Wraz z początkiem 2012 roku na polskich ulicach pojawią się kamery, które będą rejestrowały przejeżdżanie skrzyżowań na czerwonym. Urządzenia takie od lat funkcjonują w USA, ale w niektórych stanach są już wycofywane.
Od początku lipca 2011 roku system stacjonarnych fotoradarów ustawionych przy drogach krajowych nie jest już we władaniu policji. Urządzenia przejęła Inspekcja Transportu Drogowego, co było związane ze zmianą koncepcji ich wykorzystania. Zamiast stawiania setek masztów, w których nigdy lub bardzo rzadko pojawiał się fotoradar, postawiono na nieodwołalność kary. W każdym z około trzystu oznaczonych jaskrawym, żółtym kolorem masztów, ma znaleźć się fotoradar. Okazało się jednak, że ITD dysponuje zbyt małą liczbą sprawnych fotoradarów. Potrzebne są zakupy. Przy ich okazji inspekcja nabędzie również inny sprzęt. Między innymi urządzenia, których zadaniem będzie rejestrowanie przypadków przejeżdżania na czerwonym świetle.
Działanie takich urządzeń jest proste. Układ składa się z dwóch kamer, które uaktywniają się w momencie zapalenia czerwonego światła. Jedna jest przed skrzyżowaniem - robi zdjęcie pojazdu z widocznym kolorem sygnalizatora. Druga, znajdująca się kilkanaście metrów za skrzyżowaniem, wykonuje uwiecznia samochód z przodu, by widać było twarz kierowcy. W postępowaniu przetargowym, które zostanie rozpisane jeszcze przed końcem tego roku, inspekcja Transportu Drogowego zamówi takie urządzenia. Na tym jednak nie koniec. W systemy strzegące respektowania czerwonego światła zamierzają się zaopatrzyć również niektóre miasta. Jeszcze przed końcem września pierwszy taki rejestrator pojawi się w Swarzędzu na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 92 z ul. Sołecką.
- Decyzja o lokalizacji urządzenia poprzedzona była przestudiowaniem raportu dotyczącego liczby wypadków i ich przyczyn - mówi Piotr Kubczak, komendant straży miejskiej w Swarzędzu. - Liczymy na to, że urządzenie poprawi bezpieczeństwo. W tym miejscu często dochodzi do wypadków związanych z przejechaniem skrzyżowania na czerwonym świetle. Ich sprawcami są najczęściej kierowcy samochodów ciężarowych. W przyszłości chcemy, by taki rejestrator pojawił się również w niedalekiej Kobylnicy, na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 5 - dodaje komendant.
Takie systemy niebawem pojawią się również w innych miastach.
Chęć zainstalowania systemów wykonujących zdjęcia przejeżdżającym na czerwonym świetle wyrażają również przedstawiciele innych miast. W przyszłości ma on pojawić się również na terenie Rybnika, Rawy Mazowieckiej, Ożarowa Mazowieckiego, Człuchowa i Oświęcimia. Myślą o tym też w Olsztynie, Łomży, Lubinie czy Warszawie. Pozostaje jednak pytanie: czy te systemy rzeczywiście przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa, czy staną się kolejną maszynką do robienia pieniędzy?
Z jednej strony do nowych systemów można podejść ze sporymi nadziejami. Wiążą się one z dbałością, która powinna charakteryzować działania poprzedzające ich lokalizację. Przed ustawieniem kamer trzeba sięgnąć do statystyki wypadków i uzasadnić wybór miejsca. Następnie konieczne jest wydanie szeregu zgód i opinii - od komendanta policji, Inspekcji Transportu Drogowego i zarządcy drogi. Być może tak długa lista koniecznej do wykonania papierkowej roboty zniechęci do ustawiania kamer w miejscach, gdzie rzeczywiście nie są one potrzebne.
Czy jednak przejeżdżanie na czerwonym świetle rzeczywiście jest bardzo niebezpieczne? Jak podaje policyjny raport podsumowujący ubiegły rok, takie zachowanie jest przyczyną 1,6 proc. wypadków, w których ginie 0,9 proc. spośród wszystkich ofiar wypadków na polskich drogach. Można więc powiedzieć, że nie jest to zachowanie, które przynosi spore żniwo. Więcej wypadków spowodowanych jest jazdą po niewłaściwej stronie drogi, czy nieprawidłowym cofaniem, a tyle samo zaśnięciem podczas jazdy.
Mimo to chyba każdy kierowca o choćby kilkuletnim stażu był świadkiem zdarzenia, w którym z powodu przejechania na czerwonym świetle miał miejsce wypadek lub stłuczka, albo chociaż wystąpiło duże zagrożenie takim zdarzeniem. Jak mówią funkcjonariusze policji i straży miejskiej, najczęściej sprawcami okazują się tu kierowcy samochodów ciężarowych. Ci tłumaczą się funkcjonariuszom, że często nie są oni w stanie nagle zatrzymać ważącego kilkadziesiąt ton pojazdu po zapaleniu się żółtego światła.
Może więc problem rozwiązałoby zainstalowanie zegarów pokazujących czas do zmiany świateł? Wtedy kierowcy mogliby z wyprzedzeniem planować swoje manewry. - Moim zdaniem nie jest to rozwiązanie - mówi Piotr Kubczak ze swarzędzkiej straży miejskiej. - To nie powstrzymałoby tych, którzy na czerwonym przejeżdżają rozmyślnie.
Będą więc wideorejestratory. Niestety, ich wykorzystanie nie raz już budziło kontrowersje.
Urządzenia takie od lat stosowane są w niektórych miastach USA. Nie wszędzie jednak właściwie spełniały swoją rolę. Problemem nie okazywały się oczywiście same rejestratory, ale ludzie, którzy nimi zarządzali.
Jak podaje portal thetruthaboutcars.com, zdarzało się, że urządzenia były ustawiane w oderwaniu od realiów. Regulując moment, w którym zaczynają one reagować po zapaleniu się żółtego światła sygnalizacji, nie brano pod uwagę czasu potrzebnego kierowcy na reakcję. Co więcej, zdarzało się, że służby skracały czas trwania żółtego światła, żaby złapać na przejechaniu czerwonego więcej kierowców. Bywało też, że mandaty trafiały do kierowców przez niedbalstwo zarządców dróg. Po przebudowie i podniesieniu dopuszczalnej prędkości zapominali oni o wydłużeniu czasu dla żółtego światła. W związku z tym bardziej rozpędzeni kierowcy nie mieli szans bezpiecznie wyhamować przed zapaleniem się czerwonego.
W Stanach Zjednoczonych takie kamery mają wielu przeciwników. Uważa się tam, że powodują one zwiększenie liczby stłuczek i wypadków. Zdarza się, że kierowcy boją się otrzymania mandatu i po zauważeniu żółtego światła hamują awaryjnie. Łatwo sobie wyobrazić jakie efekty może mieć nagłe zahamowanie przed samochodem ciężarowym, którego kierowca miał zamiar na żółtym przejechać. Doskonale obrazuje to test przeprowadzony w tym roku przez niemieckie ADAC.
Można podejrzewać, że pojawienie się nowych wideorejestratorów początkowo spowoduje zwiększenie się liczby wypadków. Podobnie dzieje się w przypadku właściwie każdej poważniejszej zmiany w przepisach. Jeśli jednak urządzenia te będą właściwie wykorzystywane, z czasem powinny przynieść nieznaczną poprawę bezpieczeństwa na drogach.
center>
tb/mw/mw