Nowa moda wśród kierowców. "Rezerwują" miejsca parkingowe w mieście
O miastach często mówi się, że są dżunglą, a świetnym przykładem na prawdziwość tej tezy są parkingi. Wielu kierowców zdaje się nie przejmować ani tym jak, ani tym gdzie zostawia samochód. Teraz zauważyliśmy kolejne zjawisko: "rezerwacje" miejsc parkingowych.
Skala problemu nie jest jeszcze duża, ale nie oznacza to, że można go bagatelizować. Wygląda to tak, że osoba chcąca "zarezerwować" miejsce na parkingu miejskim (w tym wypadku – w strefie płatnego parkowania), zostawia tam przedmiot uniemożliwiający wjazd innemu kierowcy. W naszym przykładzie jest to dziwaczna barykada, składająca się z trzech zbitych desek z wystającymi gwoździami.
Naturalnie, taka "rezerwacja" nie jest legalna, przyznaje to straż miejska w Warszawie. Widząc zastawione w ten sposób miejsce, powinno się poinformować o tym funkcjonariuszy lub podmiot odpowiedzialny za drogi miejskie. Skontaktowaliśmy się z warszawskim Zarządem Dróg Miejskich, żeby ustalić, czym grozi stawianie takich barykad.
Teoretycznie jest to kara administracyjna. Jej wysokość jest równa dziesięciokrotności opłaty za przepisowe wykorzystanie terenu. W Warszawie stawka waha się od kilkudziesięciu groszy do kilkunastu złotych za metra kwadratowy. Jednak w praktyce trudno jest ustalić kto powinien ją zapłacić. Kierowcy niechętnie przyznają się do zastawiania miejsc, co sprawia, że ZDM zazwyczaj tylko usuwa blokady. Dowiedzieliśmy się również, że organ samodzielnie kontroluje parkingi, by takich interwencji było jak najmniej.