Kary grzywny od 800 do 1200 zł wymierzył sąd w Ostrowie Wlkp. pięciu mężczyznom oskarżonym o dostarczanie stacjom diagnostycznym dokumentów, na podstawie których właściciele aut otrzymywali bez badań zaświadczenia o ich stanie technicznym i dowody rejestracyjne.
Sprawę poświadczania nieprawdy w zaświadczeniach o stanie technicznym samochodów sprowadzanych z zagranicy ujawniono w 2004 r. w stacjach diagnostycznych w Raszkowie i Kobylej Górze. W śledztwie przesłuchano około trzech tysięcy właścicieli dowodów rejestracyjnych.
"Firmom, zajmującym się sprowadzaniem samochodów z zagranicy, diagności wystawiali zaświadczenia o stanie technicznym aut, których wcale nie widzieli i nie badali" - poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kaliszu - Janusz Walczak.
Dziennie wydawano 30-40 fałszywych zaświadczeń. Każde kosztowało 180 zł i było podstawą do wydania przez starostwa powiatowe dowodów rejestracyjnych. Według prokuratury, w latach 2002-2004 wydano około tysiąca takich zaświadczeń.
Walczak podkreślił, że nie ma gwarancji, iż zarejestrowane w taki sposób auta były sprawne i nie stwarzały zagrożenia dla ruchu drogowego.
Wcześniej, ten sam sąd skazał 12 innych oskarżonych w tej sprawie, którzy dobrowolnie poddali się karze. Właścicielowi stacji sąd wymierzył karę dwóch lat więzienia z zawieszeniem jej wykonania na okres pięciu lat i 50 tys. zł grzywny. 11 diagnostów otrzymało kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata i dwuletni zakaz wykonywania zawodu. (PAP)