Sprzedawcy samochodów kuszą klientów, by przyciągnąć ich do swoich salonów. Ceny katalogowe w Polsce zrównały się z ofertami dilerów na Węgrzech i Słowacji - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Promocje jednak są atrakcyjne nie tyle dla nas, lecz dla Niemców. Nasze ceny są zdecydowanie niższe niż u nich - z analizy Instytutu Samar wynika, że np. Skoda Rapid z podstawowym wyposażeniem w Polsce kosztuje niespełna 10 000 zł mniej niż w Niemczech. Różnica w przypadku najbogatszej wersji tego modelu wynosi już 18 000 zł.
Sporo tańsze są też inne auta, np. VW Golf, Dacia Duster czy Toyota Yaris. Dysproporcja w cenie Opla Insigni wynosi 22 - 25 000 zł. Zdaniem specjalistów, wysokie upusty to typowo polska specjalność. Dilerzy łapią się wszelkich możliwych sposobów, by podreperować wyniki za realizację których otrzymują od producentów bonusy. Zdarzają się oferty z obniżkami rzędu 15 - 20 proc., gdy jeszcze 2 - 3 lata temu promocje kształtowały się na poziomie max. 5 - 6 proc. wartości samochodu.
Tego typu trend zdaniem ekspertów spowodowany jest przede wszystkim kurczącym się z miesiąca na miesiąc rynkiem klientów detalicznych, na którym głównym czynnikiem determinującym zakup jest cena.
Z atrakcyjnych cen u polskich dilerów korzystają Niemcy. Według specjalistów nawet 10 proc. sprowadzonych do Polski z zagranicy nowych samochodów trafia z powrotem na Zachód. Największą popularnością wśród nich cieszą się takie marki jak VW, Skoda, Hyundai oraz Honda.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
ll/moto.wp.pl