Młodzi kierowcy to duże zagrożenie. Gdzie mogą się szkolić?
Policyjne statystyki wskazują, że to młodzi kierowcy najczęściej powodują wypadki. Jakie popełniają błędy i co mogą zrobić, by jeździć bezpieczniej?
W kieszeni mają prawo jazdy, w głowie wiarę w swoje umiejętności, a pod stopami cały świat. Tak przynajmniej wydaje się młodym kierowcom do czasu pierwszej ekstremalnej sytuacji na drodze. Jeśli kończy się na strachu, dostają od życia nauczkę. Bywa jednak i tak, że dochodzi do wypadku. Jak na podstawie statystyki wypadków za 2016 rok wyliczyła policja, kierowcy pomiędzy 18 a 24 rokiem życia stanowią grupę obarczoną największym ryzykiem spowodowania wypadku. Na każde 100 tys. mieszkających w Polsce osób w tym wieku aż 184 spowodowały wypadek. W przypadku kierowców w wieku od 25 do 39 roku życia wskaźnik ten wyniósł 104, a w przypadku zmotoryzowanych od 40 do 59 roku życia jedynie 73.
Eksperci zajmujący się tematyką bezpieczeństwa nie mają wątpliwości, że najczęstszą przyczyną wypadków spowodowanych przez młodych kierowców jest połączenie braku doświadczenia z typową młodzieńczą brawurą. Świeżo upieczony posiadacz prawa jazdy po 30 obowiązkowych godzinach jazdy nie ma pojęcia, jak zachować się w trudnej sytuacji, a często nie potrafi jej też przewidzieć. Uważa, że skoro samochód "słucha go” w mieście, podobnie będzie podczas szaleństw z dużą prędkością lub szybkiej jazdy autostradą. W praktyce bywa jednak inaczej.
Świetnym pomysłem na pokazanie młodemu kierowcy zagrożeń związanych z jazdą samochodem jest udział w profesjonalnych zajęciach z zakresu doskonalenia techniki jazdy. Obecnie dużo firm prowadzi taką działalność. Wybierając jednak konkretną ofertę, warto zwrócić uwagę na możliwości techniczne miejsca, w którym odbywają się zajęcia.
Nie każda szkoła bezpiecznej jazdy ma do swojej dyspozycji tor z nawadnianą, śliską nawierzchnią, która świetnie uczy prawidłowych reakcji w trudnej sytuacji, a przede wszystkim skłania do nabrania respektu dla prędkości. Jeszcze mniejsza liczba obiektów wyposażona jest w szarpak. To zatopione w asfalcie urządzenie, którego widoczna część ma formę podestu znajdującego się na powierzchni toru. Gdy szarpak wykryje najechanie na niego tylną osią, natychmiast przesuwa się w lewo lub w prawo, powodując zerwanie przyczepności tylnej osi. W efekcie dochodzi do poślizgu, a nauka jego opanowania może przydać się na drodze.
Do najlepiej wyposażonych obiektów należą Sobiesław Zasada Centrum w Bednarach nieopodal Poznania, Škoda Autodrom w Poznaniu czy Autodrom Jastrząb w Jastrzębiu między Kielcami a Radomiem. Swoje szkoły jazdy mają niektóre marki motoryzacyjne. Wśród nich wymienić można Škodę, Renault, Forda czy Subaru. Podobne firmy otwierają również kierowcy o sportowym doświadczeniu, jak Michał Kościuszko czy Tomasz Czopik.
Ceny kursów różnią się w zależności od programu i długości trwania. Najprostszy, trwający 4-5 godzin zestaw zajęć kosztuje od 300 do 500 zł. Całodzienny program z wykorzystaniem szarpaka i nawadnianych nawierzchni poślizgowych może wymagać wyciągnięcia z portfela 700-900 zł.
Szkolenie z bezpieczeństwa jazdy to doskonały pomysł na prezent czy po prostu spędzenie weekendu. Przed tą branżą wielka przyszłość. Zgodnie z nowymi przepisami, które wejdą w życie 4 czerwca 2018 roku, między czwartym a ósmym miesiącem od zdobycia uprawnień kierowca będzie musiał odbyć kurs doszkalający z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz praktyczne szkolenie obrazujące zagrożenia na drodze. Zajęcia mają być podzielone na trzy bloki, z których każdy trwa godzinę. Dwa z nich będą teoretyczne, a jeden praktyczny. Skoro kierowcy i tak będą musieli z własnej kieszeni zapłacić za szkolenia, wielu z nich wybierze zapewne takie, które rzeczywiście coś dadzą. Czas pokaże, czy przełoży się to na poprawę bezpieczeństwa.