Spośród państw Unii Europejskiej Polska należy do grona tych, w których piesi mogą czuć się najmniej bezpieczni. Wszystko mają zmienić nowe przepisy wzorowane na regulacjach od lat stosowanych na Zachodzie. To może jednak zwiększyć liczbę wypadków, zamiast ją zredukować.
Raport na temat bezpieczeństwa na polskich drogach opublikowany przez Komendę Główną Policji mówi, że w 2013 roku w wypadkach wzięło udział blisko 9,5 tys. pieszych, co stanowi 25 proc. spośród wszystkich poszkodowanych na drogach. Aż 1147 spośród nich poniosła śmierć, co stanowi aż 34 proc. wszystkich ofiar. Najbardziej przerażający jest fakt, że ponad jedna trzecia pieszych potrącenie przez samochód spotyka na przejściu, a więc tam, gdzie powinni oni czuć się bezpieczni. Jak zaradzić tej sytuacji?
Parlamentarny zespół do spraw bezpieczeństwa drogowego pracuje nad nowelizacją prawa o ruchu drogowym, która radykalnie zmieni obowiązujące przepisy. Obecnie pieszy ma pierwszeństwo na przejściu dopiero wówczas, gdy na nie wejdzie. Jeśli mamy do czynienia z drogą o dwóch pasach lub większej ich liczbie, a pomiędzy jezdniami jest wysepka, pieszy wchodząc na nią traci pierwszeństwo. To oznacza, że w takim miejscu można utknąć na dłuższą chwilę, nim uda się wejść na pasy drugiej jezdni.
Zgodnie z propozycją posłów kierowca będzie zobowiązany zatrzymać pojazd, jeśli zauważy pieszego, który zamierza przejść na drugą stronę ulicy po „zebrze”. Takie prawo wymusi na kierowcach większą ostrożność. Trzeba przyznać, że dziś wielu zmotoryzowanych lekceważy tych uczestników ruchu, którzy nie poruszają się samochodem. Do rzadkości należy też widok kierowcy zwalniającego przed przejściem. Przepisy o takim kształcie od dawna funkcjonują w wielu europejskich państwach, m.in. w Austrii, Czechach, Niemczech, a nawet Bułgarii. Czy więc i w Polsce warto je wprowadzić?
Niestety, na drodze do sukcesu w postaci radykalnego obniżenia liczby potrąceń stanąć mogą dwie przeszkody. Pierwsza z nich to słaba jakość infrastruktury. Z raportu sporządzonego przez Najwyższą Izbę Kontroli w połowie 2014 roku wynika, że około 30 proc. poziomych znaków drogowych, a więc również przejść dla pieszych, jest nieczytelnych lub wręcz niewidocznych.
Dodatkowo wiele z nich nie jest oświetlonych co sprawia, że kierowca jadący nocą może zobaczyć pieszego dopiero gdy ten przekroczy krawężnik i padną na niego snopy samochodowych reflektorów. Jeśli jakość przejść dla pieszych się nie poprawi, a mimo to nowe prawo zostanie wprowadzone, należy spodziewać się wręcz wzrostu ofiar wśród pieszych.
Kolejnym problemem związanym z nowymi przepisami jest brak wyraźnego wskazania, że pieszy może wejść na jezdnię tylko wtedy, jeśli zbliżający się pojazd ma szansę się zatrzymać. W nowelizacji mówi się tylko o zakazie wchodzenia bezpośrednio przed zbliżający się pojazd – informuje gazetaprawna.pl. Trzeba jednak pamiętać, że droga hamowania samochodu osobowego jest znacznie krótsza niż ciężarówki z przyczepą, albo tramwaju. Jeśli posłowie nie zmienią zapisów, wymusi to na zarządcach dróg stawianie dodatkowych znaków ograniczenia prędkości przed „zebrami” bądź likwidację przejść, które nie dają pieszym wystarczającego poziomu bezpieczeństwa.
Projekt nowelizacji prawa o ruchu drogowym jest po pierwszym czytaniu. Nie wiadomo jednak, czy rząd zdecyduje się na uchwalenie takiego prawa przed wyborami parlamentarnymi. Mogłoby to zniechęcić do głosowania kierowców.
tb, moto.wp.pl