Piotr Liroy-Marzec chce dożywotnich tablic rejestracyjnych. Czekamy też na inne przepisy
Wymiana tablic rejestracyjnych to niepotrzebny kłopot i wydatek dla nabywców samochodów. Poseł Piotr Liroy-Marzec chce z tym skończyć. W interpelacji proponuje, by raz przyznane samochodowi tablice rejestracyjne pozostawały z nim aż do zezłomowania.
Uprościć życie
Po zakupie samochodu czy motocykla nowy właściciel kieruje kroki do wydziału komunikacji, w którym może przerejestrować pojazd. Niezależnie od sytuacji, musi zabrać ze sobą tablice rejestracyjne. Jeśli poprzedni właściciel pojazdu był zameldowany w tym samym mieście lub powiecie co nowy, sprawa kończy się na legalizacji tablic. Jeśli był spoza terenem urzędu, z którego usług musi skorzystać nabywca, "blachy" są do wymiany. W takiej sytuacji właściciel samochodu zapłaci 80 zł, a jednośladu 40 zł.
Zakup używanego samochodu poza miastem swojego zamieszkania, a nawet w innym województwie, nie jest niczym niezwykłym. Problem ten dotyczy więc co roku setek tysięcy osób. Po co zmieniane są tablice? Być może dawniej odróżnienie "swoich" tablic od "obcych" było ważne dla policji. Dziś funkcjonariusze każdorazowo przy kontroli korzystają jednak z systemów informatycznych, by z Centralnej Ewidencji Pojazdów uzyskać informacje na temat interesującego ich pojazdu.
Piotr Liroy-Marzec w interpelacji proponuje, by przyznawać tablice "dożywotnio". Numer rejestracyjny byłby nadawany pojazdowi w momencie pierwszej rejestracji po zakupie w salonie czy sprowadzeniu z zagranicy. Potem każdy kolejny właściciel używałby tej samej rejestracji. Jeśli tak się stanie, kosztująca 80 zł obowiązkowa czynność urzędowa, którą dziś kierowcy nazywają ukrytym podatkiem od zakupu auta, zniknie, a zmotoryzowani nie doznają z tego tytułu żadnego uszczerbku.
Kto straci?
Ze spadkiem wpływów będą musieli pogodzić się jednak producenci tablic rejestracyjnych. Zgodnie z przepisami wytwarzać mogą je jedynie zakłady zaaprobowane przez marszałka województwa i spełniające wymagania zawarte w 75 art. Prawa o ruchu drogowym. Co zmiana prawa oznaczałaby dla przedsiębiorców?
- Produkujemy rocznie około 350 tys. tablic rejestracyjnych, tylko na polski rynek. Przypisanie tablic na stałe do pojazdu mogłoby oznaczać pięciokrotny spadek zamówień - mówi Wirtualnej Polsce Waldemar Derdowski z sopockiej firmy Derpol.
Jak stwierdza nasz rozmówca, stracą też urzędy, dla których wydawanie więszej liczby "blach" to czysty zysk. Sami producenci tablic zarabiają na nich 15-20 proc.
Na co jeszcze czekamy?
Szanse na to, że kwestia poruszona przez Piotra Liroya-Marca zostanie pozytywnie załatwiona, jest naprawdę duża. Kilka dni temu minister infrastruktury Andrzej Adamczyk wspominał o pomyśle przydzielania tablic na stałe, a także o innym ważnym ułatwieniu. Jak stwierdził Adamczyk, w przyszłości zarejestrowanie samochodu mogłoby zostać przeprowadzone w dowolnym urzędzie, a nie w wydziale komunikacji właściwym dla adresu zameldowania nabywcy pojazdu.
Właściciele motocykli, kamperów czy zabytkowych samochodów czekających na remont przyklasnęliby również pomysłowi powrotu do możliwości czasowego wyrejestrowania pojazdów. Dziś muszą on opłacać ubezpieczenie również za miesiące, w których nie używają swoich pojazdów, a kara za brak OC jest bardzo wysoka.
Kierowcy z nadzieją czekają na zmianę przepisów dotyczących dowodów rejestracyjnych. Dziś prawo nakazuje wymianę dokumentu, kiedy skończą się w nim miejsca na pieczątki potwierdzające zaliczenie badania technicznego. Po zmianach to, czy wymienić dokument, należałoby do decyzji kierowcy. Zamiast wizyty w urzędzie można byłoby wybrać jazdę z dokumentem potwierdzającym przegląd wydanym przez diagnostę. Póki co stworzono projekt rozporządzenia w tej sprawie, ale utknął on na ścieżce legislacyjnej.
Jeszcze w 2018 r. ma nastąpić kolejny wyczekiwany przełom. Kiedy systemy informatyczne CEPiK-u 2.0 będą działać niezawodnie, z kierowców zdjęty zostanie obowiązek wożenia ze sobą dowodu rejestracyjnego oraz potwierdzenia zawarcia polisy OC.