Najgorsze auta wszech czasów
None
Najgorsze auta wszech czasów
Oto lista 20 najgorszych aut w historii, z lat 1960 - 1989 stworzona na podstawie zestawienia Time'a. Autorem komentarzy jest Dan Neil - znany amerykański dziennikarz motoryzacyjny, zdobywca Pulitzera i wieloletni redaktor dziennika Los Angeles Times.
Źródło: Moto Target
1961 Amphicar
Samochód, który miał zmienić pogląd na dotychczasowy styl podróżowania. Stworzony na wzór nazistowskiego pojazdu-amfibii o wdzięcznej nazwie Schwimmwagen. Niestety Amphicar był beznadziejny jako łódź i tak samo bezużyteczny jako samochód. Zadziwiająco zwrotny na drodze i trudny do opanowania na wodzie. Potwornie wolny - jego maksymalna prędkość po zwodowaniu, to zaledwie 11 km/h. Wyporność pojazdu zależała od tego, jak szybko pompa zdołała wypompować nadmiar wody w kabinie, dzięki czemu Amphicar stał się najbardziej aerodynamiczną kotwicą na świecie! Nie przeszkodziło to w wyprodukowaniu prawie 4 tysięcy egzemplarzy pomiędzy 1961 a 1968 rokiem.
1961 Corvair
Samochody z tylnym napędem są idealne do zabawy i jeszcze fajniejsze do rozbijania. Z takiego założenia wyszedł Chevrolet, przedstawiając w 1961 roku model Corvair. Z niewiadomych powodów postanowiono maksymalnie obciążyć tylną oś montując tam najcięższe elementy jak np. silnik, co miało katastrofalne skutki. Nawet niemieccy oficerowie okupujący Czechosłowację mieli absolutny zakaz jazdy bardzo szybkimi, opływowymi Tatrami z silnikiem umieszczonym z tyłu, ze względu na ich niemożliwe do przewidzenia zachowanie na drodze. Wielu z nich nie posłuchało rad dowództwa i zginęło za ich kierownicą. Chevrolet prezentując model Corvair pożałował kilku dolarów na dopracowanie tylnego zawieszenia, które podczas jazdy robiło z samochodem, co chciało, bez względu na pogodę i szybkość.
1966 Peel Trident
Wymyślony i skonstruowany na wyspie Man z równie niezrozumiałych powodów, co Stonehenge. Jego pleksiglasowa powłoka nad głowami dwójki pasażerów, którym jakimś cudem udało się do niego zmieścić, powodowała w krótkim czasie ich upieczenie się żywcem. Prędkość maksymalna tego wehikułu zależała w dużej mierze od tego, co zjadłeś na śniadanie. Ten mikrosamochód jest doskonałym przykładem na to, czemu wszystkie wspaniałe koncepcyjne auta z tego typu szklaną kopułą zamiast dachu, nigdy nie weszły do produkcji seryjnej.
1970 AMC Gremlin
Projekty Richarda Teague, głównego designera American Motors należały do najfajniejszych samochodów lat siedemdziesiątych. Niestety nie można tego powiedzieć o modelu Gremlin. Zbudowano go, by konkurował z Fordem i GM w rodzącym się segmencie aut typu "subcompact". By zaoszczędzić czas i pieniądze zdecydowano się na dodanie ohydnego odwłoku modelowi AMC Hornet. W rezultacie powstał jeden z samochodów o najgorszych proporcjach w historii, z długą maską i komicznie zakończonym tyłem przypominający salamandrę z oderwanym ogonem. Równie okropnie zachowywał się podczas jazdy. Ciężki 6-cylindrowy silnik i zawieszenie od wozu drabiniastego nie sprawiały żadnej frajdy. Był szybszy od konkurencji, ale równie szybko stał się obiektem kpin i żartów.
1970 Triumph Stag
Można włożyć do worka wszystkie auta koncernu British Leyland z końca lat 60. i po wyciągnięciu któregokolwiek mieć pewność, że trafimy na karykaturę samochodu. Tak też wygląda sprawa z modelem Triumph Stag. Fantastyczne linie nadwozia zaprojektowane przez Giovanni Michelotti bledną po bliższym spojrzeniu na technikę i niektóre rozwiązania. Choćby środkowy pałąk połączony ze słupkiem A za pomocą sztywnych stalowych rur, co miało ponoć zwiększyć sztywność auta podczas jazdy. Nie pożałowano chromu w obwódkach okien, co powodowało u jadących Stagiem efekt porównywalny z kilkugodzinnym pobytem w saunie. Owszem radość z jazdy była przednia, dopóki działał trzylitrowy silnik V8. A psuło się w nim dokładnie wszystko.
1971 Ford Pinto
Ten model Forda trafił na naszą listę nie dlatego, że jest złym samochodem. Powodem umieszczenia go tutaj jest jego wybuchowa natura, która spowodowała śmierć dziesiątek niewinnych osób. A wszystko przez pechowo umieszczony bak paliwa, który wybuchał po każdym mocniejszym uderzeniu w tył pojazdu. Według szacunku księgowych koncernu koszt poprawy konstrukcji baku kosztowałby Forda 121 milionów dolarów, zaś odszkodowania wypłacone rodzinom ofiar wyniosły zaledwie 50 milionów dolarów. Wniosek? Niech się palą!
1974 Jaguar XK-E V12 Series III
Jaguar E-Type z 1961 roku był zapierającym dech w piersiach, zabójczo pięknym i seksownym dziełem, a także złodziejem wielu damskich serc. Niestety w 1974 r. zrobiono z niego bliżej nieokreślone, niewyobrażalnie brzydkie monstrum na kołach, przystosowując go do ówczesnych norm bezpieczeństwa na rynku amerykańskim. Doskonały 6-cylindrowy silnik 4,2 litra, zastąpiono ciężkim dwunastocylindrowym motorem 5,3 litra. W efekcie przeciążona przednia oś dyskwalifikowała go jako auto sportowe zdolne do pokonywania jakichkolwiek zakrętów. Dodatkowo Jaguar zrezygnował z oferowania cudownego krótkiego coupe z twardym dachem na rzecz przedłużonego nadwozia 2 2, oraz piekielnie brzydkiego kabrioletu. Ale największym grzechem było zrujnowanie jego cudownej linii i przepięknych detali, jakimi były owalna osłona chłodnicy, czy przednie lampy ukryte pod pleksiglasową bańką. I jeszcze te paskudne gumowe zderzaki. Oto najbardziej jaskrawy przykład tej dekady, jak z pięknej królewny stać się brzydkim kaczątkiem.
1975 Bricklin SV-1
Jedyny egzemplarz w jakim miałem okazję siedzieć, spłonął doszczętnie po same osie kilka dni później. O-ironio! Sam pomysłodawca tego auta, Malcolm Bricklin nie instalował popielniczki i zapalniczki w samochodach, by zniechęcić palaczy. Ale oprócz godnej pochwały troski o zdrowie swoich klientów, kierowały nim głównie względy bezpieczeństwa. Lekkie otwierane do góry drzwi pojazdu wykonano, podobnie jak całe nadwozie z żywicy epoksydowej i można było je własnoręcznie zdemontować. Skrót "SV" oznacza "Safety Vehicle". Trzeba przyznać, ze oprócz łatwopalnego, elastycznego nadwozia odpornego na uderzenia, kolejnym krokiem do poprawienia bezpieczeństwa były osiągi. Bricklin SV-1 był wolniejszy od Ziemi okrążającej Słońce! Nawet mimo zamontowanego pod maską silnika V8. Nie wiadomo, jak udało się Bricklinowi przekonać do jego kupna prawie trzy tysiące osób.
1975 Triumph TR7
Ten model był ostatnim modelem brytyjskiej marki sprzedawanym w USA aż do 1984 r. Jego największym problemem wcale nie był przerażająco wygląd, ani nawet bardzo awaryjny silnik V8. Porażką było wykończenie i katastrofalna jakość montażu. Instalacja elektryczna produkowała więcej spięć, niż dr. Frankenstein przy pracy w laboratorium, gaźniki odmawiały współpracy, łańcuchy rozrządu pękały jak kruche gałązki, pompy wody i paliwa prawie nigdy nie działały należycie, dach niemiłosiernie przeciekał, a mechanizm otwierania reflektorów psuł się jeszcze w salonie. Znana jest historia, kiedy jednemu z właścicieli tylna oś dosłownie "wyjechała" spod auta podczas jazdy! Jak na Boga jest to możliwe?! Wygląda na to, ze brytyjscy robotnicy British-Leyland próbowali zachwiać równowagą handlową swojego kraju. Produkowane przez nich modele TR7, to czysty sabotaż!
1975 Trabant
Oto motoryzacyjny symbol komunizmu napędzany 18-konnym silniczkiem i wykonany z Duroplastu wzmocnionego bawełną i drewnem odzyskanym w procesie recyklingu. Zaprojektowany na początku lat 50-tych jako samochód dla ludu pracującego NRD. Później traktowany przez szczęśliwych posiadaczy jako odpowiedź na Volkswagena Beetle. Podczas jazdy Trabant kopcił podobnie jak płonące szyby naftowe podczas inwazji na Irak. Zawodziły podstawowe elementy wyposażenia jak światła, kierunkowskazy, czy komicznie uruchamiane wycieraczki. Ale historia okazała się łaskawa dla Trabanta. Kiedy upadł Mur Berliński, tysiące Niemców, tzw. "ossie" przejechała triumfalnie za żelazną kurtynę w wielkim korowodzie Trabantów, czyniąc z "Trabiego" symbol wolności. Nawet jeśli zaraz po przejechaniu na drugą stronę, porzucali swoje ukochane maszyny, przesiadając się do prawdziwych samochodów.
1976 Aston Martin Lagonda
W latach siedemdziesiątych, kiedy na parkietach królowała muzyka Disco, nawet super-samochody wyglądały jak po zażyciu kokainy. Doskonałym przykładem jest Aston Martin Lagonda zaprojektowany przez Wiliama Townsa. Księgowi zaakceptowali wizjonerskie podejście designera i zgodzili się na zastosowanie kosmicznie wyglądającej tablicy wskaźników z milionem błyskających diod i setek komputerów służących bliżej nieokreślonym celom. Nawet NASA nie miała w tym czasie czegoś równie naszpikowanego elektroniką. Niestety wadliwą. Do tego stopnia, że wkrótce do tego niebywale pięknego auta przylgnął przydomek "Książe Ciemności". Zgadnijcie dlaczego. Mimo to zabiłbym, żeby go mieć w swoim garażu.
1976 Chevy Chevette
Umieściłem go na swojej liście tylko po to, żeby dowieść, że nawet najbardziej niekochane auta mają swoich fanów. Na świecie istnieją kluby miłośników Yugo, Trabanta, a nawet Chevroleta Chevette. Moja dziewczyna miała kiedyś takiego z biało-brązowym nadwoziem, 51-konnym silnikiem, automatyczną skrzynią biegów i niczym więcej. Był malutki i bardzo głośny, ale przejechaliśmy nim kraj trzy razy i nigdy nas nie zawiódł. Raz udało mi się rozpędzić Chevette do 136 km/h, przez co zapłaciłem mandat. Ani ja, ani policjant nie mogliśmy uwierzyć we wskazania radaru.
1978 AMC Pacer
Ostatnio pewna firma ubezpieczeniowa poprosiła o wskazanie najgorzej zaprojektowanego auta w historii. Wygrał jednogłośnie AMC Pacer. Zaprojektował go Richard Teague - ten sam który wcześniej stworzył koszmarny model Gremlin. W czasie lata, pod ogromnym szklanym dachem było naprawdę gorąco, tym bardziej, że do wyposażenia zapomniano dodać klimatyzację. Ogromne drzwi przednie trzymały się na zawiasach tylko na słowo honoru i tylko wtedy kiedy nie otwierałeś ich za często. Z deski rozdzielczej po nagrzaniu ulatniały się toksyczne gazy, ale co tam! Młodzi nabywcy Pacera mieli to gdzieś.
1981 Cadillac Fleetwood V-8 6-4
Dzisiaj systemy odłączające poszczególne cylindry przy niskich obciążeniach silnika, czy system zmiennych faz rozrządu są czymś powszechnym. I dobrze, bo logicznym rozwiązaniem jest odłączenie kilku cylindrów podczas jazdy w korku takim Chryslerem 300C z silnikiem Hemi. Ale w 1981 roku, takie rozwiązania były wielkim wyzwaniem dla inżynierów. GM jako pierwszy zdecydowało się na zastosowanie takiego systemu w modelu Fleetwood, co okazało się katastrofą na miarę Titanica. Samochód charczał, warczał i wydawał przerażające dźwięki, a jego właściciele czym prędzej udawali się do serwisów w celu odłączenia systemu. Większość z nich nigdy więcej nie pojawiła się już w salonie Cadillaca.
1981 De Lorean DMC 12
John De Lorean, prawdziwy wizjoner poszukiwany przez FBI porzucił interes w 2005 roku, pozostawiając po sobie 8 582 egzemplarzy modelu DMC12 wykonanych ze stali i jeden wciąż podróżujący w czasie. Samochód był tak ciężki, że 2,8-litrowy silnik V6 z Peugeota nie miał dość siły, by napędzać auto, które próbowano sprzedawać po absurdalnie wysokiej cenie. W dodatku afera z łapówką, którą De Lorean chciał wręczyć pod stołem chętnym na jego dalszą produkcję ostatecznie zaważyła na przyszłości modelu DMC12. Ale linie nadwozia zaprojektowane przez Giugiaro do dziś wzbudzają zachwyt. Do tego stopnia, że niedawno pewna firma z Teksasu która posiada prawa do nazwy, zamierza jeszcze raz reaktywować DMC12. Szykuje się kolejna podróż w czasie.
1982 Camaro "Iron Duke"
Były czasy, kiedy 90 koni pod maską to było coś! Choćby w 1932 roku. Dokładnie 50 lat później taką samą mocą dysponował główny konkurent Forda Mustanga z GM, czyli legendarne Camaro. Podobnie jak w przypadku Corvette "California", zrobiono z Camaro pośmiewisko. Zamontowano w nim najmniejszy dostępny w GM 4-cylindrowy silnik 2,5 litra, mogący równie dobrze napędzać kosiarki i młynki do kawy. Dzięki niemu i okropnej automatycznej 3-stopniowej skrzyni biegów, 100 km/h pojawiało się na liczniku Camaro już po 20 sekundach. Nic dziwnego, że ich kierowcy wyprzedzani byli często przez żółte autobusy wiozące dzieci do szkoły!
1984 Maserati Biturbo
Najprościej mówiąc, określenie "Biturbo" w języku włoskim oznacza "drogi szmelc". Ten samochód był beznadziejną próbą wylansowania sportowego auta typu GT, przez niedofinansowaną firmę znajdującą się na skraju zapaści finansowej i to było widać. Wszystko co mogło się psuć, przeciekać, nie otwierać się lub nie zamykać, było na wyposażeniu seryjnym Maserati Biturbo. Porady związane z naprawami udostępniane przez kolekcjonerów-sadomasochistów, mają rozmiary Encyklopedii Britanica. Gorszym modelem od Biturbo, był tylko Chrysler TC, czyli sportowa wersja Chryslera Le Baron z silnikiem i ceną Maserati.
1895 Mosler Consulier GTP
Warren Mosler, błyskotliwy bankier i ekonomista postanowił zbudować sportowe auto korzystając wyłącznie z części montowanych w samochodach "Wielkiej Trójki". Dodajmy, zupełnie losowo. A więc kierownica z minivana Voyager, silnik od GM itd. Bardzo lekkie nadwozie wykonane z kompozytów miało doskonały współczynnik mocy do masy, dlatego Consulier GTP świetnie radził sobie w wyścigach. To jednak nie wystarczyło, żeby odnieść sukces. Wygląd modelu GTP wzbudza słuszną odrazę nie tylko u dzieci. Ten samochód jest z pewnością najbrzydszym autem w historii motoryzacji i dowodem na to, że zbudowanie auta nie jest wcale takie proste, jak się niektórym wydaje.
1985 Yugo GV
Importem tego auta zajął się sam Malcolm Bricklin po błyskotliwym stwierdzeniu, że jego model SV-1 nie zrobi kariery. Yugo z miejsca stało się "Mona Lisą brzydkich samochodów". Montowany w Jugosławii posiadał nawet wykładzinę na podłodze, jako wyposażenie standardowe. Obcując z nim nawet chwilę, miało się wrażenie, że jego produkcja odbywała się w pośpiechu, w fabryce będącej pod ciężkim ostrzałem artylerii. Jakość montażu była tak marna, że ogrzewanie tylnej szyby służyło tylko po to, by po zamknięciu klapy i wypadnięciu szyby z uszczelek, mieć ciepłe dłonie przy wyjmowaniu jej z bagażnika.
1986 Lamborghini LM002
Od razu wyjaśnię - powodem umieszczenia wspaniałego "Rambo-Lambo" na liście jest jego klientela, nie zaś samo auto. To cywilna wersja samochodu wojskowego kupowanego głównie przez bogatych szejków przemierzających nim swoje rozległe tereny prywatnych pół naftowych. Ale ich nabywcami byli równie często okrutni dyktatorzy i inne typy spod ciemnej gwiazdy wożące nim uran do produkcji własnej bomby atomowej. Jednym z nich był syn Saddama - Uday. Kiedy amerykańscy marines znaleźli w 2004 roku egzemplarz będący jego własnością, wykorzystali go do "testu" na odporność samochodu na ładunek wybuchowy. To smutne, że tak wspaniałe auto stało się obiektem nienawiści i jednym z jaskrawych przykładów na kolejnego niepotrzebnego SUV-a. Jego koncepcję wykorzystał w 2003 roku GM w modelu Hummer H2.