Piraci nie są bezkarni. Kupujemy coraz więcej kamerek samochodowych
Z każdym rokiem wydajemy coraz więcej na wideorejestratory. Kierowcom nie chodzi już tylko uchwycenie niezwykłych sytuacji na drodze. Do funkcjonariuszy policji trafia olbrzymia liczba nagrań z wykroczeniami użytkowników dróg, lecz i sami nadsyłający nie są kierowcami bez skazy. Co im grozi?
Wystarczy tylko chwila, by znaleźć w internecie nagrania z niezwykle niebezpiecznych sytuacji na drodze. Filmy zarejestrowane przez kierowców masowo trafiają do sieci, są nawet specjalne kanały, na których publikowane są miesięczne kompilacje wypadków i stłuczek. Część z nich mrozi krew w żyłach, inne pokazują jak bardzo niedoświadczeni i lekkomyślni kierowcy poruszają się po drogach.
Choć moda na nagrywanie sytuacji drogowych przyszła do nas ze wschodu, rejestrowanie codziennych dojazdów do pracy to więcej niż chwilowy trend. Nagrania okazują się niezwykle istotne w przypadku pojawienia się wątpliwości przy zatrzymaniu przez policję czy też w razie stłuczki.
Możliwości nagrywania zdarzeń drogowych jest bez liku. Nie brakuje aplikacji na smartfony, które pozwalają na rejestrowanie obrazu, dźwięku, a nawet prędkości. Zewnętrzne urządzenia również okazują się niezwykle popularne. Corocznie zauważamy zdecydowany wzrost sprzedaży, tendencja utrzymuje się od 3 lat, od początku naszej działalności - powiedział Wirtualnej Polsce Maciej Molka ze sklepu wideorejestratory24.pl.
Miesięcznie do klientów - tylko z tego sklepu - trafiają setki urządzeń. Kierowcy nie oszczędzają.
- Największym zainteresowaniem cieszą się rejestratory ze średniej-wyższej półki, w cenach od 400 do 800 zł - dodaje Molka. - Należałoby podzielić sprzedaż na kamery pojedyncze i podwójne, ponieważ te drugie kosztują od 600 do 1800 zł i tutaj trzeba przyznać, że najczęściej kupowane są te najdroższe, od 1500 zł w górę.
Nawet policja optymistycznie podchodzi do tego trendu, bowiem każda Komenda Wojewódzka Policji ma specjalny adres mailowy, pod który można wysyłać filmy bądź linki do nich. Dzięki temu jeżdżący niebezpiecznie kierowcy mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za wyczyny, których nie zauważył patrol policji. Skrzynki otwarto w 2014 roku, a podczas pierwszych 12 miesięcy funkcjonariusze z samej Małopolski obejrzeli ponad 850 klipów. Konsekwencje wysunięto w ponad 60 proc. przypadków. Pozostali kierowcy uniknęli ręki sprawiedliwości dzięki niskiej jakości filmów czy braku dokładniejszych informacji na temat miejsca zdarzenia.
Przedstawiciele prawa zachęcają do przesyłania klipów, lecz najlepiej umieścić je na zewnętrznym serwerze. Zainteresowanie kierowców co do zakupu wideorejestratorów rośnie, a oni sami stali się bardziej świadomi swoich możliwości. Jak poinformował nas mł. Insp. Sebastian Gleń, Rzecznik Prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, na skrzynkę Stop-Agresji-Drogowej od stycznia do chwili obecnej wpłynęło 579 zgłoszeń od uczestników ruchu. Rok temu było to łącznie 583 wiadomości. Najczęściej nagrywamy pojazdy niewłaściwie zaparkowane. Inne nasze grzechy to zajeżdżanie drogi, nieprawidłowe wykonywanie manewru wyprzedzania oraz przejazdy na czerwonym świetle. Niestety statystykidla całego kraju nie są prowadzone.
Rejestrowanie łamania prawa nie daje nam jednak specjalnych przywilejów. Dlatego też nie powinniśmy ruszać w pościg za piratem drogowym. Jeśli się na to zdecydujemy, policja może wyciągnąć również konsekwencje za nasze wyczyny. Głośny przypadek dotyczył gdyńskiego rowerzysty, który podzielił się nagraniem pirata drogowego, lecz policja chciała ukarać właściciela jednośladu za poruszanie się środkiem jezdni. Choć wideorejestratory nie mają homologacji i prędkość nie będzie miała znaczenia (przynajmniej bez udziału biegłego), policja bardzo dokładnie przyjrzy się np. wyprzedzaniu na podwójnej ciągłej.
Polskie prawo - w przeciwieństwie do np. Szwajcarii - nie reguluje miejsca montażu kamery. Z samymi nagraniami trzeba jednak uważać. O ile przetrzymujemy je na dysku, nic nam nie grozi. Jeśli jednak wrzucimy wideo do sieci, mogą spotkać nas nieprzyjemności - osoby na nagraniu mogą zarzucić nam naruszenie ich dóbr osobistych.
Gdy na skrzynki policji zaczęły wpływać pierwsze filmy, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych musiał zająć stanowisko odnośnie przesyłania tego typu zgłoszeń. Jeśli bowiem na nagraniu bądź zdjęciu, które zrobiliśmy na swój użytek, pojawi się dowód czy materiał, który może stać się dowodem popełnienia wykroczenia bądź przestępstwa, to nie tylko możemy, ale wręcz musimy przekazać tego typu informacje policji lub organom ścigania.