Dobry początek roku dla Harleya-Davidsona, ale nie u nas. Tu będzie coraz gorzej
Harley-Davidson chwali się wzrostem sprzedaży w pierwszym kwartale 2021 r. Jest jednak druga strona medalu – odpowiada za to rynek amerykański, w Europie jest gorzej, a sytuacja jeszcze się pogorszy. Wojna celna z USA spowoduje kolejny wzrost cen.
Dobra wiadomość dla Harleya-Davidsona jest taka, że w pierwszym kwartale 2021 r. amerykańska firma sprzedała 44 200 motocykli w porównaniu do 40 400 rok wcześniej. Wygląda na to, że zmiany wprowadzone przez Jochena Zeitza przynoszą efekty. I choć sytuacja wygląda dobrze to ma też drugą, mniej pozytywną stronę.
Rynek północnoamerykański odpowiada aż za 74 proc. tej sprzedaży (i wzrost aż o 30 proc.). To oznacza, że poza nim Harley-Davidson nie ma powodów do świętowania. Oddział firmy odpowiedzialny za Europę, Bliski Wschód i Afrykę może się pochwalić jedynie 4900 sprzedanymi motocyklami w porównaniu do 7700 rok wcześniej.
Powodów jest kilka. Oczywiście na sytuację wpłynęła sytuacja epidemiczna na Starym Kontynencie. Pierwszy kwartał 2020 r. był okresem jeszcze przed rozprzestrzenieniem się koronawirusa, a w tym samym okresie 2021 r. w europejskich krajach obowiązuje dużo obostrzeń. Drugą kwestią jest to, że wraz z wprowadzeniem normy emisji spalin Euro 5 Harley-Davidson wycofał z Europy linie modelowe Street i Sportster.
Harley-Davidson nie ma też powodów, aby z optymizmem patrzeć w przyszłość jeśli chodzi o sprzedaż w Europie. Unia zapowiedziała już kolejny etap wojny celnej z USA zapoczątkowanej jeszcze przez Donalda Trumpa. Mimo zmiany amerykańskiej administracji konflikt nie słabnie. Od czerwca 2021 r. podatek na importowane ze Stanów Zjednoczonych motocykle wzrośnie z wysokich już 31 proc. aż do 56 proc.
Amerykański producent odnotował też jednoprocentowy wzrost na rynku Azji i Pacyfiku, ale w Ameryce Łacińskiej duży, 59-procentowy spadek. Co ważne dla inwestorów, przychód Harleya-Davidsona wzrósł o 10 proc.