W ciągu ostatnich tygodni Saab był zmuszony dwukrotnie wstrzymać produkcję. Spowodowane to było długami szwedzkiej marki, a ciągłe straty nie wróżą dobrej przyszłości.
Zakup Saaba przez niewielkiego Spykera miał być ratunkiem dla słynnej szwedzkiej marki. Jednak ten stosunkowo nowy holenderski producent luksusowych aut nie jest w stanie zapewnić odpowiedniego finansowania dla większego brata. Jak tłumaczą firmy dostarczające części, Saab ma u nich milionowe długi i z tego powodu są zmuszone przerywać dostawy do fabryki w Trolhättan.
Czy ta sytuacja oznacza już definitywny koniec Saaba? Rok 2010 przyniósł firmie 200 milionów dolarów strat, a rosnące długi wydają się być ostatnim gwoździem do trumny. Ratunek może jednak przyjść z dwóch stron. Pierwszym sojusznikiem jest szwedzki rząd, gdyż fabryka Saaba zapewnia wiele miejsc pracy. Szwedzkie władze już wcześniej pomogły zdobyć pożyczkę z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, a teraz chcą wesprzeć starania o kolejne fundusze.
Drugą deską ratunku jest rosyjski inwestor Władimir Antonow, który już od jakiegoś czasu jest zainteresowany marką Saab. Pierwsze informacje wiążące tego milionera ze szwedzką firmą pojawiły się w momencie sprzedaży jej przez General Motors. Pomoc mogła by napłynąć zarówno w postaci pożyczki z litewskiego banku Snoras należącego do Antonowa, jak i w postaci bezpośredniej inwestycji w Saaba.
sj