Najwięksi motoryzacyjni skąpcy
Prezentujemy przykłady modeli, w których cenniki zbyt mocno ingerowali księgowi. Który z producentów powinien najbardziej wstydzić się swojego skąpstwa?
Wyposażenie bardzo podstawowe
Prezentujemy przykłady modeli, w których cenniki zbyt mocno ingerowali księgowi. Który z producentów powinien najbardziej wstydzić się swojego skąpstwa?
Niemal każdy, kto wybiera się do salonu z zamiarem kupna nowego samochodu, wie, że będzie musiał spędzić trochę czasu konfigurując swoje wymarzone cztery kółka. A kiedy już skompletuje wszystkie dodatki, często okazuje się, że końcowa cena auta w zadziwiającym stopniu odbiega od tej, która kusiła go wyklejona wielkimi cyframi na szybach salonu.
Wynika to oczywiście w dużej mierze z naszych wysokich oczekiwań co do nowego samochodu, ale nie zawsze. Producenci zarabiają między innymi na dopłatach do opcjonalnego wyposażenia, do zakupu którego bardzo nas "zachęcają" - przodują w tym szczególnie marki premium, gdzie przy odrobinie fantazji można bez trudu podwyższyć cenę auta przynajmniej o 1/3.
W większości przypadków mają oni jednak na tyle przyzwoitości, aby nie oferować zupełnych "golasów", wymagających dopłaty za najbardziej podstawowe i oczywiste w danym segmencie elementy. Przykłady takiej właśnie, niezbyt eleganckiej, polityki, która często ma na celu jedynie przyciągnąć klienta do salonu złudną wizją korzystnej ceny, postanowiliśmy dla was zebrać.
Opel Astra
Na początku zaczniemy łagodnie - od modeli z niewielkimi grzechami księgowych. Najtańszy Opel Astra nie ma ani komputera pokładowego (dopłata 900 zł), ani kurtyn powietrznych (1000 zł - w pakiecie z aktywnymi zagłówkami z przodu). Znajdziemy w nim natomiast radio, ale z jedynie 4 głośnikami i mikroskopijnym wyświetlaczem. Normalnej wielkości ekran i dwa dodatkowe głośniki wymagają dopłaty 1400 zł.
Skoda Yeti
Czeski crossover to nie najnowsza konstrukcja, ale i tak spory minus za brak radia (1200 zł) oraz kurtyn powietrznych (1600 zł).
Honda Civic
Niedawno zmodernizowany kompakt Hondy to szczególny przykład skąpstwa. Podstawowa odmiana S nie tylko nie oferuje klimatyzacji, ani radia, ale także elektrycznie sterowanych lusterek, tylnej wycieraczki oraz półki bagażnika.
Hyundai i30
Kolejny model, w którego podstawowej odmianie nie dostaniemy klimatyzacji (nawet za dopłatą - wymagany jest zakup droższej wersji wyposażeniowej), radia, a także regulacji fotela kierowcy na wysokość. Co ciekawe, bliźniaczy model - Kia cee’d - nie ma takich braków.
Honda CR-V
Japoński SUV, podobnie jak Civic, w najtańszej wersji ma szokujące wręcz braki. W CR-V nie dostaniemy klimatyzacji, radia, a nawet rolety bagażnika.
Seat Leon
Pomimo tego, że Leon pochodzi z gorącej Hiszpanii, nie znajdziemy w nim klimatyzacji (dopłata 4559 zł), ani radia (2397 zł - z dotykowym ekranem, ale zaledwie 4 głośnikami).
Honda Accord
Księgowi Hondy maczali swoje palce również w cenniku tego modelu. Podstawowa wersja pozbawiona jest radia, skórzanej kierownicy oraz alufelg (co ciekawe, seryjnych w modelu Civic).
Volvo S60
Przechodzimy do aut premium i zaczynamy od Volvo S60, które w najtańszej wersji wyjeżdża z fabryki na stalowych felgach w rozmiarze 16 cali (alufelgi kosztują 3030 zł), bez wyłącznika poduszki powietrznej pasażera (390 zł), podświetlanych lusterek w osłonach przeciwsłonecznych (220 zł), a nawet bez podnośnika (110 zł).
Mercedes Klasy S
Ten model to synonim auta luksusowego, tym dziwniejsze jest, że seryjnie otrzymamy go z czarną, materiałową tapicerką - "skóra" wymaga wydatku przynajmniej 12 420 zł. Konkurenci (Audi A8, BMW serii 7) oferują ją bez dopłaty. W Klasie S musimy dodatkowo zapłacić również za... podwójny uchwyt na napoje z przodu (423 zł).
Audi A4
Niebawem do salonów wjedzie kolejna generacja tego modelu, ale to nie tłumaczy faktu, że dopłacać w nim trzeba do podłokietnika z przodu (930 zł), skórzanej kierownicy (również 930 zł) oraz dzielonej i składanej tylnej kanapy (1420 zł). Cennik przewiduje też wersję na stalowych felgach.
Mercedes Klasy E
Czego może brakować w Mercedesie klasy wyższej? Lista opcji jest bardzo długa, a figurują na niej takie zaskakujące oczywistości, jak składana i dzielona tylna kanapa (2456 zł), podwójny uchwyt na napoje (198 zł), a także... powiększony z 59 l do 80 l zbiornik paliwa (565 zł). Zastanawiające jest też to, że Klasa E wyjeżdża z fabryki na felgach mających zaledwie 16 cali, a alufelgi o rozmiar większe wymagają dopłaty aż 6351 zł.
Mercedes Klasy C
Naszym faworytem pod względem skąpstwa, tylko nieznacznie wygrywającym z Klasą E, jest Mercedes Klasy C. Seryjnie ma on felgi stalowe (aluminiowe za dopłatą 2618 zł), składana tylna kanapa to opcja za 1518 zł, a klimatyzacja automatyczna jest, co prawda, seryjna, ale producent przewiduje możliwość dopłaty do niej 1309 zł, nie precyzując, co dostaniemy w zamian (3-strefowa kosztuje 4398 zł). Z kolei przy pozycji "analogowy zegarek" widzimy okrągłe zero złotych, ale jeśli zdecydujemy się na niego okaże się, że musimy także dobrać inne elementy wyposażenia - najtańszy "pakiet" z zegarkiem kosztuje 13 300 zł... Na koniec dodamy jeszcze, że jeśli nie chcecie mieć zbiornika paliwa, jak w miejskim aucie, to też musicie zapłacić - 262 zł. Tyle kosztuje zamiana baku o pojemności 41 l, na taki mający akceptowalne 66 l.