Kierowcy przedkładają bezpieczeństwo ponad oszczędności. Tak przynajmniej wynika z przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski badania, w którym ankietowanych pytano o zasadność wprowadzenia przepisów obligujących zmotoryzowanych do używania zimowego ogumienia.
Zimówki na tak, ale jak?
Spośród ankietowanych aż 64,4 proc. opowiedziało się za obowiązkiem używania „zimówek”. Tylko 19,6 proc. zapytanych opowiedziało się przeciwko nakazowi jazdy na zimowym ogumieniu. Co ciekawe, tylko 16,1 proc. stwierdziło, że przepisy powinny zezwalać na korzystanie z ogumienia całorocznego niezależnie od pory roku. Oznacza to, że więcej osób skłonnych jest jeździć zimą na letnim komplecie opon niż na całorocznym. Większe różnice ujawniły się w szczegółach.
Aż 45,2 proc. ankietowanych stanowią zwolennicy przepisu, który nakazałby używania „zimówek” w ustalonym przez rządzących okresie. Takie prawo dobrze sprawdza się w krajach, które odznaczają się raczej niewielką powierzchnią i takim położeniem, które w zasadzie „gwarantuje” śnieg w jesiennych miesiącach. Czy jednak sprawdziłoby się w Polsce? Warunki pogodowe w poszczególnych częściach kraju mogą się bardzo różnić. Jak wyliczył IMGW, zimą 2014/2015 w Zakopanem śnieg nieprzerwanie utrzymywał się przez 36 dni, ale w Gdańsku przez 5 dni, a we Wrocławiu przez 3 dni. W ostatnim z tych miast maksymalna grubość pokrywy śnieżnej wyniosła 2 cm, podczas gdy w stolicy polskich Tatr - 36 cm. Wydaje się więc, że wprowadzenie jednego terminu, od którego w całym kraju obowiązywałyby zimowe opony, nie byłoby najszczęśliwszym pomysłem.
Jakie są jeszcze możliwości? Jeśli zostanie ustanowione prawo nakazujące jazdę na oponach zimowych, może ono po prostu stanowić, że zimowe ogumienie jest obowiązkowe podczas poruszania się drogami pokrytymi śniegiem, lodem czy błotem pośniegowym. To rozwiązywałoby problem diametralnie różnego przebiegu zimy w poszczególnych częściach kraju. Jednocześnie takie przepisy zniechęcałyby nieprzygotowanych kierowców do wyruszania na ulice miast w razie nagłego ataku zimy. Pozostali zmotoryzowani odetchnęliby z ulgą.
Ostatnim możliwym rozwiązaniem jest oddanie decyzji o wprowadzeniu obowiązku jeżdżenia na zimowych oponach władzom wojewódzkim. To jednak wprowadziłoby spory zamęt, a niedoinformowani kierowcy jadący tranzytem i tak pojawialiby się na drogach nieprzygotowani.
Jak jest w Europie?
W Unii Europejskiej 15 państw zdecydowało się na wprowadzenie nakazu jazdy na zimowych oponach. Poszczególne kraje korzystają z jednego z trzech nakreślonych wcześniej rozwiązań. Niektóre z nich - m.in. Austria, Czechy i Słowenia - dodatkowo wymagają bieżnika o wysokości większej niż w przypadku ogumienia letniego. Czy to fanaberia? Jak się okazuje - nie. Badania porównawcze wykonane na mokrym asfalcie i polegające na hamowaniu od 80 km/h do zatrzymania pokazały, że nowa opona z bieżnikiem o wysokości 8 mm potrzebuje na ten manewr niespełna 26 metrów, opona z bieżnikiem o wysokości 3 mm prawie 32 metrów, a opona z bieżnikiem o wysokości 1,6 mm już 39,5 m. Szczególnie szybki spadek przyczepności rozpoczynał się od około 3,5 mm. Rekomenduje się, by o zmianie kompletu zimowych opon na nowy myśleć już wtedy, gdy bieżnik stopnieje do 4 mm. Znajduje to odzwierciedlenie w przepisach niektórych państw.
Czy nowe prawo jest potrzebne?
Uregulowania wszelkich aspektów życia za pomocą przepisów jest niemożliwe, a już samo podjęcie takiej próby mogłoby okazać się niebezpieczne. Jak pokazuje jednak przykład części państw Unii Europejskiej, wprowadzenie nakazu jazdy na oponach zimowych tam, gdzie istnieją zimowe warunki nie powoduje drastycznego ograniczenia wolności poszczególnych jednostek. Podwyższa natomiast bezpieczeństwo innych uczestników ruchu.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska