Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o ujednolicenie procedury postępowania, jaką mają mieć na względzie policjanci wezwani przez kierowców samochodów unieruchomionych prywatnymi blokadami. Pozostaje mieć nadzieję, że problem zostanie rozwiązany, bo urzędowe przepychanki i bezczynność trwają już od kilku lat.
Blokadowy biznes
Każdy ma prawo do korzystania ze swojej własności w sposób, jaki chce. Nic więc dziwnego w tym, że właściciel prywatnego parkingu, na którym auto pozostawia osoba postronna, nie jest z tego faktu zadowolony. Zgodnie z prawem właściciel parkingu może doprowadzić go do stanu sprzed naruszenia przepisów. W grę wchodzi więc odholowanie pozostawionego samochodu. Jest to jednak kłopotliwe i drogie, więc część zarządców terenu wpadła na pomysł stosowania blokad kół - podobnych do tych, z których korzysta straż miejska. Niektórzy z takiego procederu zrobili nieżle prosperujący biznes.
W Sosnowcu jedna ze wspólnot mieszkaniowych, której parking sąsiaduje z większym sklepem spożywczym, wynajęła firmę, mającą sprawować dozór nad terenem. Każdy, kto minął znak „zakaz ruchu z wyłączeniem mieszkańców” oraz doczepiony do niego regulamin, narażał się na założenie blokady. Pracownicy firmy proponowali jej zdjęcie za 150 złotych. Jeszcze wyższy rachunek wystawiano w Lublinie. Prywatna firma za zdjęcie blokady żądała 200 zł, jeśli jej pracownik był na miejscu lub 300 zł, jeśli trzeba było go wezwać.
Legalne czy nielegalne?
Czy zakładanie blokad na koła przez podmiot inny niż straż miejska czy gminna jest legalne? W tej sprawie nie ma jasności. W 2015 roku sąd, który rozpatrywał sprawę z Lublina, uniewinnił pracownika firmy. Zdaniem sędziego nie można było przypisać mu postępowania niezgodnego z jakimkolwiek paragrafem kodeksu wykroczeń czy kodeksu karnego, a potraktowani w ten sposób kierowcy, parkowali mimo świadomości, że pozostawiają auto na prywatnym terenie.
Zupełnie inną wykładnię sytuacji przedstawia Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak czytamy w wystąpieniu RPO, kwestia zakładania na koła prywatnych blokad „(...) stanowiła w latach 2013-2014 przedmiot korespondencji pomiędzy Rzecznikiem Praw Obywatelskich a Komendą Główną Policji, która podzieliła stanowisko, że unieruchomienie pojazdu poprzez założenie blokady na koła jest w świetle obowiązujących przepisów działaniem bezprawnym. 22 stycznia 2014 r. Biuro Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji skierowało do komendantów wojewódzkich policji, komendanta stołecznego policji oraz komendantów szkół policji pismo, w którym wskazano, że założenie w takim przypadku blokady na koła jest działaniem bezprawnym, które wyczerpuje znamiona wykroczenia z art. 124 k.w., ewentualnie przestępstwa z art. 288 § 1 lub 2 k.k. Daje to policjantom podstawę do interwencji zgodnie z ogólnymi zasadami postępowania wobec sprawców przestępstw lub wykroczeń”.
Co robi policja?
Jak wskazuje Rzecznik Praw Obywatelskich, nie ma jasnej i jednoznacznej procedury, której powinni trzymać się policjanci wezwani do samochodu z założoną prywatną blokadą. Czasami funkcjonariusze uznają, że skoro do sprawy doszło poza drogą publiczną, to nie mają oni nic do roboty i po prostu nie podejmują interwencji na zgłoszenie kierowcy. Zdarza się też, że informują pracownika prywatnej firmy o tym, że zakładanie blokady jest nielegalne. Nie mają jednak prawa zmusić go do jej zdjęcia, a kierowcom pozostaje pozew do sądu cywilnego. Zdarza się też, że ukarany zostaje sam kierujący, który świadomie zaparkował na prywatnym terenie.
Pozostaje mieć nadzieję, ze pismo RPO odniesie skutek i policjanci szybko dostaną jasne wytyczne odnośnie takich interwencji.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska