Mandat za parkowanie z 2014 roku? W Lublinie to standard
Wydaje się, że to, co było przed niemal czterema laty, to już nieco odległa historia. Dla urzędników czas płynie jednak zdecydowanie wolniej. Właśnie dostałem mandat za to, że nie zapłaciłem za parking w listopadzie 2014 r.
Właśnie teraz, w styczniu 2018, dostałem list polecony od Zarządu Dróg Miejskich w Lublinie, z upomnieniem za brak opłaty za parkowanie przy Placu Litewskim 21 listopada 2014 r. Jak dowiedziałem się, rozmawiając telefonicznie z zadowolonym z siebie urzędnikiem, pismo dostałem dlatego, że właśnie zamykają 2014 r.
Mało tego, wezwanie datowane jest na 29 listopada 2017. Na poczcie pojawiło się ok. 15 stycznia 2018, jak wynika z adnotacji na kopercie. Od siedziby ZDM do mnie jest mniej niż 7 km - do przejścia w niecałe 1,5 godziny (wg Google). Tymczasem szło ono do mnie blisko dwa miesiące!
Z czego wynikają te opóźnienia? - Zwłoka wynika z ogromnej ilości pojazdów, które kontrolerzy identyfikują bez opłaty za parkowanie oraz ogromnej ilości osób, które nie reagują na wystawione przez kontrolera wezwanie - mówi Karol Kieliszek z biura prasowego UM w Lublinie.
Jaka jednak jest ta „ogromna liczba”? Sprawdzamy. Według informacji uzyskanej z biura prasowego lubelskiego magistratu, w 2014 r. takich wezwań było tylko nieco ponad 3 tys. W kolejnych latach ponad 6 i 7 tys., a najwięcej w 2017 - ponad 17,5 tys. Szczerze mówiąc, jakoś niespecjalnie na nas te liczby robią wrażenie. Tym bardziej, jeśli porównamy to z sytuacją w innych miastach.
- Rocznie wystawiamy około 8 tysięcy upomnień. Większość spraw jest załatwiana do roku - informuje Marcin Idczak z urzędu miejskiego w Poznaniu. Zbliżone liczby mamy też w Białymstoku. - Rocznie wysyłanych jest około 6 600 upomnień. Wysłanie upomnienia następuje zazwyczaj w ciągu roku od daty zdarzenia – mówi nam Anna Kowalska z Departamentu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
Jak należy się spodziewać, najwięcej takich mandatów powinno być w Warszawie, bo po stolicy jeździ największa liczba pojazdów. I rzeczywiście. - W 2017 r. wystawiliśmy 131 091 wezwań do zapłaty zaległych należności z tytułu opłat dodatkowych, w 2016 r. wystawiono 170 804 wezwania - informuje Karolina Gałecka z ZDM w Warszawie. Czy mimo to, że takich wezwań jest około 10 razy więcej niż w innych miastach, w stolicy również, jak w Lublinie, mamy wieloletnie zaległości? Otóż nie. - Obecnie wysyłamy wezwania z października 2017 r. – mówi Karolina Gałecka.
Na tym tle kuriozalnie wygląda informacja z UM w Lublinie, że jeszcze nawet nie zabrali się za wystawianie takich upomnień za rok 2015: - Od marca 2018 r. będziemy wystawiać upomnienia do wezwań z lat 2015-2017- stwierdza Karol Kieliszek z UM w Lublinie. Nie możemy w to uwierzyć, więc dopytujemy, a urzędnik wyjaśnia i nieco modyfikuje wcześniejszą odpowiedź: "Obowiązki w tym zakresie realizujemy chronologiczne. Najpierw zatem wystawimy upomnienia za lata 2014, 2015. Wówczas szacujemy, że w marcu tego roku będziemy już mogli wystawiać wezwania za lata 2016, 2017". Warto jednak zwrócić uwagę na słowo "już" w tej odpowiedzi.
Trudno nie odnieść wrażenia, że lubelscy urzędnicy po prostu nie radzą sobie z wystawianiem tych wezwań. I nie ma się co dziwić, skoro na blisko 1,5 tys. urzędników zatrudnionych w lubelskim Ratuszu, i dodatkowo ponad setki w ZDM-ie, zajmują się tym tylko 3 osoby. Dlaczego nie więcej?
- Naszym zdaniem ta sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby kierowcy respektowali regulamin Strefy Płatnego Parkowania. Pewnie byłaby też lepsza, gdybyśmy mieli wolne etaty i mogli zwiększyć liczbę osób zajmujących się tymi sprawami. Pewnie szybciej nadrobilibyśmy nawarstwione zaległości i mogli już tylko zajmować się bieżącymi upomnieniami - wyjaśnia Karol Kieliszek.
Oczywiście uważam takie postępowanie za skrajnie nieuczciwe wobec kierowców, nawet jeśli jest to zgodne z prawem, które pozwala ścigać ich za to wykroczenie aż przez 5 lat. Dlaczego tak sądzę? Bo poprzez opieszałość urzędników kierowca stawiany jest na z góry przegranej pozycji. Sprawa dotyczy listopada 2014. Skąd mam wiedzieć, gdzie wtedy parkowałem i czy za to zapłaciłem? Nikt nie pamięta, gdzie i kiedy parkował tak dawno: ani ja, ani wy, ani zapewne Prezydent Lublina Krzysztof Żuk, w imieniu którego wysłano to wezwania, żaden urzędnik ZDM ani biura prasowego UM w Lublinie.
Nawet jeśli wtedy zapłaciłem, to jak mam to udowodnić? Nie mam zielonego pojęcia ani czy mam kwity parkingowe z 2014 r., ani gdzie ich szukać. Pewnie nie mam, ale kto z was przechowuje takie świstki przez blisko 4 lata? Ba, nawet gdyby ktoś był na tyle skrupulatny, żeby gromadzić wszystkie kwity od 2014, wcale nie jest pewne, czy przetrwałyby w czytelnej formie. Wiadomo przecież, że z czasem mogą one stać się po prostu nieczytelne. Uważam zatem, że tak długie zwlekanie w tej sprawie praktycznie pozbawia kierowców możliwości skutecznej obrony.
Mamy więc do czynienia z typową w Polsce asymetrią, o której już wielokrotnie mówiłem: od kierowcy zawsze wymaga się, żeby z nałożonych na niego obowiązków i opłat wywiązywał się natychmiast. W przeciwnym razie czekają go dotkliwe kary. Jakoś nie do pomyślenia jest sytuacja, kiedy kierowca za parking płaci po roku, dwóch czy trzech. A urzędnicy oczywiście mają tyle czasu i zupełnie nie spieszą się z wykonywaniem obowiązków, które z kolei na nich są nałożone.
Ale czy kierowcę ktoś pyta, dlaczego (rzekomo) nie zapłacił za parking? Dlatego zawsze byłem i jestem za pełną symetrią w relacjach kierowca – administracja: kierowca ma obowiązek od ręki zapłacić, niech urzędnik też od ręki wystawia takie wezwanie. Jeśli urzędnikowi się nie spieszy, dokładnie tyle samo czasu powinien mieć kierowca na spełnienie nałożonych przez niego wymagań. No bo w końcu dlaczego nie? Jeśli urzędnik ma 5 lat na wysłanie wezwania, to kierowca powinien mieć również 5 lat na zapłacenie za parking. Absurd? A wysyłanie wezwań z 2014 roku nie jest absurdalne?