Czołowi kierowcy Formuły 1 to ambitni indywidualiści. Gdy dwóch utalentowanych zawodników spotyka się w jednym zespole, szefa ekipy czeka niełatwe zadanie ujarzmienia takiej pary – pisze Rzeczpospolita.
Sytuacja jest jeszcze trudniejsza, jeśli ta dwójka ma do dyspozycji jeden z najlepszych bolidów, a stawką jej wewnętrznego pojedynku są zwycięstwa i tytuł mistrza świata. Jak pokazuje przykład McLarena, nawet tak doświadczony szef zespołu, jakim jest Ron Dennis, może wpaść w pułapkę.
Jego zdaniem za zamieszanie podczas Grand Prix Węgier odpowiedzialni są Fernando Alonso i Lewis Hamilton, ale w istocie winny jest po części także Dennis.
Niewiele osób w światku F1 uwierzyło w oficjalną wersję zdarzeń przedstawioną przez Dennisa. Bardzo prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym to Alonso przy współpracy fizjoterapeuty Fabrizio Borry specjalnie wstrzymał Hamiltona, uniemożliwiając mu zdobycie pierwszej pozycji startowej.
Hiszpan miał prawo czuć się rozczarowany sytuacją wewnątrz zespołu - przyszedł do McLarena jako dwukrotny mistrz świata i obrońca tytułu, a tymczasem dość często kierownictwo ekipy podejmowało decyzje strategiczne, które faworyzowały debiutującego w F1 Hamiltona.