Przegląd techniczny: właściciele starszych aut na cenzurowanym?
W pierwszej połowie 2017 roku gotowy ma być pakiet zmian prawnych, jakie zostaną wprowadzone do systemu sprawowania kontroli nad stanem technicznym poruszających się po polskich drogach samochodów. Dla posłów oznacza to możliwość przedstawiania swoich pomysłów na poprawę jakości przeglądów. Z niektórych spośród nich Polacy nie byliby zadowoleni.
Małgorzata Niemczyk, posłanka PO, wysunęła ostatnio dwie interpelacje, które dotyczą przeglądów. Parlamentarzystka proponuje w nich, aby Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju zastanowiło się nad pomysłem częstszych obowiązkowych kontroli dla starszych samochodów. Jak wynika z treści interpelacji, pomysł wziął się z troski o bezpieczeństwo użytkowników „aut mających 10-12 lat lub więcej”. Posłanka proponuje, by przeglądy takich pojazdów odbywały się co pół roku. To jednak jeszcze nie koniec. W innej interpelacji tej samej posłanki pojawia się pomysł rozszerzenia listy czynności diagnosty o badanie jakości płynu hamulcowego.
Jak słusznie zauważa Małgorzata Niemczyk, wielu kierowców wciąż zapomina o okresowej wymianie płynu hamulcowego. Choć w instrukcjach użytkowania wielu modeli samochodów znajdziemy sugestię, aby robić to co 2 lub 3 lata, bywa, że użytkownicy samochodów zapominają o tym obowiązku. To może doprowadzić do zwiększeniu się udziału wody w płynie i możliwości szybszego zagotowania go podczas długiego, intensywnego hamowania. Skutkiem może być nagła utrata możliwości zatrzymania się. Czy jednak badanie podczas przeglądu stanu płynu hamulcowego oraz wymuszenie częstszych wizyt na stacji kontroli właścicieli starszych aut jest naprawdę potrzebne?
Pod względem liczby samochodów na tysiąc mieszkańców jesteśmy już w europejskiej normie. Niestety pod względem wieku i sprawności użytkowanych pojazdów wyraźnie odstajemy od Niemców, Francuzów czy Szwedów. Mimo to z raportów policji wynika, że stan techniczny jest rzadką przyczyną zdarzeń drogowych. W 2013 roku było zaledwie 144 takich przypadków na 35,9 tys. wszystkich wypadków, co stanowi tylko 0,4 proc. Przy tym mundurowi odnotowali zaledwie 5 wypadków, których przyczyną była usterka układu hamulcowego.
Można oczywiście spierać się na temat doskonałości policyjnego systemu diagnozowania przyczyn wypadków i wskazywać, że prawdziwe współczynniki prezentują się zupełnie inaczej. Póki co są to jednak jedyne dane, jakimi dysponujemy i na ich tle przyjęcie propozycji częstszych przeglądów oraz rozszerzania palety obowiązkowych czynności diagnosty wydaje się po prostu nieuzasadnioną ekstrawagancją.
Zgodnie z unijną dyrektywą nowe przepisy dotyczące przeglądów samochodów mają zostać wprowadzone w życie do maja 2018 roku, a propozycje zmian w ustawie powinny zostać ostatecznie ustalone do maja 2017 roku. Obecnie trwają uzgodnienia dotyczące brzmienia zapisów nowego prawa, a parlamentarzyści zgłaszają swoje pomysły. Spośród ciekawszych należy wymienić sugestię, by każdorazowo podczas przeglądu auto było dokładnie fotografowane. Zdjęcia miałyby potem być do wglądu w darmowej, dostępnej poprzez internet usłudze „Historia pojazdu” oferowanej przez stronę rządową. Podobnie jak dziś dzieje się to ze spisywanym podczas przeglądu przebiegiem samochodów.
Swoje założenia do ustawy przedstawiło również Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Zgodnie z nimi za przegląd techniczny kierowca będzie musiał zapłacić już na początku, kiedy jeszcze nie jest pewien jego wyniku. Jeśli zakończy się on opinią negatywną, nie będzie miał szansy odzyskania pieniędzy. Będzie musiał naprawić wskazane usterki i ponownie pojawić się w stacji diagnostycznej - kolejny raz płacąc za usługę. Zaliczenie samochodowej „ścieżki zdrowia” będzie skutkowało wydaniem nalepki potwierdzającej ważność przeglądu. Wzorem innych krajów, między innymi Niemiec, będziemy musieli naklejać ją w widocznym, ściśle ustalonym miejscu - na przedniej szybie lub tablicy rejestracyjnej. Co więcej, kierowca będzie też musiał wozić ze sobą wydane na stacji kontroli zaświadczenie o dopuszczeniu pojazdu do ruchu. Za spóźnienie się z przeglądem miałaby natomiast obowiązywać kara w postaci dwukrotnej stawki za usługę.
Ministerstwo zakłada również zwiększenie kontroli nad uczciwością i fachowością pracy diagnostów. Na stacjach incognito będą mogli pojawiać się inspektorzy Transportowego Dozoru Technicznego.
Nowe przepisy sprawią, że zaliczenie przeglądu przestanie być po prostu formalnością. Dołożą też pracy diagnostom. Ci od dawna postulują zmiany ustalanych przez ministerstwo, sztywnych stawek za usługi. Teraz w negocjacjach z resortem będą mieć mocną kartę przetargową. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów już w 2012 roku wyszła z projektem zmian w cenniku. Wówczas nowa cena za przegląd samochodu osobowego została określona na 150 zł. To o ponad 50 proc. więcej niż obecnie. Wyższą stawkę przewidziano również dla motocyklistów. Za przegląd jednośladu nowy cennik przewidywał kwotę 100 zł, gdy teraz należy zapłacić 62 zł.
W 2017 roku przekonamy się, na jakie zmiany w przepisach o przeglądach będą musieli przygotować się zmotoryzowani. Z punktu widzenia posiadaczy kilku- lub kilkunastoletnich samochodów nie będą one jednak pozytywne.
tb, moto.wp.pl