Karetka spóźni się do pacjenta? Ratownicy boją się ogromnych rachunków
W Krakowskim Pogotowiu Ratunkowym na początku roku zmieniono zasady ubezpieczenia wszystkich aut należących do szpitala. Kierowcy boją się rachunków na kilka tys. zł za naprawę karetek, więc nie wykluczają wolniejszej jazdy. Trwa spór pomiędzy dyrekcją szpitala a ratownikami.
– Jeżeli Komisja uzna winę pracownika, może go obciążyć finansowo, na podstawie "Kodeksu pracy". Cytuję: "odszkodowanie ustala się w wysokości wyrządzonej szkody, jednak nie może ono przewyższać kwoty 3-miesięcznego wynagrodzenia przysługującego pracownikowi w dniu wyrządzenia szkody". Kwoty, jakimi są obciążani pracownicy, stanowią symboliczne upomnienie za wyrządzenie szkody. W tym roku kosztami obciążono 25 kierowców, średnio na kwotę ok. 120 zł. Trzy sprawy są w toku, a 17 kierowców nie otrzymało żadnego upomnienia – mówi nam Joanna Sieradzka, rzeczniczka prasowa Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Inaczej twierdzą niektórzy ratownicy krakowskiego szpitala. Jeden z kierowców dowiedział się, że musi ze swojej kieszeni wyłożyć 3 tys. zł za uszkodzenie karetki. Jechał na sygnale do pacjenta. To ryzykowna praca, pełno w niej różnych stłuczek czy obtarć. Nikt nie może się zastanawiać, czy zniszczenie auta jest cenniejsze, niż ludzki życie. Kilka miesięcy temu dyrekcja krakowskiego szpitala zmieniła warunki ubezpieczenia AC samochodów należących do KPR, co zaczęło całą burzę.
– Wszystkie samochody (w tym karetki) należące do Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego mają wykupione polisy AC. Samochody które mają mniej niż 6 lat (to ponad 75 proc. taboru), mają ubezpieczenie AC z franszyzą w wysokości 3 tys. zł. Natomiast dla samochodów starszych zastosowano ubezpieczenie tylko od szkody całkowitej. Taka decyzja została podjęta ze względu na drastyczny wzrost składek, jakie zaproponowały firmy ubezpieczeniowe w przetargu na rok 2017 r. Był to wzrost prawie trzykrotny, o kilkaset tysięcy złotych. Ambulanse mają dość dużą szkodowość, ale zwykle dotyczy to drobnych napraw, więc takie rozwiązanie uznano za najbardziej korzystne, porównując wzrost składki do kosztów związanych z naprawami – dodaje rzeczniczka szpitala.
To oznacza, że szkody do wysokości 3 tys. zł powinno pokrywać pogotowie, czyli właściciel pojazdu. Jeden z pracowników twierdzi, że jest inaczej. Według niego, część kosztów jest przerzucanych na kierowcę. Każde zdarzenie jest rozpatrywane przez Komisję Kolizji, Wypadków i Szkód. Jej posiedzenie odbywa się w obecności pracownika. W skład tej komisji wchodzą m.in. Społeczny Inspektor Pracy, eksperci czy pracownicy merytoryczni. To oni decydują, jak dużo zapłaci kierowca. Pracownicy oskarżają szpital, że nie zostali poinformowani o zmianach i czują się zaskoczeni.
Rzecznik prasowy Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego zapewnia:
"Zmiana sposobu ubezpieczania samochodów nie miała wpływu na procedurę postępowania w przypadku szkód w mieniu KPR. W tym zakresie regulamin nie uległ zmianie. (…) Od kilkunastu lat w niezmienionej formie w Krakowskim Pogotowiu Ratunkowym obowiązuje procedura, która jest stosowana w przypadku wszystkich szkód, do jakich doszło w mieniu KPR, nie tylko uszkodzenia ambulansów".
Ratownicy deklarują, że zamierzają skierować sprawę do sądu albo marszałka.
źródło: krknews.pl