Zmiany w przepisach, obowiązujących rowerzystów, które weszły w życie w maju 2011 roku, miały wprowadzić Polskę do "rowerowej Europy". Teraz jednak część posłów nie tylko chce się z nich wycofać, ale wręcz stworzyć regulacje, które zniechęcą rowerzystów do korzystania z jednośladów.
W wielu europejskich krajach liczba dojeżdżających rowerem do pracy jest zbliżona do liczby tych, którzy korzystają z komunikacji publicznej lub własnego samochodu. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, ze to sytuacja korzystna właściwie dla wszystkich. By podobnie stało się w Polsce, potrzebna jest odpowiednia sieć dobrych dróg rowerowych, miejsca, gdzie jednoślady można bezpiecznie zostawić i przepisy, które w ruchu miejskim umożliwią rowerzystom korzystanie z zalet, jakie posiada ten rodzaj pojazdu. Te ostatnie zostały wprowadzone 21 maja 2011 r. Teraz, zgodnie z obowiązującymi zapisami, rowerzyści mogą wyprzedzać z prawej strony samochody poruszające się w korku. Co jednak ważniejsze, amatorzy jednośladów poruszający się ścieżką rowerową, prowadzącą przez skrzyżowanie, mają pierwszeństwo przed samochodami, które podczas skręcania, przejeżdżają przez ścieżkę.
Nowe regulacje dały rowerzystom więcej praw, co nie przełożyło się jednak na zmniejszenie liczby wypadków z udziałem rowerzystów. Według statystyk, stało się wręcz odwrotnie. W ciągu miesiąca od wprowadzenia przepisów, miało miejsce o 146 wypadków z rowerzystami więcej, niż porównywalnym okresie roku 2010. Choć tendencja ta wynikała po części z faktu przyzwyczajania się kierowców do nowych przepisów, do tej pory nie odwróciła się. Dla Beaty Bublewicz, posłanki PO, to znak, że potrzebne są kolejne zmiany w Kodeksie drogowym - informuje "Gazeta Wyborcza". Przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, Beata Bublewicz, wpadła na bardzo kontrowersyjny pomysł.
Zdaniem Beaty Bublewicz, by chronić rowerzystów, należy odebrać im prawa. Zgodnie z propozycją posłanki, osoba poruszająca się ścieżką rowerową, przebiegającą przez skrzyżowanie, będzie musiała się zatrzymać, gdy zauważy, że którykolwiek z przejeżdżających samochodów zamierza skręcić, przecinając drogę dla jednośladów. Rowerzysta byłby zobowiązany do ustąpienia samochodom nawet wtedy, gdy ruch na skrzyżowaniu regulowany jest sygnalizacjami, a on sam ma zielone światło.
Środowisko rowerzystów uważa propozycję za absurdalną. Ich zdaniem, takie przepisy utrudnią sprawne poruszanie się po wyznaczonych dla rowerów drogach. Ponadto, problematyczne będzie orzeczenie winy w przypadku kolizji samochodu z jednośladem. Właściciel tego ostatniego mógłby zostać oczyszczony z zarzutu spowodowania zderzenia, tylko jeśli udałoby mu się udowodnić, że zatrzymał się przed skrzyżowaniem. Przede wszystkim jednak, propozycja Beaty Bublewicz jest niezgodna z ratyfikowaną przez Polskę konwencją genewską o ruchu drogowym. Przewodnicząca zespołu sejmowego, zajmującego się bezpieczeństwem w ruchu drogowym, powinna to wiedzieć.
Wśród rządzących od dawna panuje przekonanie, że bezpieczeństwo na drogach można poprawić wyłącznie ustanawianiem nowych przepisów. Może jednak warto zwrócić uwagę na stan infrastruktury drogowej i oznaczenia dróg?
Źródło: PAP, Gazta Wyborcza
tb/mw/tb, moto.wp.pl