Po legalizacji marihuany w USA wzrosła liczba wypadków
W styczniu 2014 roku w stanie Waszyngton sprzedano pierwszą legalną porcję marihuany. Po trzech latach od zmiany przepisów wyliczono, że nastąpił wzrost liczby wypadków i kolizji.
Marihuana groźna na drodze
Idea umożliwienia legalnej sprzedaży marihuany ma wielu zwolenników. Argumentują oni, że zmiana przepisów zdecydowanie zmniejszyłoby przychody działających poza prawem dilerów czy skalę problemu dopalaczy. Przeciwnicy tego rozwiązania dostali jednak właśnie nowy oręż. Jak twierdzi amerykański Highway Loss Data Institute, udostępnienie marihuany do zastosowań „rozrywkowych” przynosi wzrost liczby wypadków.
HLDI śledziło statystyki drogowe trzech stanów - Waszyngton, Kolorado i Oregon - gdzie posiadanie sprzedawanie marihuany i posiadanie jej na własny użytek stało się legalne. Potem porównano je z innymi stanami, w których marihuana nie została zalegalizowana. Jak wyliczyło HLDI, wprowadzenie możliwości sprzedaży i posiadania marihuany do celów pozamedycznych spowodowało wzrost liczby zdarzeń drogowych. W przypadku Oregonu było to niespełna 5 proc., w Waszyngtonie 6 proc., a w Oregonie aż 14 proc. Teraz HLDI pracuje nad raportem dotyczącym liczby zdarzeń drogowych z ofiarami śmiertelnymi lub rannymi. Efekty mamy poznać jednak dopiero w 2020 roku.
Krytyka
Wyliczenia statystyczne HLDI budzą w Stanach Zjednoczonych spore emocje. Nie brakuje osób, które negują wnioski, do jakich doszedł instytut. Wcześniejsze opracowanie federalne nie udowodniło bezpośredniego związku pomiędzy legalizacją marihuany a liczbą zdarzeń drogowych. Jeśli natomiast przyjmie się metodę porównawczą wykorzystaną przez HLDI, to można otrzymać bardzo rozbieżne wyniki w zależności od tego, jakie stany się zestawi. Jeśli Kolorado porównamy z Wyoming, wzrost zdarzeń drogowych wyniesie tylko 3 proc. Jeśli Kolorado zestawimy z Utah, wzrost wyniesie aż 21 proc.
Badaczom nie udało się udowodnić powiązania pomiędzy liczbą wypadków a legalizacją marihuany dla celów medycznych.
Co będzie w Polsce?
Sejm przyjął projekt dotyczący legalizacji medycznej marihuany w Polsce. Choć nie będzie możliwe produkowanie jej w kraju, to chorzy będą mogli korzystać z niem dzięki receptom wypisywanym przez lekarza. Co to oznacza dla zmotoryzowanych?
Kontakt z marihuaną, podobnie jak z alkoholem, negatywnie wpływa na zdolność do prowadzenia pojazdów. Wszelkie oddziaływanie na władze poznawcze mija w czasie podobnym do tego, który potrzebny jest na rozłożenie nawet dużej porcji alkoholu - czyli po około 24 godzinach. Ślad zostaje jednak o wiele dłużej. Jak się okazuje, policyjne narkotesty pokazują wynik pozytywny nawet wtedy, gdy od kontaktu z marihuaną doszło przed ponad tygodniem. To może oznaczać kłopoty.
Problemem jest tutaj niedopracowane prawo. Przepisy dotyczące jazdy pod wpływem alkoholu przewidują próg stężenia, przed przekroczeniu którego wolno siadać za kierownicą. W przypadku narkotyków - w przeciwieństwie do Norwegii czy Danii - nie ma takiej cezury. W teorii karze podlega więc każdy, kto prowadzi samochód, mając w organizmie jakiekolwiek, nawet najmniejsze stężenie środków odurzających.
Zatrzymana osoba poddawana jest badaniu krwi, a próbka trafia do biegłych. To od nich zależy, jakie konsekwencje poniesie zmotoryzowana osoba. Jeżeli ekspert uzna, że dawka jest śladowa i nie miała wpływu na prowadzenie samochodu, postępowanie może zostać umorzone. Jeśli jednak werdykt będzie inny, w więzieniu można spędzić nawet dwa lata.
Źródło: IIHS, Policja