Lepsze samochody, nowe metody szkolenia i egzaminowania kierowców, a wreszcie nowe drogi o wysokim standardzie – w 2011 r. to wszystko nie uchroniło uczestników ruchu od zapisania niechlubnej karty w statystykach policji. Dlaczego tak się stało?
Od 2007 r. trwała w Polsce tendencja zmniejszania się liczby wypadków drogowych i ich ofiar. Przed czterema laty miało miejsce prawie 5,6 tys. zdarzeń, których uczestnicy ponieśli śmierć. W 2008 r. było ich już 5,4 tys., w 2009 r. 4,6 tys., a w 2010 r. 3,9 tys. W policyjnych statystykach rok 2011 zakończył się z ponad 4 tys. ofiar 39,4 tys. wypadków. Można zadać sobie pytanie: jak to możliwe, skoro wciąż zwiększa się liczba kilometrów autostrad gwarantujących wysokie bezpieczeństwo? Odpowiedzi na to pytanie jest kilka.
Trzeba też wspomnieć o wpływie, jaki na ruch drogowy wywarły inwestycje w infrastrukturę. Dowożenie materiałów i maszyn na tereny budowy dróg niszczy istniejącą infrastrukturę zwiększając liczbę dziur i pogłębiając niebezpieczne koleiny. Niebagatelnie wzrosłą również liczba objazdów. Te, nie zawsze dobrze oznaczone, z pewnością powodują zwiększenie liczby wypadków.
Należy również zwrócić uwagę na wprowadzenie systemu elektronicznej opłaty za pokonywanie wybranych odcinków dróg krajowych przez samochody ciężarowe i autobusy. Część kierowców tirów omija jednak bramki systemu viaTOLL wybierając drogi niedostosowane do dużego natężenia ciężkich pojazdów. Wąskie drogi i brak poboczy z pewnością nie są obojętne na liczbę ofiar wypadków.
Pod względem bezpieczeństwa na drogach Polska jest w ogonie Unii Europejskiej.
WP:
Tomasz Budzik