Inspekcję Transportu Drogowego, która od niedawna administruje fotoradarami, czekają spore wydatki. Trzysta urządzeń, które mają zapewnić bezpieczeństwo na drogach, będzie kosztować 45 mln zł.
Czasy, gdy puszkę fotoradaru można było spotkać "na każdym rogu", zbliżają się do nieuchronnego końca. Przenikliwi urzędnicy po kilku latach porównywania statystyk wypadków stwierdzili, że nie zawsze więcej znaczy lepiej. Zgodnie z nową koncepcją spośród ponad tysiąca masztów na fotoradary ma pozostać tylko około trzystu. W tych, które pozostaną, zawsze ma być jednak urządzenie rejestrujące przekraczanie prędkości.
Co dzięki temu zyska społeczeństwo? Ma być bezpieczniej. Oklejone żółtą folią puszki mają być z daleka widoczne, podobnie jak poprzedzające je oznakowanie. Takie rozwiązanie ma sprawić, że kierowca - także w nocy - z daleka zauważy fotoradar i nie będzie rozpraszał swojej uwagi, szukając wzrokiem złowrogiego "oka". Nieuchronność kary za przekroczenie prędkości i skupieni na sytuacji drogowej kierowcy mają być przepisem na podwyższenie poziomu bezpieczeństwa na polskich drogach. Będzie to jednak kosztowne.
Spośród przejętych przez ITD (Inspekcja Transportu Drogowego - dop. red.) fotoradarów nie wszystkie nadawały się do dalszej eksploatacji. Powstała więc konieczność zakupu nowych. Będzie to około 300 fotoradarów. Niebawem zostanie na nie rozpisany przetarg, a transakcja będzie zrealizowana na przełomie tego i przyszłego roku. Oprócz tych urządzeń ITD zamierza również kupić około 20 fotoradarów do odcinkowego pomiaru prędkości i urządzenia rejestrujące samochody, które przejeżdżają skrzyżowanie na czerwonym świetle.
Zakup jednego fotoradaru to koszt przekraczający 100 tys. zł. Jeśli dodamy do tego koszt montażu urządzenia, można szacować, że jeden nowy fotoradar na drodze będzie kosztował podatników 150 tys. zł. Trzysta takich urządzeń to już 45 mln zł., a należy do tego dodać koszt zakupu fotoradarów do odcinkowego pomiaru prędkości.
Za te pieniądze można wybudować w Polsce nieco więcej niż kilometr autostrady. Czy w takim razie inwestycja planowana przez Inspekcję Transportu Drogowego to wyrzucanie pieniędzy w błoto? Być może nie, jednak pod warunkiem, że system ten zostanie odpowiednio wykorzystany. Fotoradary mają trafić w te miejsca, w których jest najwięcej wypadków, szczególnie z udziałem pieszych. Zakładając, że w masztach na okrągło będą funkcjonowały fotoradary, niewielu kierowców pozwoli sobie na ignorowanie ograniczeń prędkości. Powinno przełożyć się to na zmniejszenie liczby wypadków i ich ofiar.
Byłyby to poważne oszczędności dla budżetu państwa, ponieważ jedna ofiara wypadku to dla społeczeństwa strata w wysokości ok. 1,5 mln zł. By fotoradary lepiej spełniały swoją rolę, ma powstać szczegółowa mapa ich rozlokowania. Na razie dokument nie jest jeszcze gotowy, ale ma powstać, nim nowe fotoradary trafią na drogi.
Być może zmiany w dziedzinie fotoradarów przyczynią się do zmniejszenia liczby ofiar wypadków. Nic jednak nie zastąpi szybkiego poszerzenia sieci bezpiecznych dróg. Nie można oprzeć się wrażeniu, że kupowanie fotoradarów idzie znacznie sprawniej niż budowa autostrad i dróg ekspresowych.
WP: Tomasz Budzik
lop/mw