćwierć mili zostaje w tyle po 14 sekundach, a maksymalnie można uzyskać 250 km/h. Mocy wystarczyłoby na przekrocznie 300 km/h, ale elektroniczny ogranicznik jest bezwzględny w swoim działaniu.
Klient będzie miał możliwość wyboru dwóch wersji samochodu. Podstawowa została oznaczona jako „3500S”, zaś droższa, a zarazem lepiej wyposażona odmiana otrzyma plakietkę „3500SL”. Jeden z najmocniejszych przednionapędowych samochodów na świecie w wersji „Sports Luxury” został wyceniony w Australii na niecałe 200 000 złotych.
Łukasz Szewczyk