Popełnienie prawie tysiąca przestępstw zarzucają policjanci właścicielowi szkoły nauki jazdy z Piekar Ślaskich, jego instruktorom oraz współpracującej z nim lekarce.
W lutym ubiegłego roku szef śląskiej policji powołał grupę dochodzeniowo-śledczą, która pod nadzorem tarnogórskiej prokuratury prowadziła śledztwo w sprawie przestępstw popełnionych przez właściciela szkoły nauki jazdy. W jej skład weszli policjanci z Piekar Śląskich i Bytomia, działający pod nadzorem Wydziału do Walki z Korupcją KWP w Katowicach.
Śledczy ustalili, że 34-letni mieszkaniec Piekar Śląskich prowadzący ośrodek w tym właśnie mieście oraz drugi, w Bytomiu, w latach 2006-2009 dopuścił się licznych oszustw w dokumentach.
Aby ukończyć kurs nauki jazdy kandydat na kierowcę powinien zacząć od uzyskania zaświadczenia lekarskiego. Później ma do zaliczenia część teoretyczną z przepisów i innych umiejętności potrzebnych kierowcy. Dopiero potem można przystąpić do części praktycznej - czyli kierowania samochodem pod okiem instruktora. Kurs taki trwa nawet do trzech miesięcy.
Aby nie odstępować konkurencji zgłaszających się do jego szkoły klientów, właściciel przyjmował nowych kursantów już w trakcie trwania kursu. Wielu z nich wsiadało za kierownicę samochodów, ucząc się dopiero teorii. Dokumenty o odbyciu pierwszej części kursu były antydatowane. Mężczyźnie pomagali w tym jego instruktorzy - wynika z ustaleń śledztwa.
Według policji w zdobyciu zaświadczeń lekarskich ze wsteczną datą właścicielowi szkoły pomagała miejscowa lekarka. Za każdą z takich przysług miała brać kilkadziesiąt złotych.
Jak podał zespół prasowy policji, analizując zebrane dokumenty i inne dowody, policjanci udowodnili piętnastu podejrzanym popełnienie blisko 1 tys. przestępstw, przedstawiając im do tej pory prawie 1 200 zarzutów.
Za poświadczenie nieprawdy w dokumentach może grozić kara do pięciu lat więzienia. Akt oskarżenia przeciwko właścicielowi szkoły nauki jazdy i lekarce trafił już do sądu.