Konstrukcja indyjskiego auta powstała w latach 90. i dokładnie odwzorowuje rozwiązania techniczne, które wtedy obowiązywały. Rama, sztywny tylny most oraz prosty układ napędu 4x4 z dołączaną bez dyferencjału przednią osią. Dokładnie taki był wtedy np. Nissan Terrano lub Opel Frontera.
Dekada to jednak w motoryzacji niemal przepaść - czy obecnie Safari ma jeszcze rację bytu? Tata stara się ratować sytuację nowoczesnym silnikiem, pod maską pracuje teraz diesel 2.2 z common railem. Poza tym w terenówkach pewne rozwiązania są ponadczasowe. Może więc zainteresować się tanią Tatą?
Nadwozie Safari jest wyraźnie wyższe niż szersze (1,9 do 1,8 m). Takie same proporcje miał np. przywołany już Terrano. Nieduża szerokość pomaga przeciskać się między krzakami, ale spora wysokość sprawia, że środek ciężkości znajduje się wysoko, co oczywiście nie wpływa dobrze na stabilność w czasie ostrych manewrów.
Jak przekłada się to na kabinę? Szerokość wnętrza nie jest imponująca, ale też nie może być powodem krytyki - 1,53 m pozwoli na dość swobodne zmieszczenie 3 osób na tylnej kanapie. Kierowca bez kłopotu pokona w ciągu dnia kilkusetkilometrową podróż (może regulować wysokość fotela i podparcie lędźwi).
Musimy jednak pogodzić się z kilkoma wadami. Stylistyka wnętrza jest co najwyżej przeciętna, podobnie jak plastik, z którego wykonano deskę rozdzielczą. Klamki w drzwiach otwierają się pod złym kątem, "wypadając" z ręki, na wyświetlaczu komputera nie możemy ustawić na stałe temperatury zewnętrznej - ktoś powie, że to drobiazgi i to oczywiście prawda.
Ale oznacza ona, że drobiazgowi kierowcy nie poczują się tu komfortowo. Na miłą przygodę z autem nie mogą też liczyć miłośnicy elektronicznych "umilaczy" - w wyposażeniu znalazła się klimatyzacja i "elektryka", ale na tym koniec. Brak radia (za dopłatą), nie zamówimy szyberdachu, niestety, musimy poprzestać na dwóch poduszkach i ABS-ie.
Z drugiej jednak strony wnętrze indyjskiego auta nie wydziela niepożądanych zapachów (z czym kojarzą nam się niektóre produkty chińskie) i zapewnia spokojną podróż. Dla wielu kierowców to w zupełności wystarczy. Testowaliśmy auto w wersji "z kratką", która w 2011 r. zniknęła z rynku. Bagażnik ma niezłą pojemność (niestety Tata nie podaje żadnych danych) - jest szeroki, ale niezbyt długi. Półka wymaga dopłaty.
W czasie jazdy przeszkadza przede wszystkim mało precyzyjny układ kierowniczy. Auto bez kłopotu daje się sterować, ale o przyjemności z dynamicznej jazdy na krętej drodze można zapomnieć. Przestarzała przekładnia kierownicza nie znajduje pomocy w wysoko położonym środku ciężkości. Znacznie nowocześniej prezentuje się jednostka napędowa. Bardzo dużą zaletą jest oszczędność - jazda w miejskich korkach i w terenie to spalanie tylko nieco powyżej 10 l. Test o kropelce dał bardzo niski wynik 6,4 l/100 km.
* TU ZNAJDZIESZ WIĘCEJ ZDJĘĆ TATA SAFARI * Wyciszenie motoru jest wystarczające, za to mógłby bardziej harmonijnie rozwijać moc - przy około 2200 obr./min czasem dostaje takiego "kopa", że kierowca może poczuć się zaskoczony. Warto by poprawić przełożenie piątego biegu - tak żeby dało się go załączać już przy 80 km/h, kosztem prędkości maksymalnej - 160 km/h jest tu zbędne.
W terenie Safari porusza się bez kompleksów. Oczywiście, korzystamy tylko z czysto mechanicznych rozwiązań. Zawieszenie dość płynnie wybiera nierówności, zaś spory prześwit i solidna konstrukcja podwozia dają gwarancję, że nie zostaniemy z uszkodzonym pojazdem na byle dziurze w drodze.
Czy Safari jest godne uwagi? Jeśliby ktoś postawił obok salonu Taty wzorcowego, kilkuletniego Nissana Terrano z gwarantowaną historią, w pewnym stanie technicznym, z niedużym przebiegiem - pewnie wygrałby pojedynek. Czasem po prostu nie warto eksperymentować z mniej znanymi markami, do których brak zamienników lub np. elementów do modyfikacji. Jednak na trudnym polskim rynku "używanych" pozycja Taty wcale nie wydaje się stracona.
Polecamy na Autoswiat.pl: Używane auto za 30 000 zł. 50 najlepszych propozycji!
mz/mw/mw