RPO: prewencyjne kontrole trzeźwości niezgodne z prawem?
Policja od lat toczy na polskich drogach walkę z nietrzeźwymi kierowcami. Okazuje się jednak, że niektóre z wykorzystywanych przez mundurowych środków mogą stać w sprzeczności z prawem. Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że policja nie ma prawa do przeprowadzania rutynowych kontroli trzeźwości.
Jednym z głównych parametrów, za sprawą których informuje się o realizacji zadań przez policję drogową, jest liczba przeprowadzonych przez mundurowych kontroli trzeźwości. Jak wylicza Komenda Główna Policji, w 2014 roku zbadano trzeźwość 15,4 mln kierowców. W 2013 roku wskaźnik ten wyniósł 8,7 mln. Skąd taki lawinowy wzrost? Wszystko dzięki wyposażeniu drogówki w nowy sprzęt. AlcoBlow nie wymaga kontaktu ust z urządzeniem, a jedynie dmuchnięcia z odległości kilku centymetrów. Nie jest co prawda tak dokładny jak tradycyjne alkomaty, ale - zdaniem policji - wystarcza do wstępnego zweryfikowania trzeźwości, a co najważniejsze, pozwala na przeprowadzenie kilku pomiarów na minutę.
Wyposażona w nowy sprzęt policja drogowa rozszerzyła wachlarz swoich czynności o przesiewowe kontrole trzeźwości. Na czym to polega? Kilku lub kilkunastu funkcjonariuszy zajmuje wszystkie pasy ruchu, a następnie zatrzymuje każdy samochód, który jedzie daną ulicą i poddaje jego kierowcę badaniu trzeźwości. Takie akcje odbywały się na ulicach miast, drogach krajowych, a nawet na autostradzie A4, a policja po fakcie często informuje o nich na swojej stronie internetowej. Okazuje się jednak, że takie działanie może nie być zgodne z prawem.
W treści pisma, które Rzecznik Prawo Obywatelskich skierował do Ministerstwa Zdrowia, wynika, że choć sposób przeprowadzania kontroli trzeźwości skodyfikowany jest w prawie o ruchu drogowym, to powody, które uprawniają policjantów do jej przeprowadzenia zapisano w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi z 1982 roku oraz rozporządzeniu w sprawie warunków i sposobu dokonywania badań na zawartość alkoholu w organizmie z 1983 roku. W aktach tych określa się, iż badanie trzeźwości należy wykonywać w razie zajścia uzasadnionych podejrzeń, że kierowca prowadzi pojazd po spożyciu alkoholu lub pod jego wpływem popełnił wykroczenie lub dokonał przestępstwa.
Jak czytamy w piśmie Rzecznika Spraw Obywatelskich, „(...) opisana wyżej sytuacja wywołuje wątpliwości co do tego, w jaki sposób funkcjonariusze policji powinni prowadzić badania prewencyjne na zawartość alkoholu w organizmie na podstawie art. 129 ust. 2 pkt 3 Prawa o ruchu drogowym i je dokumentować, a nawet, czy wobec braku wyraźnej regulacji są uprawnieni do wykonywania takich badań”.
Rzecznik Praw Obywatelskich zaznacza przy tym, że pismo jego autorstwa nie jest głosem w sprawie zaprzestania prewencyjnych kontroli trzeźwości, a jedynie wnioskiem o dostosowanie przepisów do aktualnej sytuacji na drogach. Czy jednak rzeczywiście Polacy muszą być tak bezwzględnie kontrolowani?
W porównaniu z rokiem 2013 liczba osób zatrzymanych w 2014 roku za jazdę po użyciu alkoholu (do 0,5 prom.) wzrosła z 24,2 tys. do 27,7 tys. Za jazdę w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 prom.) odpowiedziało w tym czasie 75,6 tys. osób, co jest liczbą porównywalną wynikiem za rok 2013. Czy oznacza to, że problem polskich kierowców z alkoholem się nasila? Wręcz przeciwnie. Jeśli porównamy liczbę kontroli trzeźwości z liczbą przyłapanych kierowców okaże się, że w 2013 roku jeden kierowca jadący z większą niż dopuszczalna zawartością alkoholu we krwi przypadał na 89 przypadków użycia alkomatu. W 2014 roku był to jeden kierowca na 149 kontroli. Nie oznacza to jednak, że średnio w jednym samochodzie na 150 za kierownicą siedzi nietrzeźwa osoba. O tym, jak jest w rzeczywistości, przekonują nas wyniki kontroli prewencyjnych.
W działaniach przeprowadzonych we wrześniu na Opolszczyźnie sprawdzono 3 tys. kierowców. Zawartość alkoholu wyższą niż dozwolona stwierdzono u siedmiu, co daje nam 0,23 proc. W sierpniu w okolicach Ostródy i Morąga badaniu AlcoBlowem poddano 2,5 tys. kierowców, z których ośmiu złamało prawo. Daje to udział nietrzeźwych kierowców w grupie przebadanych na poziomie 0,32 proc. Akcja przeprowadzona miesiąc wcześniej również w Ostródzie dała wynik na poziomie 0,55 proc. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, ze została ona zorganizowana po zakończeniu festiwalu muzycznego. Dla porównania akcja przeprowadzona w ostatki roku 2006 w woj. warmińsko-mazurskim zakończyła się skontrolowaniem 1149 kierujących, z których aż 45 złamało prawo. Oznacza to, że aż 3,9 proc. skontrolowanych kierowców nie powinno siadać za kierownicę.
W ciągu kilku ostatnich lat wiele zmieniło się w kwestii społecznego odbioru pijanych zmotoryzowanych. Dziś nikt z podziwem w głosie nie nazwie takiego kierowcy „cwaniakiem”. Coraz mniej osób jest również skłonnych do podróży z nietrzeźwym kierowcą. Jak wynika z badania ankietowego „Europejski barometr odpowiedzialnej jazdy 2015”, tylko 3 proc. ankietowanych Polaków przyznaje się do prowadzenia samochodu po spożyciu alkoholu przekraczającym dozwolony limit, ale jednocześnie bez odczucia działania alkoholu. W Grecji do takich praktyk przyznało się 29 proc. zapytanych, w Belgii 25 proc., a we Francji 15 proc. Należy przy tym pamiętać, że w wielu krajach na zachód od Odry limit alkoholu we krwi jest wyższy i wynosi 0,5 prom. Na pytanie dotyczące jazdy samochodem przy odczuwaniu skutków spożycia alkoholu na odbiór rzeczywistości twierdząco odpowiedziało 3 proc. polskich zmotoryzowanych. W Grecji przyznało się do tego 13 proc. ankietowanych, w Belgii 8 proc., a we Włoszech i we Francji 4 proc.
Na pozytywne zmiany, jakie nastąpiły w Polsce w kwestii trzeźwości za kierownicą bez wątpienia wpłynęły policyjne akcje z wykorzystaniem alkomatów. Wydaje się jednak, że obecnie pod tym względem nie mamy się czego wstydzić na tle innych państw Unii Europejskiej. Jak wynika z policyjnych raportów dotyczących wypadków na drogach, jesteśmy w tyle za krajami wspólnoty pod względem bezpieczeństwa pieszych. Przepisy o pierwszeństwie najprawdopodobniej nie ulegną w najbliższych latach zmianie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by policja egzekwowała już istniejące prawo. Szczególnie paragrafy zakazujące omijania samochodów, które zatrzymały się, by przepuścić pieszych przez przejście oraz wyprzedzania przed „zebrą”. Poruszając się po polskich drogach łatwo nabrać przekonania, że takie wykroczenia są znacznie powszechniejsze niż „jazda na podwójnym gazie”, a przy tym są równie niebezpieczne.
tb/sj, moto.wp.pl