Protesty organizacji konsumenckich i kierowców we Włoszech wywołała przedstawiona w parlamencie propozycja wprowadzenia nakazu używania opon zimowych w regionach, gdzie pada śnieg. Obecnie można wybrać między takimi oponami a łańcuchami śniegowymi na koła.
To byłby wielomilionowy prezent dla producentów opon i nabijanie ich kiesy - twierdzą przeciwnicy takiego rozwiązania w kraju, w którym dzięki zazwyczaj łagodnym, niemal bezśnieżnym zimom na dużym jego obszarze tylko część kierowców stosuje zimowe zabezpieczenia na koła.
Kampanię przeciwko zaprezentowanemu w Senacie pomysłowi wprowadzenia nakazu opon zimowych i rezygnacji z możliwości alternatywnego stosowania łańcuchów prowadzi u progu zimy między innymi społeczne Stowarzyszenie Zwolenników Policji Drogowej(Asaps).
- Po raz kolejny znaleźli się ci, którzy po to, by bronić interesów jednej grupy igrają z kieszeniami i bezpieczeństwem kierowców - oświadczyło to stowarzyszenie. Zaapelowało do parlamentu, by nie uchwalało przedstawionej poprawki do kodeksu drogowego. Obecnie na mocy przepisów to zarządcy dróg i autostrad decydują o wprowadzeniu zimowych zabezpieczeń na podlegających im odcinkach. Trzeba mieć zimowe opony termiczne lub łańcuchy w bagażniku.
Organizacja obrony praw konsumentów Codacons uznała zaś propozycję za "niesłuszną, absurdalną i niesprawiedliwą oraz szkodliwą dla obywateli". Według tego stowarzyszenia, nie poprawi to bezpieczeństwa na drogach.
- Niemożliwe jest nakazanie wszystkim stosowania opon zimowych zamiast łańcuchów, bo to do zarządców dróg należy decyzja dotycząca zasad ruchu poza miastem - powiedział szef Codacons Carlo Rienzi.
We Włoszech trwa od lat nierozstrzygnięta dyskusja o tym, czy lepsze są opony czy łańcuchy. W Rzymie i okolicach tysiące kierowców po raz pierwszy stanęło wobec takiego dylematu w lutym tego roku, kiedy gwałtowne śnieżyce sparaliżowały ruch na ulicach. Władze Wiecznego Miasta wprowadziły w tamtych dniach obowiązek jazdy wyłącznie z oponami zimowymi bądź łańcuchami. Ceny zazwyczaj tanich, poszukiwanych wówczas masowo łańcuchów wzrosły wtedy nawet 10 razy, do 300-400 euro.