Zbigniew Gabryś (Mitsubishi Lancer) wygrał w Krakowie 1. Rajd Wawelski, ostatnią tegoroczną eliminację mistrzostw Polski. Drugie miejsce, ze stratą zaledwie 1,3 s, zajął Leszek Kuzaj (Subaru Impreza), który dzięki temu obronił tytuł mistrza kraju w rajdach samochodowych. Trzeci na mecie był Michał Bębenek (Mitsubishi Lancer) ze stratą 28,7 s.
Walka o zwycięstwo w rajdzie trwała do ostatniego odcinka specjalnego. Wygrał go Leszek Kuzaj przed Michałem Sołowowem, ale Zbigniew Gabryś zajął trzecie miejsce, tracąc do Kuzaja tylko 2,6 s i zachowując tym samym minimalne prowadzenie w klasyfikacji generalne.
Drugie miejsce i dodatkowy punkt za wygranie największej liczby odcinków specjalnych pozwoliło Leszkowi Kuzajowi wyprzedzić w klasyfikacji mistrzostw prowadzącego przed Rajdem Wawelskim Michała Bębenka. Trzecią lokatę w MP zajął Sołowow, który w rajdzie był siódmy.
Kończący sezon rajd obfitował w emocje, bowiem stawką było nie tylko zwycięstwo lecz i podział miejsc na podium mistrzostw Polski. Szanse na tytuł mieli przed startem Kuzaj, Bębenek i Sołowow, ale już w piątek z walki wyeliminowany został ten ostatni, tracąc kilka minut do czołówki po awarii skrzyni biegów. Podobną przygodę ze skrzynią miał także Kuzaj, ale broniący tytułu krakowski kierowca stracił tylko kilkadziesiąt sekund do prowadzącego w rajdzie Zbigniewa Gabrysia.
W sobotę z konkurencji wypadli kolejni kierowcy - po awariach wycofali się Grzegorz Grzyb (8 OS), Stefan Karnabal (9 OS) i Maciej Lubiak (10 OS). Liderzy klasyfikacji mistrzostw Polski walczyli natomiast do końca - Kuzaj stopniowo odrabiał straty z pierwszego dnia, Bębenek jechał także szybko, czekając na błąd rywali, ale nie był w stanie dotrzymać kroku czołowej dwójce. Bardzo ambitnie atakował Michał Sołowow, który z dalekiej pozycji stopniowo awansował w klasyfikacji wygrywając dwa z pięciu rozegranych w sobotę odcinków, awansują na siódme miejsce i udowadniając, że należy do ścisłej czołówki krajowej.
Z sześciu zaplanowanych na sobotę odcinków przeprowadzono pięć, bowiem na pierwszym doszło do niegroźnego wypadku z udziałem zawodnika startującego w klasyfikacji Pucharu Polskiego Związku Motorowego. Na trasę musiała wyjechać karetka i rajd został przerwany. Poszkodowany kibic, któremu szkło z rozbitego reflektora rozcięło nogę, został opatrzony przez lekarzy, ale po kilkunastu minutach zasłabł i znów wezwano karetkę.
"Popełniono błąd - skomentował przewodniczący zespołu sędziowskiego, Grzegorz Lewandowski. - Karetka powinna zabrać poszkodowanego, a nie zostawiać go w miejscu wypadku. Wtedy nie byłoby potrzeby przerywania odcinka po raz drugi. Kiedy jednak do tego doszło, musieliśmy anulować przejazd, bo zawaliłby się cały harmonogram".
Odwołanie odcinka pozbawiło być może Leszka Kuzaja pierwszego miejsca w rajdzie, bowiem w drugim dniu systematycznie gonił Gabrysia, a w końcowej klasyfikacji przegrał z nim o niespełna półtorej sekundy. Dla kierowcy z Krakowa ważniejszy był jednak główny cel - mistrzostwo Polski. Widać było chwilami, że walczy w nim chęć pokonania rywala na trasie z rozsądkiem podpowiadającym, że szaleńcza szarża może przynieść wprost odwrotny efekt.
"Bardzo chciałem wygrać tej rajd - powiedział Leszek Kuzaj - ale jednocześnie wiedziałem, że muszę zachować zimną krew i nie przekraczać bariery ryzyka. Pozostaje mi tylko pogratulować zwycięzcy i cieszyć się z tytułu mistrza Polski."
"Walczyliśmy z Leszkiem do ostatniego odcinka - skomentował swój sukces Zbigniew Gabryś. - Na tym właśnie odcinku musieliśmy utrzymać w sobie +ciśnienie+ i koncentrację. Udało się i teraz cieszę się z największego w swej karierze sukcesu. Nigdy jeszcze nie wygrałem klasyfikacji generalnej i rajdzie do mistrzostw Polski. Mam nadzieję, że dzięki temu łatwiej mi będzie przygotować się do kolejnego sezonu i pozyskać sponsorów."
Bardzo uradowany był pochodzący z Krakowa pilot zwycięskiej załogi, Robert Hundla. "Spełniło się moje marzenie, by wygrać rajd w Krakowie - powiedział. - Zbyszek jechał po prostu fantastycznie."
Za plecami czołowej trójki toczyła się walka o dalsze miejsca i o tytuł mistrza Polski w klasie Super 1600. Pech Sebastiana Frycza, który odpadł już w piątek i awaria auta Grzegorza Grzyba spowodowały, że przed szansą stanął najmłodszy z kierowców startujących w mistrzostwach Polski - Michał Kościuszko.
"Presja była ogromna - przyznał po rajdzie nowo kreowany mistrz kraju w klasie S1600. - Pierwszy raz miałem okazję ścigać się +u siebie+ przed krakowskimi kibicami, którzy zresztą okazywali mi wiele sympatii i bardzo mi pomogli. Cieszę się, że udało mi się przez cały rajd uniknąć poważniejszego błędu i wygrać. Szkoda, że awarie wyeliminowały Sebastiana Frycza i Grzegorza Grzyba, ale myślę, że w całym sezonie nasza rywalizacja przyniosła kibicom sporo emocji".