Kolejnym niewielkim autem, jakie można wypatrzeć na parkingach, każdej właściwie firmy i pod każdym chyba blokiem jest jeden z dwóch maluchów z gamy Renault - Clio. Monika swój egzemplarz kupiła niespełna trzy miesiące temu, miesiąc po tym, jak zdała egzamin na prawo jazdy - To mój pierwszy samochód i jak na razie nic do niego nie mam - mówi zadowolona.
W ciągu pierwszych miesięcy w samochodzie nie zdążyło się jeszcze nic popsuć. Wymiany wymagały jedynie zwykłe elementy użytkowe - wszystkie filtry oraz płyny.
- Wymieniony był też pasek rozrządu - dodaje Monika. - Na samym początku też coś pukało, ale tata się tym zajął i już nie puka.
Mogły to być na przykład drążki kierownicze, które przy eksploatacji na polskich drogach powinno wymieniać się średnio, co około 50 tys. km. Hałasować mogły również sworznie wahaczy, które podobnie jak drążki są niezbyt trwałe. Po za tym auto, którym jeździ nasza bohaterka nie nie wykazuje żadnych oznak zużycia. Powodem tego może być fakt, że 10-letni model ma przejechane niewiele ponad 90 tysięcy kilometrów.
- Poprzedni właściciel, 60-letni mężczyzna auto trzymał w garażu - chwali się Monika. - Jedyny uszczerbek, jakiego doznał samochód przez te wszystkie lata, to rysa przez cały lewy bok karoserii. Na szczęście stało się to na parkingu i przy małej prędkości. Po prostu było ciasno i pan się nie wyrobił.
Wnętrze pojazdu natomiast nie pozostawia wątpliwości, co do poprzedniego właściciela - musiał on być najzwyczajniej wielbicielem tygrysów.
- Od początku bałam się zdjąć te tygrysie pokrowce, ale raz kozie śmierć - mówi Monika, Kiedy pomagałem jej pozbyć się pomarańczowo-żółtych upiększeń wnętrza. Pod nimi znaleźliśmy... jeszcze jedną warstwę dodatkowego materiału. Po wszystkim okazało się, że siedzenia zostały prawdopodobnie przykryte, zaraz po opuszczeniu salonu. Bowiem welur, który trafił na fabryczne pokrycie siedzeń nie wykazywał żadnych oznak zużycia. - Niesamowite ile miejsca się zrobiło w środku - ucieszyła się Monika.
Niestety zdjęcie dwóch warstw pokrowców na tylnej kanapie zbytnio nie pomogło zwiększeniu przestrzeni nad głowami pasażerów, którzy wybrali
siedzenie właśnie tam. Osoby, które mają niewiele więcej wzrostu, niż 1,8m nie powinny raczej tam siadać. Jeśli jednak już tam trafią powinny liczyć się z możliwością podróży z przekrzywioną głową. Niewiele miejsca oferuje, niestety również bagażnik. Standardowe 255 litrów możemy na szczęście powiększyć dzięki dzielonej, w stosunku 1/3 do 2/3, tylnej kanapie.
Egzemplarz, którym jeździ Monika to już druga odsłona najlepiej sprzedającego się modelu w gamie Renault. Auto, po trzykrotnym faceliftingu produkowane jest do dziś. Mimo tego, że w salonach od dłuższego czasu dostępne jest Clio 3-generacji cały czas można kupić nową "dwójkę" pod nazwą Clio Storia. Na rynku wtórnym również nie brakuje ofert sprzedaży tego modelu. Ceny wahają się między 7, a nawet 22 tysiące złotych.
Jakub Wielicki