W ciągu ostatniego tygodnia byliśmy świadkami salonu samochodowego w wymarłym mieście, wycofania się polityków oraz małej rewolucji, która pozwala prawie za darmo jeździć najpopularniejszym samochodem w Polsce.
Niezależnie jednak od tego, ile zostawiamy w warsztatach samochodowych, pozostają także wydatki na paliwo. Tego nie da się uniknąć? Nie do końca. Skoda zaprezentowałaOctavię, która jadąc nie spala ani kropli. Posiadanie samochodu elektrycznego w swojej ofercie jest obecnie ambicją każdego znaczącego producenta. Teraz swoją propozycję pokazał koncern Volkswagena. Pod maską czeskiego samochodu znalazł się napędzający przednią oś elektryczny silnik o mocy 60 kW, czyli niespełna 82 KM. Maksymalna moc tej jednostki wynosi jednak 85 kW, co można przeliczyć na niespełna 116 KM. Do dyspozycji kierowcy jest też moment obrotowy w wysokości 270 Nm dostępny w całym zakresie obrotów silnika. Do wyruszenia tym autem w dłuższą trasę skutecznie zniechęca jednak zasięg. Wynosi on 150 km. Do przejechania 100 km auto potrzebuje średnio 20 kWh energii. Przy obecnych cenach prądu oznacza to, że za pokonanie tego
dystansu zapłacimy około 7 zł. By osiągnąć taki wynik w samochodzie spalinowym, trzeba byłoby ograniczyć jego spalanie do 1,3 l/100 km. Tego nie potrafi nawet najoszczędniejszy diesel.
Niestety, elektryczna Octavia nie trafi do klientów. To raczej jeżdżące laboratorium Skody. Na razie pozostaje więc sprawdzony silnik spalinowy. Co prawda ceny benzyny i oleju napędowego będą rosnąć, ale niektóre koncerny przynajmniej sprawiają wrażenie, że chcą z tym walczyć. Jest tak na przykład z Lotosem, który rozbudowuje swoją sieć tanich stacji Optima. Lotos tylko w ciągu ostatniego półrocza uruchomił 50 tych stacji paliw.
Drożejące paliwo było jednym z ważniejszych czynników, przy podejmowaniu decyzji o zakupie nowego samochodu. Jaki jest więc typowy samochód Polaka? Klienci w 2011 r. wybierali oszczędniejsze silniki, na przykład jednostki turbodoładowane o niewielkiej pojemności 1.2- lub 1.4-litrowe. Sporym zainteresowaniem cieszyły się również auta z możliwością zamontowania instalacji gazowej. Zdecydowanie najpopularniejsze w ubiegłym roku były samochody w wersji nadwozia hatchback. Z mody wypadły natomiast małe sedany typu Renault Thalia. W roku, w którym z każdej strony straszeni byliśmy nadchodzącym kryzysem, najczęściej wybieraliśmy samochody różnych klas za ok. 70 tys. zł. Niemniej popularne były kompakty do 55 tys. zł oraz małe auta klasy B do 40 tys. zł. nie brakowało jednak i takich, którzy kupowali SUV-y.
Jak będzie ze sprzedażą aut w tym roku? Jeszcze nie wiadomo. Wiemy już natomiast, że nowe przepisy dotyczące egzaminów na prawo jazdy nie wejdą w życie w lutym. Nie zaczną obowiązywać nawet od lutego, o czym wcześniej się mówiło. Trudności dla zdających zaczną się dopiero od 2013 r. Minister Nowak odroczenie zmian tłumaczy niepokojami, jakie miały miejsce wśród przyszłych kierowców. Nie brakuje jednak osób przekonanych o tym, że po prostu ośrodki egzaminacyjne nie zdążyły wyposażyć się w nowy sprzęt elektroniczny i oprogramowanie potrzebne do przeprowadzenia egzaminu na nowych zasadach.
W tym roku pojawią się natomiast systemy rejestrujące kierowców przekraczających skrzyżowania na czerwonym świetle. System, który rejestruje wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle składa, się z dwóch kamer. Jedna z nich umieszczona jest przed skrzyżowaniem, a druga za nim. System jest aktywowany w momencie, gdy na sygnalizatorze zapala się czerwone światło. Jeśli samochód mimo czerwonego wjedzie na skrzyżowanie, pierwsza z kamer rejestruje zdarzenie, a ta za skrzyżowaniem uwiecznia twarz kierowcy. System sprawdził się w Swarzędzu, a niebawem trafi na drogi krajowe. Inspekcja Transportu Drogowego zamierza kupić piętnaście zestawów takich urządzeń.
Może się wydawać, że jeśli pragniemy ułatwień na drodze, musimy liczyć tylko na producentów samochodów. Na przykład Audi zaprezentowało system, który, przejmie kontrolę nad pedałami i kierownicą podczas jazdy w korku. Niby nic nowego, ale samochody Audi będą wyręczać kierowcę do prędkości dwukrotnie większej niż podobne systemy innych producentów. Może więc za dekadę lub dwie kierowca będzie w ogóle zbędny?
WP:
Tomasz Budzik