Wypadki są smutną codziennością na polskich drogach. Rocznie ma miejsce około 40 tysięcy zdarzeń drogowych. Jak się zabezpieczyć przed ich konsekwencjami? Za pomocą rejestratora jazdy.
Samych kolizji zgłasza się ponad 300 tysięcy rocznie. Analiza wszystkich zajęłaby lata. Często zdarza się, że scenariusze uczestników znacznie się od siebie różnią. Kto mówi prawdę, czyja to wina, kto zapłaci za szkody i poniesie konsekwencje? Wielu kierowców w trosce o swoje finanse oraz kwestie ubezpieczenia i odszkodowań, zaczęło montować niewielkie kamerki rejestrujące wszystko to, co znajdzie się w ich polu widzenia. Otrzymujemy w ten sposób poważny, twardy dowód w sprawie, od którego zależeć mogą dalsze kroki policji, zakładów ubezpieczeń i stan naszego portfela. Historia tych urządzeń sięga wielu lat wstecz, kiedy montowano je na potęgę w ciężarówkach i korzystali z nich przede wszystkim kierowcy zawodowi. Teraz coraz częściej trafiają do samochodów prywatnych.
Kiedyś drogie i dla nielicznych, obecnie dostępne dla każdego. Ceny zestawów spadły, a miniaturyzacja spowodowała, że nie zagracają już naszego wnętrza samochodu. Wielu twierdzi, że moda na te urządzenia przyszła ze wschodu. I to prawda, w Rosji używane są przez rzesze kierowców. W naszym kraju kultura jazdy jest zdecydowanie wyższa, choć do skandynawskich standardów jeszcze nam wiele brakuje. Jednak przy takiej liczbie wypadków i stłuczek, warto zainwestować w rejestrator do auta.
Nagranie z takiego urządzenia nie jest niepodważalne. W większości przypadków widać dokładnie kto ponosi odpowiedzialność za zdarzenie, ale nie zawsze. Obiektyw kamery skierowany jest najczęściej w kierunku jazdy, a przecież istnieją także wypadki zainicjowane z innych stron (z boku, z tyłu pojazdu). Używanie rejestratorów jazdy w samochodzie nie jest zabronione prawnie. Na co dzień zapominamy o kamerze, a nagranie staje się cenne, gdy zostajemy poszkodowani w kolizji. Tego typu zapis pełni funkcję dowodu w sprawie sądowej i zazwyczaj ułatwia wyjaśnienie sprawy w ubezpieczalni. Jednak trzeba pamiętać, że to dopiero sąd określa czy stanie się ono dowodem w sprawie. Mało tego, jeżeli jesteśmy przekonani o naszej niewinności, możemy wykorzystać je przy jej udowodnieniu w sprawach o wykroczenie.
Tego typu kamery nie posiadają świadectwa wzorcowania, czyli dokumentu wydawanego przez Główny Urząd Miar czy pozostałe organy administracji. Dlatego zapis może i z pewnością będzie, poddawany dodatkowej weryfikacji przez sąd. Nie wierzmy w nagranie jako jedyny dowód w sprawie, zawsze starajmy się znaleźć dodatkowych świadków zdarzenia.
Obecnie rejestratory kupimy już na kwotę 100 złotych. Oczywiście, jak w przypadku wszystkich urządzeń elektronicznych, ceny są bardzo wysokie, sięgają 2-3 tysiące złotych. Wybierając model dla siebie, skupmy się na naszych potrzebach i sprawdźmy, czy posiada przydatne man funkcje. Za 500 złotych znajdziemy już bardzo porządny sprzęt. Kamery nagrywają nawet w jakości HD, dzięki czemu zapis zawiera więcej szczegółów pomocnych w wyjaśnianiu sprawy. Kamery powinny nagrywać w szerokim kącie, a minimalne pole widzenia to około 120 stopni, tak abyśmy widzieli na nagraniu
oba pobocza drogi.
Kamera powinna swobodnie nagrywać w każdej porze doby, zarówno w dzień, jak i po zmroku. Ważne jest także, aby przejeżdżające z naprzeciwka auta jej nie „oślepiały”. Przydatne jest także wskazywanie przez urządzenie daty oraz czasu wykonania nagrania. Istotna jest także kwestia karty pamięci, zwykle 32 GB pojemności starcza na 6-8 godzin. Inną ciekawą funkcją jest moduł GPS, który wskaże nawet prędkość z jaką poruszał się pojazd. Sam system jest tak skonstruowany, że gdy uruchamiamy auto, kamera automatycznie zaczyna nagrywać i zwykle nie wymaga dodatkowego włączania. A co się stanie, jak karta pamięci się zapełni? Wtedy nowy materiał bez przerwy jest nadpisywany w miejsce najstarszego.
Czy zapis jest legalny? Zależy jak go wykorzystamy. Prawo nie zabrania nagrywania tego typu materiałów. Co innego jeżeli mówimy o umieszczaniu ich w internecie - upublicznienie nie jest już tak jednoznacznie zgodne z prawem. Może naruszać czyjeś dobra osobiste i wizerunek. Konieczne byłoby w typ przypadku zakrywanie, zamazywanie twarzy przechodniów i innych kierowców, a także numerów rejestracyjnych. Zatem te nagrania traktujmy jako prywatne. Pamiętamy głośny przypadek Froga, kierowcy białego BMW M3. On też korzystał z tego typu urządzenia. Tylko, że nieco pomylił jego pierwotny cel.
Michał Grygier, moto.wp.pl
ll/sj