Po koncercie wsiadła do Ubera. Za przejazd zapłaciła krocie
Wielu zwolenników Ubera wybiera go ze względu na cenę. Przeciwnicy podkreślają, że choć ta potrafi być niska, to przez politykę firmy zwiększania stawek podczas wysokiego popytu końcowa opłata może niemiło zaskoczyć. Przekonała się o tym Amerykanka, która wracała z koncertu.
Jak mówi, korzystała z aplikacji pierwszy raz. Razem z koleżanką zamówiły Uber X, czyli jedną z najtańszych opcji. Michelle Fox przejechała łącznie 100 mil (ok. 160 km) i dopiero po tym jak wysiadła z toyoty camry zobaczyła, ile zapłaciła za podróż. Z jej konta ubyło aż 925 dolarów (ok. 3400 zł). Co istotne, Uber pobiera pieniądze bezpośrednio z podpiętej do konta karty.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Wszystko przez wspomniane podwyższone stawki. Zamawiając samochód nie zauważyła, że opłaty za przejazd w tamtym momencie były podniesione blisko 8-krotnie. Jest to o tyle dziwne, że aplikacja wymaga potwierdzenia zwiększonych kosztów. Być może zaakceptowała powiadomienie bez czytania go? A może nie zrozumiała na czym polega mnożnik przejazdu.
Mimo wszystko, Uber zwrócił pieniądze swojej klientce. Gdyby nie zwiększony popyt, podróż kosztowałaby 117 dolarów (ok. 430 zł). Firma stosuje tę politykę, by zachęcić kierowców do pracy, a tym samym móc obsłużyć więcej klientów. Ośmiokrotna prezbitka jest jednak czymś rzadko spotykanym. Zazwyczaj mnożnik podnosi koszt przejazdu o kilkadzesiąt procent.