Ministerstwo nie pozwoli na wyprzedzanie rowerzystów na podwójnej ciągłej. Pokazuje jednak, jak obejść przepis
Natknięcie się na rowerzystę na drodze z podwójną linią ciągłą oznacza dla kierowcy kłopot. Albo spowoduje on zator, albo złamie prawo. Ministerstwo nie zmieni przepisów, by umożliwić legalne wyprzedzanie w takim miejscu jednośladów, ale pokazuje, jak rozwiązać sytuację, używając "kruczka prawnego".
Kłopotliwa podwójna ciągła
Sytuacja kierowcy, który, jadąc zwykłą "krajówką" z podwójną linią ciągłą oddzielającą pasy, dogoni korzystającego z drogi rowerzystę, nie jest do pozazdroszczenia. Szanse na legalne wyprzedzenie jednośladu są niewielkie. Wiele tras krajowych to drogi klasy G, a te zgodnie z ministerialnym rozporządzeniem powinny mieć pasy o szerokości 3,5 m. Samochód z lusterkami zajmuje 2 m, a rowerzysta zwykle więcej niż 50 cm. Jeśli zmotoryzowany chce zachować się zgodnie z przepisami, powinien wyprzedzić rowerzystę z zachowaniem odstępu wynoszącego przynajmniej metr. Gdy dodamy tę wartość do ponad 2,5 m szerokości zajmowanej w sumie przez auto i rowerzystę, okaże się, że droga jest za wąska.
Wyprzedzenie rowerzysty bez przewidzianego przepisami odstępu wynoszącego przynajmniej metr jest zagrożone mandatem w wysokości 300 zł. Za wyprzedzanie z najechaniem na podwójną ciągłą linię na jezdni zapłacimy zaś 200 zł, a ponadto otrzymamy 5 pkt. karnych.
Jeśli chcemy zachować się zgodnie z przepisami, w takiej sytuacji zrezygnujemy z wyprzedzania. Manewr trzeba wówczas odłożyć do momentu napotkania linii przerywanej. W praktyce na niektórych drogach może to oznaczać nawet kilka kilometrów jazdy za rowerzystą, bo jak przyznaje policja, nie ma znaczenia to, jak długa jest "podwójna ciągła". Prawo zakazuje jej przekraczania i kropka. Długa jazda samochodem za rowerzystą w praktyce szybko powoduje powstanie zatoru i tylko kwestią czasu jest, kiedy pierwszy ze zmotoryzowanych jadących za poruszającym się zgodnie z prawem kierowcą nie wytrzyma napięcia i sfrustrowany rozpocznie wyprzedzanie. Tyle, że będzie musiał wyprzedzić przynajmniej dwa pojazdy, a to zwiększy zagrożenie.
Sytuacja wydaje się nierozwiązywalna. Dlatego poseł Ryszard Gall w swojej interpelacji zapytał ministra infrastruktury, czy zamierza zmienić przepisy tak, by pozwalały one na wyprzedzenie samochodem rowerzysty mimo obecności podwójnej ciągłej linii na jezdni. Resort właśnie odpowiedział.
Obejście zamiast zmian
Z pisma Marka Chodkiewicza, podsekretarza stanu Ministerstwa Infrastruktury, wynika, że resort nie planuje zmian w przepisach. "Wprowadzenie możliwości wyprzedzania rowerzystów na tak oznakowanym odcinku drogi, skutkującej najechaniem pojazdu wyprzedzającego na linię P-4 (podwójną ciągłą - przyp. red.) lub jej przekroczeniem w ocenie resortu infrastruktury mogłoby skutkować kolejnymi wnioskami o rozszerzenie tej możliwości także na inne przypadki (np. możliwość omijania autobusu korzystającego z przystanku wyznaczonego na jezdni linią przystankową P-17, wzdłuż linii P-4), co w konsekwencji mogłoby prowadzić do deprecjacji znaku poziomego P-4" - czytamy w odpowiedzi.
Nie oznacza to jednak, że nic nie da się zrobić. Jak zauważa Marek Chodkiewicz, można zmienić oznakowanie dróg. Nie chodzi tu o rezygnację z podwójnej ciągłej linii rozdzielającej pasy ruchu, a po prostu o zastąpienie jej mniej restrykcyjnym oznakowaniem tam, gdzie nie jest ona bezwzględnie potrzebna. Jak informuje ministerstwo, zamiast podwójnej ciągłej linii (P4) można zastosować znak pionowy "zakaz wyprzedzania" (B-25) oraz linię przerywaną (P-1). W takim układzie znak będzie zakazywał wyprzedzania wszystkich silnikowych pojazdów wielośladowych, a przerywana linia umożliwi wyprzedzenie rowerzysty z zachowaniem odpowiedniego odstępu.
Rozwiązanie podpowiedziane przez ministerstwo jest ciekawe, ale jest trudne w zastosowaniu i moim zdaniem w efekcie narobiłoby więcej szkód niż proponowane przez posła uchylenie zakazu najechania na podwójną linię ciągłą podczas wyprzedzania rowerzysty. W świadomości wielu polskich kierowców ciągła linia jest tak mocno powiązana z wyrażonym pionowym znakiem zakazem wyprzedzania, że w zasadzie żaden z tych elementów nie może występować rozdzielnie.
Powszechne stosowanie przerywanej linii za znakiem zakazu wyprzedzania mogłoby wprowadzać kierowców w fałszywe przekonanie, że znak przestał już obowiązywać. To z kolei zachęcałoby ich do podjęcia manewru wyprzedzania innego samochodu w miejscu, w którym zdecydowanie nie powinno się tego robić. Wygląda więc na to, że wszystko pozostanie po staremu, a kierowcy będą wyprzedzać rowerzystów przekraczając "podwójną ciągłą" - przynajmniej kiedy policja nie widzi.